[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy przedtem nie słyszałam,żeby tato mówił takim tonem jak ktoś bardzo zmęczony, prawie że.pokonany.A przecieżwygrał.Dzięki jego planowi zwyciężyliśmy dwóch uzbrojonych rabusiów, i nawet nie musie-liśmy robić im krzywdy.Fakt, że sami się poranili, to już ich problem.Jasna sprawa, że wrócą nie ci, to drudzy.Na to już nic nie poradzimy.Cory miała rację.Inni włamywacze mogą nie rzucić broni i wziąć nogi za pas.Więc co? Mamy leżeć w łóż-kach i pozwolić odbierać sobie cały dobytek, mając nadzieję, że zadowolą się plądrowaniemogródków? Jak długo poprzestanie na tym złodziej? I jak to jest głodować? Bez ciebie rodzina nie ma żadnych szans ciągnęła Cory, już bez krzyku. To ty mo-głeś stać twarzą w twarz z kryminalistami.Następnym razem, kiedy padnie na ciebie, możeszdać się zastrzelić, pilnując cudzych królików. Zauważyłaś odparł tato że wczorajszej nocy na gwizdki zareagowali wszyscy nasistrażnicy, którzy nie mieli warty? Wyszli z domów, gotowi bronić całego sąsiedztwa. Co mnie obchodzą inni! To o ciebie się martwię!102 Nie odpowiedział. Nie wolno nam tak myśleć, Cory.Prócz Boga mamy tylkosiebie.Nieważne, co sądzę o Mossie, a on o mnie, ja wychodzę bronić jego obejścia, tak samojak on będzie bronił mojego.I wszyscy pilnujemy się nawzajem.Urwał na moment. Poza tym podjąłem różne środki ostrożności.Ty i dzieci jesteście dobrze zabezpieczenina wypadek, gdyby. Basta! uniosła się znów Cory. Myślisz, że tylko o to mi chodzi? O pieniądze?Sądzisz, że.? Nie, dziecinko, nie.Znowu zapadła cisza. Wiem, jak to jest, gdy się zostaje samemu.To nie jest świat dla samotnych.Tym razem zamilkli na dobre.Wyglądało na to, że nic więcej nie powiedzą.Leżałam w po-ścieli, zastanawiając się, czy już pora, bym wstała, zamknęła drzwi i zapaliła lampkę, żebypopisać.Tymczasem okazało się, że to jeszcze nie koniec. Co byśmy zrobili, gdybyś zginął? nalegała macocha, chyba płacząc. Co pocznie-my, jeśli zastrzelą cię przez jakieś cholerne króliki? Będziecie żyć dalej! odpowiedział jej ojciec. To wszystko, co ktokolwiek możedziś zrobić.Przetrwać.Przetrzymać.Pozostać przy życiu.Nie wiem, czy jeszcze kiedyś nastanąznów dobre czasy, ale wiem, że to nie będzie miało żadnego znaczenia dla tych, którzy ich niedoczekają.103Tym razem naprawdę skończyli rozmowę.Jeszcze długo leżałam w ciemności, rozmyślająco wszystkim, co oboje mówili.Cory znów miała rację.Coś mogło stać się tacie.Mógł nawetzginąć.Nie potrafię o tym myśleć.Mogę wszystko napisać, ale nie umiem sobie wyobrazić.Gdzieś w głębi duszy nie wierzę, że to się może zdarzyć.A zatem tak samo jak inni potrafięnie dopuszczać czegoś do swojej świadomości.Cory ma rację, ale to nieważne.Tato też ma rację, ale nie umie posunąć się dalej.Bóg jestPrzemianą i ostatecznie to On wygrywa, choć istnieje, by nadawać Mu kształt.To za mało: pró-bować tylko przeżyć, ustać na nogach; udawać normalne życie, kiedy z dnia na dzień jest corazgorzej.Jeśli w taki kształt przyoblekamy naszego Boga, przyjdzie dzień, w którym okażemysię za słabi zbyt biedni, zbyt wygłodzeni i schorowani by się obronić.A wtedy zmiotąnas z powierzchni ziemi.Na pewno można zrobić coś jeszcze, coś więcej, aby zgotować sobie lepszy los.Gdzieindziej.Inaczej.Musi być sposób!VIIJesteśmy wszyscy Nasionami Boga, jednak ani bardziej, ani mniejniż jakakolwiek inna postać