[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cudownie, aż nazbyt cudownie.O wpół do siódmej usłyszała warkot rovera Donaldaprzed domem.Tego samego wieczora Sheila otworzyła drzwi wejściowe i zobaczyła przystojnego męż-czyznę o zmysłowych wargach i jasnobrązowych oczach.Pomyślała, że jak na policjanta macałkiem miły głos.Mimo zapewnień Morse a, że Tom i Jeny to jego ulubiony program telewizyjny, dziecizostały natychmiast posłane na górę, a Sheila pożałowała, że nie położyła ich pół godziny wcze-śniej.Musiała pospiesznie wynieść z pokoju zabawki, które zaśmiecały podłogę.Gdy wróciła,spostrzegła, że Morse bacznie przygląda się oprawionej w ramki fotografii, przedstawiającejmałżeństwo Phillipsonów. To zdjęcie pochodzi z gazety? zapytał.92 Tak.Wydaliśmy wielkie przyjęcie w pierwszym dyrektorskim semestrze Donalda.mojego męża. poprawiła się. Przyszli nauczyciele z żonami, mężami wie pan, jakto jest Zdjęcie zostało zrobione dla Oxford Maił.Zrobili jeszcze inne fotografie. Ma pani je? Chyba tak.Chciałby pan obejrzeć? Mąż za chwilę przyjdzie.Kończy się kąpać.Poszperała w szufladzie biurka i wręczyła Morse owi pięć połyskujących, czarno-białychfotografii.Zainteresowała go szczególnie jedna, która przedstawiała grupkę mężczyzn i kobietw strojach wieczorowych.Większość towarzystwa była w pogodnym nastroju. Zna pani nauczycieli? zapytał. Niektórych.Spojrzał jeszcze raz na fotografię. Bardzo ładne zdjęcie. Prawda? Acum jest tutaj? Acum? A, tak.Pan Acum opuścił szkołę dwa lata temu, ale pamiętam go doskonale.I jego żonę.Wskazała go na zdjęciu: był to młody człowiek o żywej, inteligentnej twarzy, z małą, koziąbródką.Pod rękę trzymała go żona, szczupła kobieta chłopięcej budowy.Miała jasne, niebrzyd-kie może, sięgające ramion włosy, lecz twarz (przynajmniej na tym zdjęciu) nieco zbyt surowąi cerę więcej niż trochę pryszczatą. Więc znała pani jego żonę? zapytał Morse.93Sheila usłyszała głośny bulgot, dochodzący z łazienki na piętrze, i z niewyjaśnionych przy-czyn poczuła mrowienie na plecach.Jak wówczas, gdy była małą dziewczynką i odebrała tele-fon od ojca.Przypomniała sobie te dziwaczne, niemal przerażające pytania.Odświeżony Phillipson wszedł do pokoju.Przeprosił za to, że Morse musiał czekać, zaśMorse za niespodziewaną wizytę.Sheila odetchnęła z ulgą i zapytała, co wypiją kawę czyherbatę.Morse wybrał kawę, a dyrektor, jako dobry gospodarz, to samo. Przyjechałem zapytać o Acuma wyznał bez zbędnych wstępów Morse. Co możepan o nim powiedzieć? Acum, mówi pan? Raczej niewiele.Gdy kończyłem pierwszy rok pracy w tej szkole,przeniósł się gdzie indziej.Uczył francuskiego.Posiadał dobre kwalifikacje: był drugi w Exeter,jeśli mnie pamięć nie myli. A jego żona? Była po lingwistyce, tak jak on.Poznali się chyba na uniwersytecie w Exeter.Uczyłau nas przez jeden semestr w zastępstwie.Nie bardzo jej to wychodziło. Dlaczego? Trafiła na dość trudną klasę wie pan, jak to jest.Po prostu nie dała rady. Tak jej dokuczali? Chodzili jej po głowie.Popełniłem błąd, angażując ją.Nie nadawała się do tej roboty. I co pan zrobił?Phillipson wzruszył ramionami. Pozbyłem się jej.94 A co się stało z Acumem? Dokąd się przeniósł? Do szkoły w Caernarfon. Dostał awans? Nie, skąd.Obiecali mu tylko szóstą klasę.Nie mogłem mu jej dać, bo pracował tylkorok. Ciągle tam uczy? O ile mi wiadomo tak. Uczył także Valerie Taylor.Wiedział pan o tym? Inspektorze, nie byłoby prościej, gdyby pan od razu powiedział, dlaczego się pan nimtak interesuje? Mógłbym lepiej panu pomóc, gdybym wiedział, do czego pan zmierza.Morse zadumał się. Sęk w tym, że sam nie wiem.Phillipson nie dał po sobie poznać, czy uwierzył inspektorowi, lecz nie zadawał więcejpytań. Cóż, wiem, że uczył Valerie Taylor.Zdaje się nie należała do jego najzdolniejszychuczniów. Rozmawiał z panem o niej? Nie, nigdy. %7ładnych pogłosek, żadnych plotek?Phillipson otworzył usta, lecz powstrzymał wzbierający gniew. Nie.95Morse zmienił taktykę. Ma pan dobrą pamięć, sir? Sądzę, że tak. Wystarczająco dobrą, aby sobie przypomnieć, co pan robił we wtorek, drugiego wrześniatego roku?Ociągając się Phillipson wziął do ręki notatnik. Byłem na sympozjum dyrektorów w Londynie. Dokładniej, gdzie? W Cafe Royal.I jeśli chce pan wiedzieć, konferencja zaczęła się o. Dziękuję, wystarczy. Morse podniósł prawą rękę jak kapłan dający błogosławieństwo.Policzki dyrektora poczerwieniały ze złości. Dlaczego mnie pan o to pyta? Morse uśmiechnął się łagodnie. Tego dnia Valerie napisała do rodziców. Na litość boską, do czego pan zmierza, inspektorze? Wielu osobom zadam to samo pytanie, zanim skończę śledztwo.I niektóre z nich znajdąsię w nie lada tarapatach.Wolałbym, żeby mnie pan zrozumiał.Phillipson uspokoił się. Tak.Rozumiem.Myśli pan. Nic nie myślę, sir.Wiem, że muszę zadać wiele niezręcznych pytań.Za to mi płacą.W pańskim zawodzie na pewno nie jest inaczej. Przepraszam.Niech pan pyta, nie będę się sprzeciwiał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]