[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powoli śmiech jego zamierał, gdy spojrzał na trzy młodzieńcze oblicza.- Co się wam stało.synkowie? - zapytał stroskany.- Nie podoba się wam ta historia?- Bardzo nam się podoba… - odrzekł Ralf z zakłopotaniem.- A czy tylko tak się skończyła?- Prawie że tak.Opowiadają u nas, że rejent nie mógł potem znieść widoku kwestarza, a kwestarz uciekał przed rejentem jak przed diabłem.- A czy nie opowiadają o tym kwestarzu, że wiódł jakieś dziwne życie albo że usiłował wydrzeć rejentowi jakąś tajemnicę?Staruszek spojrzał na Ralfa ze szczerym zdumieniem.- Nigdy o niczym takim nie słyszałem.Ten kwestarz był to pono człowiek dobry i pogodny, życie trawił na włóczędze, a w wolnych chwilach, kiedy basem nie śpiewał na chórze, fabrykował dla bernardynów tabakę, co nie jest niczym nadzwyczajnym.Odnaleźliśmy nawet jego przepis na sporządzanie tabaki, której jednak nikt z nas dzisiaj nie używa.Czy ja wiem zresztą? Rzecz się działa przed stu i coś tam laty, a kwestarze mieli swoje tajemnice.być przeto może, że i ten sponiewierany przez rejenta brat Kiszka miał coś na sumieniu.Kto tego dzisiaj dojdzie? Ja naprawdę nie wiem o niczym i nikt w klasztorze też więcej nie wie.Wszystko, co pozostało po tym kwestarzu, to opowieść o Mościrzeckim i przepis na tabakę.- Więc z tego wyszła cała wojna? - rzekł Ralf jakby sam do siebie.Uśmiechnął się z przymusem i dając znak milczącym smutno braciom, zaczął serdecznie dziękować dobremu staruszkowi, który im rzekł na pożegnanie:- A powiedzcie panu Mościrzeckiemu, że choć nas nęka procesem, my się jednak za niego modlimy, bo jest nieszczęśliwie chory!Jasno jeszcze było na bożym świecie, a trzech śmiertelnie chorych młodzieńców otaczał gęsty mrok.Zagasnął nikły ogarek nadziei.Dowiedzieli się o tym jedynie, że kwestarz Kiszka me był wymysłem rejenta i że się pokłócił o tytulaturę.Ralf, krocząc w milczeniu, pomyślał ponadto że brat kwestarz przyrządzał tabakę, ale - jak mówią zgodnie pamiętnikarze - czynił to każdy kwestarz, a bernardyni fabrykowali sławną i poszukiwaną, gdyż po zażyciu maleńkiej szczypty kichało się trzydzieści razy.Uśmiechnął się do swoich myśli i spojrzał z ukosa na dwóch braci których jak jeden łańcuch Lelum i Polelum, skuło jedno nieszczęście.Widok młodzieńców, do niedawna przypominających dwa rasowe rumaki, był tak żałosny, jak widok dwóch zmokłych kur.Diabłowie wzięli miliony… O każdym z tych nieszczęśników można było rzec słowami ze szkolnej czytanki: „Spadł i gruszek nie dostał, i skąpał się w wodzie… Mógł im los ohydny nie dać gruszek, ale czemu - pawian złośliwy! - kąpał ich na dodatek?Ralf chciał biec pędem do Przypłocia, za mu się jednak uczyniło nieszczęśników, więc wlókł się jak i oni.Przez całą drogę z klasztoru do Przypłocia nie przemówili ani słowa, albowiem tylko powodzenie jest rozgadane.Przed bramą ujrzeli Dziurawca, który zapewne dostrzegł ich z daleka, więc wyszedł na spotkanie.Ralf nie wydzierżył i skoczył ku niemu.- Są listy? - zapytał niespokojnie.- Są, aż cztery.Oto one! Śmiem zauważyć - dodał wesoło - że pański stary znajomy ma bardzo misterny, rzec można: panieński charakter pisma… Za pozwoleniem! Co się wam wszystkim stało?- Nic… - mruknął Jan.- Wędrowaliśmy…- Wciąż piechotą?- Tak, bo wałęsając się na piechotę, można było więcej się dowiedzieć i wszędzie zajrzeć.- I co, i co?- I nic.Ralf wszystko panu opowie.Nieszczęście i tyle! - dodał, patrząc niechętnie na Dziurawca, który Bogu był winien ducha, nic nikomu poza tym.- Pan Mościrzecki uprzejmie prosi, aby mu panowie zdali sprawozdanie z podróży.- Kiedy?- Może wieczorem?- Proszę pomówić o tym z Ralfem.Gdzie on się podział?- Czyta listy, ot tam, pod kasztanem.Szczęśliwy młodzieniec… Dobrze, pomówię z nim.Niech panowie dobrze odpoczną, a ja pójdę zawiadomić o waszym powrocie pannę Katarzynę.Nie wiedzieli o tym, że Dziurawiec od dni był jej białym niewolnikiem, a ona jego usługi przyjmowała z uśmiechniętą życzliwością, udzielając mu rad dobrych i nieposporozumnych.Uprzątnęła już do połowy domisko, a teraz stała nieco bezradna, na coś w rodzaju baszty, dobudowanej ściany domu.tak sobie, bez celu, ni przyłatał.Przyszła bowiem kolej uprzątanie tej baszty czy też wieży
[ Pobierz całość w formacie PDF ]