Home HomeMichael Judith Œcieżki kłamstwa 01 Œcieżki kłamstwaCollins Suzanne Igrzyska œmierci 01 Igrzyska œmierciHowatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różniTrylogia Lando Calrissiana.01.Lando Calrissian i Mysloharfa SharowProfessional Feature Writing Bruce Garrison(5)Sam naprawiam honda CBR600FF ESP up by dunaj2Wyndham John Dzien Tryfidow (2)Barnes Julian Pod slonce (SCAN dal 795)DavMcCaffrey Anne Smocze Oko
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tgshydraulik.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .- Jesteś pewna, że to bezpieczne? To długa wspinaczka - Seleiprychnęła.- Nie jestem jeszcze zniedołężniała.I będą mi towarzyszyćwojownicy, nie martw się.Ale chcę, żebyś ty też tam była.I twojamatka.- Będziemy.- Dziękuję.- Kobieta ścisnęła ramię Xinai.- Cieszę się, że przybyłaśby w tym uczestniczyć.Im więcej mamy klanów, tym jesteśmysilniejsi.- Raczej marny z nas klan.- Wzruszeniem ramienia wskazała naShaiyung.- Nie musisz na razie ubierać się na szaro.Jesteś jeszcze młoda.Wiele klanów odrodziło się mając tylko jednego potomka.Xinai zaśmiała się cicho.- Te opowieści były bardziej krzepiące, kiedy to nie moje łonopotrzebne było do tego odrodzenia.- Nie jest tak zle.I myślę, że znajdziesz niejednego chętnegomężczyznę.- Teraz mówisz jak moja matka.Kiedy mijały ognisko, doleciał je zapach wieprzowiny i soczewicy zcurry.Dym zaszczypał Xinai w oczy i przez chwilę było tak, jakbycofnęła się w czasie.Ludzie kręcili się po Cay Lin, gotując irozmawiając, chodząc między domami.Czy to przeszłość widziała,czy przyszłość?Potrząsnęła głową i zwidy zniknęły, pozostawiając tylkowojowników rozbijających obóz w szarówce świtu. Zhirin drzemała niespokojnie, wybudzana przez dzwięk głosów,odgłosy kroków czy brzęk tacy, po czym znowu zapadała w sen.Czekały na nią sny, krążące niczym nakh na głębokiej wodzie - jasne iciemne sny, zwykłe i przerażające, aż nie mogła już odróżnić, co jestprawdziwe, a co nie.W końcu obudziła się mrugając oczami, dopóki te nie przyzwyczaiłysię do ciemności.Otumaniona snami, czuła się, jakby miała głowę wypchaną watą.Skrzywiła się siadając, chrupnęło jej w karku, a prawe ramię miałazdrętwiałe od przyciskania do podłogi.Deszcz bębnił cicho o słomianydach.Potarła twarz, poczuła sól i smarki zaschłe na policzkach i ustach.Pod paznokciami miała rdzawe półksiężyce, a na jej dłoni połyskiwałciężki pierścień z wizerunkiem czapli.Topazowe oko ptaka lśniłozimno.Poczuła okropną pustkę w żołądku i przez chwilę miaławrażenie, że zwymiotuje.Zaszeleścił materiał i Zhirin drgnęła przestraszona, zaraz jednakrozpoznała w mroku bladą twarz Isyllt.Nekromantka siedziała oparta oprzeciwległą ścianę, z zarzuconym na ramiona kocem.- Jest jedzenie - powiedziała cicho podsuwając jej tacę stopą.Zhirinpotrząsnęła głową, przełykając ślinę o smaku żółci.- Która jest godzina?- Niedawno świtało.Dotknęła głowy i zmarszczyła brwi czując dziwne mrowieniemiędzy oczami.- Rzuciłaś na mnie zaklęcie.Isyllt wzruszyła ramionami.- Sądziłam, że tego potrzebujesz.Drżącymi rękoma, Zhirin nalała sobie kubek wody.Pierwszy łykzmył smak soli i snu i przypomniał jej o pełnym pęcherzu.- Czy dobrze się czujesz?Zhririn zacisnęła ręce na kubku tak mocno, że aż się zdziwiła, żeglina się nie roztrzaskała. - Wolałabym o tym nie rozmawiać - powiedziała.Zabrzmiało toostrzej niż zamierzała, ale sądziła, że w tej chwili nie zniesie ani litościani bezdusznego pragmatyzmu.Drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem i Zhirin drgnęła.Szaraweświatło zalało pokój i dziewczyna zmrużyła oczy, gdy jakaś kobietazajrzała do środka.- Obydwie nie śpicie? Jabbor mówi, że mam się wami zająć.Czypotrzeba wam czegoś?Zhirin zacisnęła pięści, żeby nie mogła widzieć krwi podpaznokciami.- Aaznia?Kobieta skinęła głową.