Home HomeColin Dexter Ktokolwiek widzial scrCapp Colin Bron Chaosu (2)Sisson P. Colin Wewnętrzne przebudzenieMagazyn Science Fiction nr 1Magazyn Science Fiction nr 1 (2psd Nr 4Forbes Colin Tweed 08 Zabójczy wirw strone milosci montgomeryBrooks Terry Potomkowie ShannaryVinge Joan D Krolowa Zimy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oknapcv.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Zostały tutaj przyniesione nawypadek, gdyby jakiś samolot odważył się lądować.To znowu sabotaż, Conway.Sabotaż w najbardziej brutalnej postaci.Bóg jeden wie, ile jeszcze niewinnychosób, poza pielęgniarką, zginęło na pokładzie tego samolotu.110  Skurwysyny! Uspokój się.Musimy wracać do obozu. Przypilnuję, żeby wiedziała o tym każda gazeta w Ameryce. Dobrze wiesz, że nic takiego nie zrobisz  Beaumont ścisnął Conwayaza ramię i popchnął go lekko. Nie masz najmniejszego dowodu na poparcieswojego twierdzenia. Na miłość boską, a te kamienie! Rosjanie będą twierdzili, że skały musiały być tu przez cały czas, że wiatrodgarnął śnieg i odsłonił je.Może stwierdzą nawet, że to twoja wina, ponieważniestarannie oczyściłeś pas startowy.Ktoś brutalnie, ale skutecznie zorganizowałwypadek.Mam tylko nadzieję, że nie jest on pierwszym z serii.* * *Znieżny Kot brnął uparcie przez mgłę, dwie pary ciężkich gąsienic parłynaprzód wzniecając przerażający harmider.Jeden strumień światła z reflektoraumieszczonego przed kabiną penetrował mgłę, drugi, znad okna, skierowany byłna podłoże.Siedzący wewnątrz szoferki Conway wychylił się, by sprawdzić mo-cowanie górnego reflektora.Od tej lampy będzie wkrótce zależało, czy nie pogrą-ży się w otchłań za stromym zboczem wyspy, głęboką na dwadzieścia stóp.Czynie spadnie prosto na polarny pak.Opatulony szczelnie w parkę z naciągniętym na czoło futrzanym kapturem,sprawdził godzinę.Punktualnie ósma rano.Był na czas.Za kilka minut powinienzobaczyć jedno z zapalonych świateł pasa startowego.Poruszył dzwignię napę-du, wielki lewar, który obracał gąsienice.Sprawdził licznik wskazujący odległośćw milach i zmienił kierunek.Conway, najbardziej pokojowo nastawiony człowiekna świecie, jechał z naładowanym karabinem leżącym na siedzeniu obok i świe-żym obrazem pielęgniarskiego czepka przed oczami.Wytężył wzrok i zmarszczyłbrwi.Przednia szyba była cała zamazana, a wycieraczki jedynie rozprowadzałypo niej gęsty brud.Zostawiając silnik na jałowym biegu zatrzymał Kota i wspiąłsię do przedniej szyby ze szmatą w ręku.Dokoła Znieżnego Kota kłębiła się mgła zamazując kontury maszyny.Conwayrozejrzał się nerwowo i pospiesznie przetarł szybę.Wszędzie mgła, w której możeukrywać się armia uzbrojonych Rosjan.Szybko oczyścił szkło, schował się w szo-ferce i dopiero zatrzasnąwszy za sobą drzwi, odczuł ulgę.Tutaj był bezpieczny.Wysoko nad wszystkim i szczelnie zamknięty.Sprawdził licznik i przesunął wiel-ką dzwignię.Wówczas niezgrabna maszyna ruszyła powoli naprzód.Zbliżał sięnajbardziej niebezpieczny odcinek drogi.111 Amerykanin skulony w ciasnej szoferce pochylił się w stronę szyby, na któ-rej wycieraczki zostawiały ślad w kształcie wachlarza. Jeżeli w ogóle jechałtam, gdzie mu się wydawało, że jedzie, powinien być już blisko urwiska.Dla-tego też wytężał wzrok śledząc grunt w świetle ukośnego reflektora.Conway,z własnej inicjatywy, rozszerzył nieco podstępny plan Beaumonta.Miał zamiardoprowadzić Znieżnego Kota do rampy, zjechać nią w dół, na pole lodowe i zato-czyć ćwierć koła wokół wyspy.Za pomocą ruchomego reflektora będzie oświetlałurwisko, utrzymując się w takiej odległości, by nie stracić go z oczu i w ten sposóbnie zgubi się na lodzie.Potem zostawi maszynę i na piechotę wróci do obozu.Zostawi ZnieżnegoKota nosem na północ i z zablokowaną kierownicą.Gdy Rosjanie natkną się naniego, dojdą do wniosku, że ktoś przerażony katastrofą samolotu uciekł z wyspy.Wtedy skierują się na północ, zamiast na zachód.Jedną ręką zapalił papierosa i to poprawiło mu nieco samopoczucie.Naglegwałtownie zmienił kurs.Ukośny strumień światła wpadł w próżnię, w nicość.Znajdował się już na krawędzi urwiska.Dla bezpieczeństwa cofnął pojazd o kilkajardów, potem ruszył wypatrując lampy na szczycie drewnianego słupa.Jej widokmiał być dowodem, że dotarł tam, gdzie chciał.* * * Wschód.wschód.wschód.Rampa.Kramer odłożył mikrofon, zapewniający mu łączność z rozlokowanymi na po-lu lodowym wokół wyspy ludzmi wyposażonymi w radziecką wersję amerykań-skiego walkie-talkie.Wszyscy teraz ruszyli, by skupić się w pobliżu ZnieżnegoKota  i rampy.Litwin siedział obok Papanina, wewnątrz Znieżnego Kota znieruchomiałegowe mgle.W kabinie za nimi operator radaru wpatrywał się w ekran, śledząc po-wolny ruch pojazdu Conwaya pełznącego przez wyspę.Nad nim, na dachu obra-cała się antena radaru przeszukująca mgłę.Na zewnątrz, na polu polarnym pano-wał niezwykły spokój [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •