Home HomeIan Stewart, Terry Pratchett, J Nauka swiata DyskuSalvatore Robert Tom 02 Grzbiet SwiataMakuszynski Kornel List z tamtego swiata (SCAN dalAndre Norton SC 1.4 Czarodziej ze Swiata CzarownicJacek Dabala Najwieksza przyjemnosc swiataAndre Norton Opowiesci ze Swiata Czarownic t (3)Andre Norton Opowiesci ze Swiata Czarownic t (4)Andre Norton Czarodziej ze Swiata CzarownicAncient World Leaders Hammurabi Judith LevinChmielewska Joanna Drugi watek
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • abcom.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .— I zaczął głośno siorbać herbatę, co chwila przesuwając owłosioną ręką po spoconym nosie.— Kto jeszcze chce herbaty? — zapytał Malanow.Na Wieczerowskiego starał się nie patrzeć.Nalał Zacharowi, nalał Głuchowowi, nalał sobie.Usiadł.Było mu strasznie żal Wieczerowskiego i strasznie za niego wstyd.Ma rację Walka — autorytet uczonego to rzecz niezmiernie wrażliwa.Jedno nienaukowe wystąpienie i gdzie twój autorytet, Filipie?Wieczerowski skulił się w fotelu i ukrył twarz w dłoniach.To było nie do zniesienia.Malanow powiedział:— Rozumiesz, Filipie, twoje wszystkie propozycje.ten twój program działania.teoretycznie to na pewno jest słuszne.Ale nam teraz nie teoria jest potrzebna.Nam teraz jest potrzebny taki program, który można realizować, w konkretnych, realnie istniejących warunkach.Powiedziałeś na przykład — zjednoczona ludzkość.Rozumiesz, dla twojego programu na pewno jakaś tam ludzkość się nadaje, ale nie nasza, ziemska.Ludzkość w nic takiego nie uwierzy.Wiesz, kiedy ludzie uwierzą w supercywilizację? Kiedy ta supercywilizacja zniży się do naszego poziomu i z lotu koszącego zacznie rzucać na nas bomby.Wtedy oczywiście uwierzymy, wtedy zjednoczymy się, zresztą też pewnie nie od razu, bo w tym zamieszaniu na początek zaczniemy się zabijać nawzajem.— Dokładnie tak właśnie! — powiedział Weingarten nieprzyjemnym głosem i zaśmiał się krótko.Wszyscy przez chwilę milczeli.— A moim zwierzchnikiem jest kobieta — powiedział Zachar.— Bardzo miła, mądra, ale jak ja jej mam o tym wszystkim opowiedzieć? O sobie?I znowu wszyscy umilkli na dłuższy czas.Popijali herbatę.Potem Głuchow powiedział cichym głosem:— Jakaż to znakomita herbata! Słowo daję, jest pan mistrzem, Dymitrze Aleksiejewiczu.Dawno nie piłem takiej herbaty.Tak, tak.Oczywiście to wszystko jest trudne, niejasne.A z drugiej strony niebo, księżyc — patrzcie, jaki piękny.herbata, papierosy.Doprawdy, czego jeszcze potrzeba człowiekowi? Telewizja nadaje serial kryminalny, zupełnie niezły.Nie wiem, nie wiem.Pan coś mówił, Dymitrze, o gwiazdach, o rozproszonej materii.A co nas to właściwie obchodzi? Jeśli się tak dobrze zastanowić? Jakieś podglądactwo, prawda? No więc dostał pan po łapach — nie podglądaj! Pij herbatę, patrz w telewizor.Niebo nie jest po to, żeby w nim gmerać.Niebo jest po to, żeby się nim zachwycać.I w tym momencie syn Zachara dźwięcznie i triumfalnie oznajmił:— A ty jesteś chytry!Malanow myślał w pierwszej chwili, że chłopcu chodzi o Głuchowa, ale nie.Chłopczyk mrużąc oczy jak dorosły patrzył na Wieczerowskiego i groził mu palcem umazanym w czekoladzie.„Cicho, cicho.” — z bezradnym wyrzutem wymamrotał Zachar, a Wieczerowski nagle odsłonił twarz i przybrał swoją początkową pozę: rozwalił się w fotelu, wyciągnął, a następnie skrzyżował swoje długie nogi.Jego ruda twarz była roześmiana.— A więc — powiedział — z radością konstatuję, że hipoteza towarzysza Weingartena prowadzi nas w ślepy zaułek widoczny gołym okiem.Łatwo zauważyć, że w podobny zaułek prowadzi hipoteza legendarnej Ligi Dziewięciu, tajemniczego rozumu ukrytego w otchłaniach oceanu światowego i w ogóle dowolnej rozumnie działającej siły.Byłoby naprawdę świetnie, gdybyście teraz chwilę pomilczeli i przemyśleli problem, aby przekonać się o niepodważalnej słuszności moich słów.Malanow bezmyślnie mieszał w szklance łyżeczką.Niebywałe, wszystkich nas drań sprzedał, nawet nie zauważyliśmy kiedy! Po co? Na diabła mu ten spektakl? Weingarten patrzył wprost przed siebie, z wolna wybałuszając oczy, jego tłuste spocone policzki zastraszająco podrygiwały.Skonsternowany Głuchow patrzył na wszystkich po kolei, a Zachar zwyczajnie cierpliwie czekał — widocznie nie dostrzegł żadnego dramatyzmu w tej minucie milczenia.Po jakimś czasie Wieczerowski zaczął znowu.— Zwróćcie uwagę.Aby wyjaśnić fantastyczne wydarzenia, spróbowaliśmy zastosować sposób rozumowania, chociaż fantastyczny, niemniej jednak leżący w sferze naszych współczesnych pojęć.To nam nie dało nic.Absolutnie nic.Walentin udowodnił to nam nadzwyczaj przekonywająco.Dlatego zapewne nie ma żadnego sensu.powiedziałbym, tym bardziej nie ma sensu rozumowanie wybiegające poza sferę naszych współczesnych pojęć.Powiedzmy — wiara w Boga.albo.albo.jeszcze coś innego.Wniosek?Weingarten spazmatycznym ruchem wytarł twarz połą koszuli i zaczął gorączkowo łykać herbatę.Malanow zapytał urażony:— To co — specjalnie wpuściłeś nas w kanał?— A co mi pozostało do zrobienia? — odpowiedział Wieczerowski, unosząc swoje przeklęte rude brwi pod sam sufit.— Miałem wam sam udowadniać, że chodzenie z tym gdziekolwiek nie ma najmniejszego sensu? Że w ogóle jest bez sensu takie stawianie problemu? „Liga Dziewięciu albo rozum z Tau Wieloryba.” [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •