Home HomeMarsden John Kroniki Ellie 01 Wojna się skończyła, walka wcišż trwaMoorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VIIJohn Marsden Kroniki Ellie 1. Wojna się skończyła, walka wcišż trwaEdwards Eve Kronik rodu Lacey 02 Demony miłoœciMoorcock Michael Saga o Elryku Tom 7 Kronika Czarnego MieczaMarsden John Kroniki Ellie 03 Przycišgajšc burzęDownum Amanda Kroniki Nekromantki 01 Tonšce MiastoAnne McCaffrey Niebiosa PernTim McNeese The Yukon River (2005)Kurs Linux dla poczatkujacych i nie tylko
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lwy.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Przed świtem przekazali z dumą swą zdobycz Otirowi, którywłaśnie się obudził, ale wyszedł zadowolony i z błyszczącymioczami na spotkanie.Cadwaladr wyłonił się z owijającej go ikrępującej ruchy tkaniny zaczerwieniony, rozczochrany iwściekły, ale powstrzymujący swą furię w wymuszonymmilczeniu. Mieliście jakieś kłopoty?  spytał Otir, przyglądając się zsatysfakcją swemu więzniowi.Nietknięty, nawet niedraśnięty,wydobyty spomiędzy swych stronników bez nastąpienia naodcisk jego groznemu bratu i bez wyrządzenia komuśkrzywdy.Misja została gładko wypełniona i na pewnoprzyniesie korzyść.  %7ładnych  odpowiedział Turcaill. On samprzygotował swój upadek, usuwając się na skraj obozu istawiając swojego człowieka na straży.Miał powody.Najwyrazniej wyglądał wieści ze swych dawnych ziem itrzymał drzwi otwarte.Wątpię bowiem, czy się spotka zżyczliwością Owaina albo czy na nią liczy.Na to Cadwaladr otworzył wreszcie z wysiłkiem usta.Wątpliwe było, że sam wierzy w to, co miał powiedzieć. Nie doceniasz siły walijskiego pokrewieństwa.Brattrzyma z bratem.Zciągnąłeś na siebie Owaina z całym jegowojskiem, więc się przekonasz. Tak jak brat trzymał z bratem, kiedy wynajmowałeśmężów z Dublina, by grozić swemu bratu wojną odrzekł Otiri zaśmiał się krótko i szorstko. Zobaczycie - zapewnił z żarem Cadwaladr  na cozdobędzie się Owain dla mnie. Zobaczymy i ty też zobaczysz.Podejrzewam, żeznajdziesz w tym mniej radości niż my.Owain dał nam obujasno do zrozumienia, że twój spór nie jest jego sporem i żemusisz spłacić swój dług.I spłacisz go  mówił Otir zsatysfakcją  zanim postawisz stopę poza tym obozem.Mamcię w ręku i zatrzymam tu, póki mi nie zapłacisz, co obiecałeś.Wydostaniemy od ciebie każdą monetę i każde cielę.Potembędziesz mógł odejść wolno, wrócić na swoje ziemie alboznów iść w świat jak żebrak, jak się spodoba Owainowi.Iostrzegam cię, nigdy więcej nie szukaj pomocy w Dublinie, bowiemy teraz, co jest warte twoje słowo.A że tak jest  mówiłdalej, z namysłem pocierając masywną szczękę muskularnąpięścią upewnimy się co do ciebie, kiedy cię mamy w ręku. Zwrócił się do Turcailla, który stał obok, patrząc na tospotkanie z niedbałym zainteresowaniem, wykonawszy, co doniego należało. Oddaj go pod opiekę Torstena, ale dopilnuj,żeby był w więzach.Wiemy aż za dobrze, że jego słowo iprzyrzeczenie nic dla niego nie znaczą, więc możemy użyćtakich środków.Załóżcie mu łańcuchy i trzymajcie pod ścisłąstrażą. Nie ważysz się!  syknął Cadwaladr i wykonałkonwulsyjny ruch, by rzucić się na swego sędziego, ale czujnedłonie osadziły go w miejscu z łatwością i przytrzymaływijącego się między uśmiechniętymi szeroko strażnikami.Wobec tak niedbałego i obojętnego traktowania jego kipiącawściekłość wyglądała jak napad złości niesfornego chłopca iwypaliła się nieuchronnie w cbłodnym zrozumieniu, że jestbezsilny i musi pogodzić się z odwróceniem się fortuny, bo niemoże zrobić nic, by to zmienić. Spłać, co nam jesteś winien, i odejdz  powiedział Otir.Następnie zwrócił się do Torstena:  Zabierz go stąd. Rozdział jedenastyDwaj ludzie z kompanii Cuhelyna, zakończywszy obchódpołudniowego skraju obozu we wczesnych godzinach rannych,zastali najodleglejszą bramę niestrzeżoną i donieśli o tymswemu dowódcy.Ktoś inny niż Cuhelyn zapewne nienakazałby porannego sprawdzania umocnień.Dla niego jednakobecność Cadwaladra w obozie Owaina, choćby jedynietolerowanego, była kamieniem obrazy, nie tylko przez wzglądna zabitego Anarawda, ale i żyjącego Owaina.PoczynaniaCadwaladra w obozie nie łago-.dziły podejrzeń Cuhelyna aninienawiści, jaką do niego żywił.Izolacja w odległym kącieświadczyła, że jego widok musiał sprawiać przykrość jegobratu.Cuhelyn dobrze go znał.Ten arogancki stwór był ślepyna potrzeby i uczucia innych i niegodny zaufania, bo wszystkiejego uczynki były nierozważne i nieprzewidywalne.Niemówiąc zatem nic nikomu, Cuhelyn wziął na siebie śledzenieruchów Cadwaladra i zachowania tych, którzy gromadzili sięwokół niego.Kiedy się zbierali, potrzebna była czujność.Dezercja strażnika ściągnęła Cuhelyna pod bramę, zanimobóz zaczął się budzić.Znalezli zaginio- nego całego i zdrowego, ale związanego niczym bela sukna,w zaroślach niedaleko ogrodzenia.Zdołał poluzować powrózna rękach, ale nie na tyle, by je uwolnić, i rozluznić szmatywokół ust [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •