[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwalałem Marlona Brando w każdej sekundzie tej rozmowy.Jednak w celi było ojednego aktora za dużo i atmosfera coraz bardziej gęstniała. Tak? uśmiechnął się smutno. Co nie oznacza, że jej nie kocham i nie wychowałem. I trzymał pan w komputerze jej nagie zdjęcia dodałem. Panie Radwan, czy pan nierozumie, że w pana prywatnej skrzynce było kilkadziesiąt zdjęć pornograficznych z udziałemmałych dzieci? W tym pana córki.Skąd się tam wzięły? Czyżby z pana komputera korzystaliludzie z ulicy? W moim domu pojawia się dużo ludzi przerwał mi wspaniałą serię pytań. Niektórzy wnim mieszkają. Sugeruje pan, że zdjęcia ściągnął ktoś z domowników? A jest to niemożliwe? odpowiedział, bestia, bardzo inteligentnie.Dawniej za takieriposty więzień trafiał na trzydzieści lat na galery i mógł sobie wszystko przemyśleć.Musiałem jednak przyznać, że Radwan miał rację.Postanowiłem, że ostatnia partia w tejrozgrywce będzie należała do mnie, a milion euro nie przesłoni mi jasności myślenia. A zdjęcia nagiej córki? wykonałem retoryczne salto nad jego głową. Nie wiem, skąd się wzięły odparł spokojnie. Nigdy ich nie widziałem. Ma pan dowody? dobiłem go, bo wymykał mi się z rąk. Kto mógł robić zdjęcia panacórce w wannie, sypialni, szatni? Bywali tam jacyś obcy ludzie? dodałem cynicznie. Nie mam pojęcia odpowiedział. A jednak ktoś te zdjęcia zrobił. No właśnie.Czy nasza umowa jest aktualna? zapytałem. Oczywiście potwierdził. Chcę odzyskać córkę.Zgodnie z umową zdeponowałem dlapana w banku milion euro. Mimo że już pan milion wydał zaznaczyłem z pewnym niepokojem. To nie ma znaczenia.Jeden milion w tę czy w tamtą, nie robi mi różnicy odparł. I takdo końca życia nie wydam tego, co mam.Ja nie zbieram pieniędzy dla samego zbierania, panieBrandt.Ja je zarabiam i wydaję.Nie jestem biznesmenem inwestującym dla samegoinwestowania.Swoje już zarobiłem i teraz interes sam się kręci. Przekonał mnie pan pożegnałem go pełen ciepłych uczuć.Moja życzliwość dla tegoczłowieka była naprawdę szczera.Kiedy wsiadłem do subaru, a Susan włączyła silnik, zakręciło mi się w głowie i musiałemopuścić oparcie.Tym razem jechaliśmy powoli.Milczeliśmy.Mimo chłodnegoamerykańskiego wychowania, Susan potrafiła się zachować.Czekała, aż wrócą mi siły i samsię odezwę.Wiedziała, co robi.Orzeł mógł latać naprawdę wysoko.Przymknąłem oczy idelektowałem się dzwiękiem silnika.Kiedy położyłem się do łóżka i zamierzałem się zdrzemnąć, Susan postanowiła zrobićzakupy.Klasyczny, dobry podział ról.Ja śpię, a ona bobruje po półkach, wybierając cosmaczniejsze kąski.Potem siadamy razem do stołu i wzmacniamy więzi partnerskie.Popiętnastu minutach wiedziałem, że nie zasnę.Mimo zmęczenia i osłabienia po mojej głowietłukły się rozmaite myśli.Nie pozwalały zapomnieć, że Nana Radwan nadal znajdowała się wśmiertelnym niebezpieczeństwie.Włączyłem telewizor i obejrzałem fragment jakiegośprogramu informacyjnego.Prezenterce nic już nie mogło pomóc jej wygląd przywodził namyśl mocno przeterminowany towar, a styl przekazywania informacji był tak zasadniczy, żenadawał się w sam raz do jakiegoś urzędu.Dziewczę paplało z poważną miną o sprawach,które już za chwilę miałem mieć w głębokim poważaniu.Podatki, podwyżki, kłótnie o władzęi awanse, spazmatyczne oskarżenia o przyjmowanie łapówek wypełniały w dwóch trzecichekran telewizora.Jedną trzecią stanowiły napisy, których i tak nikt nie czytał, bo w tym czasieprzeważnie słuchał.A jeśli akurat czytał, to oczywiście nie mógł słuchać.Sławna na całyświat ludzka podzielność uwagi tak naprawdę była ogromnym neonem: dom wariatów.Pełnyprofesjonalizm, jak mawiał pewien fryzjer, sięgając po brzytwę.I wtedy właśnie zadzwoniła mama. Kochanie, słyszałam, że w Warszawie dzieją się jakieś straszne rzeczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]