[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ruszyły z pewnym ociąganiem ku drzwiom.Hayden przez cały czasczekał w powozie.Nie spodziewała się zastać go w łagodnym nastroju.Kiedy wyszły z kościoła, raz jeszcze spróbowała zaofiarować po-moc kuzynce.- Rozumiem, że nie chcesz niczego przyjąć od mojego męża, alemam trochę własnych pieniędzy.Zgodnie z umową małżeńską tendochód należy wyłącznie do mnie.I mogę nadal robić kapelusze.Chybaprzyjmiesz ode mnie kilka funtów, skoro to moje pieniądze, a nieHaydena?Rose zatrzymała się przed portalem i ją ucałowała.- Przecież to wszystko jedno.Twoje pieniądze są jego pieniędzmi.Będziesz na tyle dyskretna, żeby nawet twój mąż o tym nie wiedział?Nie, moja droga, nie wikłajmy się w podstępy, które mogłyby ściągnąćna ciebie jego gniew.Będziemy przyjaciółkami, jeśli okoliczności nampozwolą, ale nie przyjmę od ciebie pieniędzy.Wyszły przed kościół.Rose zatrzymała się nagle, patrząc przedsiebie w osłupieniu.Powóz stał teraz gdzie indziej, przy samym końcu wyłożonej ka-miennymi płytami dróżki, wiodącej do kościoła, a koło pojazdu czekałna nie Hayden.Dwukółka Rose znikła.Hayden podszedł bliżej.- Panno Longworth, może to z mojej strony zbytnia śmiałość, leczpani woznica się zniecierpliwił i chciał pani szukać.Wolałem, żebywam nie przeszkadzał, zapłaciłem mu więc i pozwoliłem odjechać.Rose spojrzała na niego tak, jakby go chciała zamordować.- Może byłoby mądrzej, gdyby moja kuzynka sama mogła o tymzadecydować? - Alexia spojrzała na męża z irytacją.- Wiem, moja droga, ile dla ciebie znaczy to spotkanie.Pragnąłem,żebyście miały dosyć czasu.Dziś wieczór bawimy w Aylesbury Abbey,panno Longworth.Podwieziemy panią.- Muszę odmówić.- Jest nam po drodze i nie sprawi mi to żadnego kłopotu.- Nie z tego powodu odmawiam.- Duma dyktuje pani te słowa.Siądę na kozle razem ze stangretem,jeśli zgodzi się pani z nami pojechać.Czekali na decyzję Rose.Alexia wiedziała, że kuzynka rozważawszystkie za i przeciw, na przykład możliwość wynajęcia drugiejdwukółki.- Hayden nie pojedzie w powozie razem z tobą - szepnęła.- Noi będziemy miały jeszcze trochę czasu dla siebie.Rose trzeba było niemal wepchnąć do środka.Hayden zamknął zanimi drzwiczki i siadł koło woznicy.Długo i w milczeniu jechali do domu Longworthów.Rose nie dałasię wciągnąć do rozmowy.Siedziała, patrząc w górę, ku dachowipowozu, jakby wyczuwając tam obecność Haydena.Alexia układała sobie w myśli reprymendę, jaką zamierzała daćmężowi, lecz w połowie drogi dała temu spokój.W końcu chciał tylkobyć uprzejmy.Z pewnością Rose też dojdzie do tego wniosku, kiedyzdoła w nim ujrzeć kogoś więcej niż krzywdziciela.Były to wygórowane oczekiwania.Rodzina, która musiała liczyć sięz każdym groszem, nie mogła darzyć życzliwością kogoś, kto skazał ichna taką biedę.Kiedy się zbliżyli do domu Longworthów, kuzynka poprosiła, żebyzatrzymać powóz, i bez słowa zeskoczyła pospiesznie prosto na ziemię.Gdy się już oddaliła, Hayden zsiadł z kozła.