- Chodz za mną.Siedlisko Jadeitowych Tygrysów było skupiskiem chat z bambusapokrytych strzechą, otoczonych przez nierówny kamienny mur ikolczastą trzcinę.Zhirin nie rozpoznała tego lasu, nie pamiętała teżkrętych ścieżek, którymi tu przyszli.Niewiele pamiętała z tego, co sięstało po tym, jak jej matka zginęła.Zakopała tę myśl głęboko i skupiła się na kołyszących się warko-czykach idącej przed nią kobiety-Tygrysa.Dżungla nie przynosiławytchnienia, a odgłos rzeki był słaby i daleki.Deszcz ustał, ale wodanadal skapywała z drzew i spływała błotnistymi kanalikami poopadającym gruncie.Woda w łazni była zimna ale czysta, a mydła wystarczyło, żebyzmyć całe błoto i krew.Zhirin wyszorowała ręce do krwi, zanim byłazadowolona.Ta kobieta, Suni, przyniosła im ubrania i maść na rany.Zhirin przyglądała się zdjęta litością i przerażeniem, gdy nekromantkazmieniała swoje brudne bandaże.Oparzenia i paskudne szwy odcinałysię jaskrawo na tle białej skóry.Jej wyraznie rysujące się żebra i kościbiodrowe sprawiły, iż Zhirin pożałowała, że nie zjadła śniadania.Po tym, jak się ubrały, Suni zaprowadziła je z powrotem do pokoju iprzyniosła herbatę oraz świeże jedzenie.Zhirin zmusiła się dozjedzenia ryżu i owocu drzewa chlebowego; nie mogła sobie pozwolićna oddawanie się żałobie, dopóki nie będą naprawdę bezpieczne.Nie była pewna, czy w ogóle była w stanie to sobiejeszcze wyobrazić.Suni zapewniła je, że mogą przechadzać się swobodnie po obozie,ale Zhirin wolała zostać w środku.Isyllt odpowiadało milczenie, Zhirinjednak wątpiła by Jabbor pozwolił jej na ten luksus.Los także nie pozwolił jej na to.Minęła niecała godzina, kiedy nazewnątrz dało się słyszeć głosy i drzwi znowu się otworzyły.- Zbiera się rada - powiedziała Suni.- Jabbor mówi, że obie macieprzyjść.Deszcz rozpadał się od nowa, bębniąc o dach długiej sali zebrań.Podścianami stały ławy i leżały maty; niemal wszystkie były zajęte.Zebrani rozprawiali niespokojnym szeptem, częściowo zagłuszanymprzez deszcz.Zhirin zebrała się w sobie przygotowując na litość zestrony Jabbora, kiedy przy nim usiadła, lecz jego twarz była ponura itylko szybko uścisnął jej dłoń.Kiedy Tygrysy je zobaczyły, podniosłysię gniewne i zaciekawione głosy.- Kim one są, Jabborze? - zawołał jakiś mężczyzna niecowyzywającym tonem.- Niektórzy z was poznali lady Iskaldur - odparł Jabbor.- Proponujenam pomoc ze strony Selafai.A większość z was zna Zhirin Laii,pierwszą córkę Cay Lii.Uświadomiła sobie, że nie jest już pierwszą córką, ale w duchupodziękowała Jabborowi za to, że nie wspomniał o tym.Nie sądziła,aby mogła już teraz opowiedzieć tę historię.Jabbor powstrzymał kolejne pytanie uniesieniem dłoni.- To nie jest odpowiednia chwila.Mamy teraz do omówienia cośważniejszego.Czy wszyscy się tu zebraliśmy? - spytał wartownikówprzy drzwiach.- Jest nas tylu, ilu udało się zebrać.- Wprowadzcie ją.Tłum ucichł w oczekiwaniu na to, co się stanie.Drzwi się otworzyłyi weszła Kwan Lhun, a za nią uzbrojona eskorta.Jej oczy zwęziły się,gdy zobaczyła zebranych.- Niech cię szlag, Jabbor.Czy musisz robić z tego przedstawienie? - Powiedz im.W sali rozległy się szepty i Zhirin pochyliła się do przodu.Kwancieszyła się zaufaniem Jabbora, odkąd Zhirin go znała i zajmowaławysoką pozycję wśród Tygrysów.Oglądanie jej pod strażą byłoniepokojące; nie miała na biodrze swojego krysa.Usta Kwan ściągnęły się grymasem, a potem odgarnęła do tyłu swojedługie włosy i się wyprostowała.- Już od lat mój kuzyn Temel i ja szpiegowaliśmy dla Dai Tranh.Podniosły się głosy, lecz Jabbor je uciszył.- Uważaliśmy, że Tygrysy są zbyt miękkie - ciągnęła, wbijającwzrok w ścianę za Jabborem.- Zbyt chętne do kompromisu i tańca zKhasem, a niechętne temu, aby podjąć działania konieczne doodzyskania wolności przez Sivahrę.- Jej spojrzenie przesunęło się naJabbora i na siedzącą obok niego Zhirin.- Nadal tak uważam.Jabbor się uśmiechnął, choć miał zaciśnięte z napięcia szczęki.- Znam wszystkie swoje wady, Kwan [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •