[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bracia Vicario weszli o czwartej dziesięć.O tej porze sprzedawano tylko żywność, ale Clotilde Armenta sprzedała im butelkę wódki z trzciny cukrowej, nie tylko dlatego, że ich lubiła, ale również dlatego, że była im wdzięczna za przysłanie porcji tortu weselnego.Wypili całą butelkę dwoma długimi pociągnięciami, lecz bez widocznych skutków.„Byli już całkiem ugotowani - powiedziała mi Clotilde Armenta - i nawet nafta nie ścięłaby ich z nóg".Następnie zdjęli marynarki, powiesili je starannie na oparciach krzeseł i poprosili o drugą butelkę.Koszule mieli brudne od zaschniętego potu, a nie golony od wczoraj zarost nadawał im prostacki wygląd.Kolejną butelkę wypili już siedząc, powoli, uporczywie patrząc w stronę stojącego po przeciwnej stronie placu domu Placidy Linero, w którego oknach nie świeciło się żadne światło.Największe okno balkonowe przylegało do sypialni Santiago Nasara.Pedro Vicario spytał Clotilde Armenta, czy widziała światło w tym oknie, a ona odpowiedziała, że nie, ale ciekawość ta wydała jej się dość dziwna.- Stało mu się coś? - zapytała.- Nie, nic - odpowiedział jej Pedro Vicario.- Tylko chcemy go zabić.Była to odpowiedź tak spontaniczna, iż nie mogła uwierzyć w jej szczerość.Dostrzegła jednak, że bliźniacy mieli dwa rzeźnickie noże owinięte w kuchenne szmaty.- A można wiedzieć, dlaczego chcecie go zabić o tak wczesnej porze? - spytała.- On wie, dlaczego - odparł jej Pedro Vicario.Clotilde Armenta przyjrzała im się poważnie.Znała ich tak dobrze, że potrafiła ich rozróżniać, szczególnie po powrocie Pedra Vicario z koszar.„Zachowywali się jak dzieciaki" - powiedziała mi.I myśl ta przeraziła ją, zawsze bowiem sądziła, że tylko dzieci są zdolne do wszystkiego.Skończyła więc zmywanie i przygotowywanie naczyń do mleka i poszła obudzić męża, by opowiedzieć, co się dzieje w sklepie.Don Rogelio de la Flor słuchał jej wpółprzytomny ze snu.- Nie bądź kretynką - powiedział jej - ci dwaj nie zabiją nikogo, a tym bardziej bogacza.Kiedy Clotilde Armenta wróciła do sklepu, bliźniacy rozmawiali z policjantem Leandro Pornoy, który przyszedł po mleko dla alkada.Nie słyszała, o czym mówili, ale po tym, jak wychodząc spojrzał na noże, wywnioskowała, że musieli mu zdradzić swe zamiary.Pułkownik Lazaro Aponte wstał tuż przed czwartą.Skończył się właśnie golić, gdy policjant Leandro Pornoy ujawnił mu plany braci Vicario.Tej nocy położył kres już tylu przyjacielskim sprzeczkom, iż nie spieszył się zbytnio, by załagodzić jeszcze jeden spór.Ubrał się spokojnie, wielokrotnie usiłując zawiązać muszkę, póki nie zrobił tego nienagannie, i powiesił sobie szkaplerz Sodalicji Mariańskiej na powitanie biskupa.Podczas śniadania, gdy jadł duszoną wątróbkę pokrytą plasterkami cebuli, żona, niezwykle podniecona, opowiedziała mu, że Bayardo San Roman zwrócił rodzicom Angelę Vicario, ale on nie przyjął tej wiadomości równie dramatycznie.- Mój Boże! - zakpił - co sobie biskup pomyśli.Nim skończył śniadanie, przypomniał sobie jednak, co przed chwilą powiedział mu ordynans, połączył obydwie informacje i natychmiast odkrył, że pasowały do siebie niczym dwie części łamigłówki.Udał się wówczas na plac, kierując się tam60przez ulicę nowego portu, gdzie z powodu wizyty biskupa domy zaczynały się budzić do życia.„Pamiętam z całą pewnością, że była prawie piąta i zaczynało padać" - powiedział mi pułkownik Lazaro Aponte.Po drodze zatrzymały go trzy osoby, by donieść mu w sekrecie, że bracia Vicario czekają na Santiago Nasara, żeby go zabić, ale tylko jedna z nich potrafiła mu powiedzieć, gdzie są.Odnalazł ich w sklepiku Clotilde Armenta.„Kiedy ich zobaczyłem, pomyślałem, że to najzwyklejsza fanfaronada - powiedział z właściwą sobie logiką - bo nie byli aż tak pijani, jak sądziłem".Nie wybadał nawet ich rzeczywistych zamiarów, odebrał im jedynie noże i kazał pójść spać.Traktował ich z taką samą, sobie właściwą pobłażliwością, z jaką zbagatelizował przerażenie żony.- Pomyślcie sobie - wytłumaczył im - co powie biskup, jak was zobaczy w takim stanie.Poszli.Clotilde Armenta poczuła się po raz któryś z rzędu zawiedziona lekkomyślnością alkada, gdyż sądziła, iż powinien on aresztować braci do chwili wyjaśnienia prawdy.Pułkownik Aponte pokazał jej noże jako ostateczny argument.- Już nie mają czym zabijać - stwierdził.- To nie o to chodzi - odparła Clotilde Armenta.- Rzecz w tym, żeby uwolnić tych biednych chłopaków od strasznego obowiązku, jaki na nich spadł.Przeczuła bowiem wszystko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]