wszechświata;Wszystko, co jest; wszystko, co się zmienia to Boże Nasiona.Wszystko, co zasiewa Ziemskie %7łyciena nowej niwie, jest Nasieniem Ziemi.Wszechświat to Nasienie Boże.Tylko my, ludzie, jesteśmy Nasionami Ziemi.A Przeznaczeniem Nasion Ziemijest zakorzenić się wśród gwiazd. Nasiona Ziemi: Księgi %7ływych105SOBOTA, 26 KWIETNIA 2025Czasem nazwanie czegoś nadanie temu nazwy lub jej odkrycie pozwala nam zacząćto pojmować.Kiedy znam nazwę rzeczy i wiem, czym ona jest, znacznie łatwiej się do niejzabrać.Całą konstrukcję moich wierzeń, którą oparłam na definicji Boga jako Przemiany i któramnie się wydaje całkiem spójna, będę odtąd nazywać Nasionami Ziemi.Już wcześniej pró-bowałam jakoś nazwać tę moją religię.Gdy mi się nie udało, pomyślałam, że zostawię ją beznazwy, ale to wyjście też mnie nie zadowoliło.Moim zdaniem dopiero nazwany cel daje pełnięidei.No więc właśnie dziś wymyśliłam nazwę; przyszła mi do głowy, kiedy wyrywałam chwastyw ogródku za domem, myśląc o tym, jak to rośliny same się rozsiewają, powierzając przeno-szenie nasion wiatrowi, wodzie, zwierzętom.Same z siebie nie potrafią pokonywać dużychodległości, a jednak w jakimś sensie przemieszczają się.Nawet one nie muszą tkwić w jednymmiejscu, czekając na zagładę.Gdzieś na antypodach, tysiące mil od całego świata, leżą wy-spy na przykład Hawaje albo Wyspa Wielkanocna gdzie roślinność sama rozsiewała sięi rosła na długo przed nastaniem człowieka.Nasiona Ziemi.Jestem Nasieniem Ziemi.Każdy może nim się stać.Myślę, że pewnego dnia będzie naswiele i będziemy zmuszeni przenosić się coraz dalej i dalej od tej obracającej się w ugór ziemi.106* * *Nigdy nie czułam, że nazwę Nasiona Ziemi czy jakąkolwiek inną cząstkę mojej religiiwymyśliłam sama z siebie.Przeciwnie, zawsze odbierałam to jako coś realnego i już istnieją-cego: bardziej odkrycie niż wymysł objawienie, a nie stworzenie.Nawet chciałabym mócuwierzyć, że te idee wzięły się z jakiegoś nadprzyrodzonego zródła że może odbieram prze-słanie od Boga.Ale przecież nie wierzę w istnienie tego rodzaju Boga.Nie, mój jedyny wkładto obserwacje i notatki, w których próbuję opisywać wszystko, co uważam za prawdę tak do-głębnie, tak prosto i bezpośrednio, jak ją odczuwam.Tyle że nigdy mi nie wychodzi.Staramsię, jak mogę, ale nie umiem.Nie jestem dość dobrą pisarką, poetką czy kimkolwiek jeszczepowinnam być, aby mi się udało.Nie mam pomysłu, jak temu zaradzić.Czasem doprowadzamnie to do białej gorączki.Co prawda robię pewne postępy, ale zbyt wolno.Najgorsze dotyczy to nawet trudności, jakie sprawia mi samo pisanie że za każdymrazem, gdy już zrozumiem kapkę więcej, dziwię się, dlaczego musiałam poświęcić tyle czasu:czemu od razu nie pojęłam czegoś tak oczywistego i prawdziwego.Oto jedna jedyna zagadka tkwiąca we wszystkim, jedyny paradoks, nielogiczność, błędnekoło rozumowania czy jak to tam jeszcze można nazwać:Po co istnieje wszechświat?Aby kształtować Boga.107Po co istnieje Bóg?Aby kształtować wszechświat.Nie potrafię się z tym uporać.Próbowałam to jakoś zmienić, próbowałam zarzucić, ale niemogę.To chyba najprawdziwsza prawda, jaką kiedykolwiek napisałam.Jest równie tajemniczai oczywista jak wszystkie inne objaśnienia istoty Boga i wszechświata, które czytałam tylkoże te inne, nawet w najlepszym razie, wydają się niepełne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]