- Rose nie chce, żeby Timothy zobaczył powóz - wyjaśniła Alexia.- Zrobiłby jej istne piekło, gdyby się dowiedział, że ją podwiezliśmy.- Liczyłem się z tym.- Hayden spojrzał w ślad za Rose, któraznikła już z pola widzenia, i zatrzasnął drzwiczki.- Poczekaj tu na mnie.Okryj się pledem, żeby nie zmarznąć.Nie zabawię tam długo.- Gdzie?Wskazał na dach widoczny między drzewami.- Mam pewną sprawę do omówienia z Timothym Longworthem.Czekał pod drzwiami.W końcu musiały się przecież otworzyć.A gdyby miało być inaczej, wszedłby tam nawet bez zaproszenia.Wreszcie drzwi skrzypnęły i w szparze ukazała się twarz Rose, po-bladła i przerażona.- Proszę odejść.Nie ma pan prawa.- Przyszedłem zobaczyć się z pani bratem, panno Longworth.I w jego, i w pani interesie leży, żeby usłyszał, co mam mu do powie-dzenia.- Nie będzie chciał z panem rozmawiać.Proszę odejść.Miała zamiar zamknąć drzwi.Przytrzymał je ręką.- Proszę mu powiedzieć, że po Benjaminie zostało co najmniejjedno konto, o którym nie ma żadnej informacji w papierach.Wiem,gdzie się ono znajduje.Rose przyjęła to sceptycznie, lecz otworzyła mu, wpuściła do środkai wprowadziła do salonu, po czym wyszła.- Będzie się pan smażył w piekle!Kto mógł go przeklinać takim cienkim głosikiem? Na progu stanęłaIrenę z gniewną miną.- Zniszczył pan moje życie.Pańska kuzynka sypia w moim łóżkui wkrótce będzie się bawić na sezonie, którego zostałam pozbawiona.A ja nigdy nie wyjdę za mąż, bo nic już nie mam, i.i.- Płaczprzerwał tę perorę.Na próżno usiłowała wytrzeć łzy, ale nadal gooskarżała.- Rose mówi, że Alexia miała powody, by wyjść za pana, aleja nie widzę żadnego! Wstrętnie postąpiła! %7łeby wyjść akurat za pana!Nigdy panu nie przebaczę! Nigdy! Alexia kocha nas, a nie pana! Ona. - Dosyć tego, Irenę! - upomniała ją ostro Rose.Dziewczyna niespostrzegła, że siostra wróciła do salonu.Cofnęła się na widok jejsurowej miny, a potem zaczęła płakać jeszcze głośniej, ze strachui bezsilności.- Bo on.on.- Dzieciom nie wolno strofować dorosłych.Poza tym pan Rothwelljest teraz naszym gościem.Idz do siebie.Irenę wybiegła.Rose nie przeprosiła Haydena za jej zachowanie.Podejrzewał, że w duchu zgadzała się z każdym słowem siostry.- Timothy zaraz zejdzie.Może pan na niego poczekać?- Naturalnie.- W takim razie żegnam.Hayden był ciekaw, o czym też Rose i Alexia mogły tak długorozmawiać w kościele.Wątpił, by żona go broniła.W dziecinnymrozgoryczeniu Irenę było sporo prawdy. Alexia kocha nas, a nie pana".Nie zamierzał się usprawiedliwiać, pragnął jednak naprawić,w miarę możności, wyrządzone szkody.Ze względu na Alexię, Rosei Irenę.Nie wiedziały, że Timothy był przestępcą, i oby nie dowiedziałysię tego nigdy.Jak również i tego, że to on ściągnął na rodzinęnieszczęście i o mało nie skończył na szubienicy.Kiedy Longworth wszedł wreszcie do salonu, nic nie wskazywało,by tę zwłokę spowodowała troska o przyzwoity wygląd.Inaczej niżpodczas ich ostatniego spotkania, wyglądał wręcz niechlujnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]