[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dałabym wszystko za.trochę chłodnego powietrza.Więc otwieram frontowe drzwi domu.a za tymi drzwiami jest mroźny zimowy dzień.Pada śnieg.Sople zwisają z dachu na ganku.Robię krok do tyłu i wyglądam przez okna po obu stronach drzwi.i przez okna widzę, że naprawdę jest lipiec.i wiem, że jest lipiec.ciepło.wszędzie jest lipiec.tylko nie za tymi drzwiami.po drugiej stronie tych drzwi.drzwi do grudnia.I wtedy.- Co wtedy? - ponagliła Laura.- Przechodzę przez.- Przechodzisz przez drzwi? - upewniła się Laura.Melanie nagle otwarła oczy, zerwała się z krzesła i ku zdumieniu Dana zaczęła okładać się pięściami z całej siły.Małe dłonie wymierzyły serię gwałtownych ciosów w wątłą pierś, biły po bokach, uderzały w biodra.- Nie, nie, nie, nie! - krzyczało dziecko.- Powstrzymaj ją! - zawołała Laura.Dan już zerwał się łóżka i biegł do dziewczynki.Chwycił ją za ręce, ale uwolniła się z łatwością, która go zaskoczyła.Skąd miała tyle siły?- Nienawidzę! - wrzasnęła Melanie i uderzyła się mocno w twarz.Dan znowu próbował ją złapać.Wykonała unik.- Nienawidzę!Chwyciła garść własnych włosów i próbowała je wyrwać z czaszki.- Melanie, skarbie, przestań!Dan złapał dziewczynkę za nadgarstki i trzymał mocno.Składała się chyba z samych kości i bał się, że zrobi jej krzywdę.Ale gdyby ją wypuścił, zrobiłaby sobie krzywdę.- Nienawidzę! - zaskrzeczała i bryznęła śliną.Laura podeszła ostrożnie.Melanie puściła własne włosy i próbowała podrapać Dana, żeby uwolnić się z jego uścisku.W końcu udało mu się przycisnąć jej ręce do boków, ale wciąż miotała się w prawo i w lewo, kopała go po kostkach i powtarzała:- Nienawidzę, nienawidzę, nienawidzę!Laura ujęła twarz córki w obie dłonie i przytrzymała jej głowę, żeby zmusić ją do słuchania.- Skarbie, co to jest? Czego tak bardzo nienawidzisz?- Nienawidzę!- Czego tak bardzo nienawidzisz?- Przechodzić przez drzwi.- Nienawidzisz przechodzić przez te drzwi?- Ich też.- Kim oni są?- Nienawidzę ich, nienawidzę ich!- Kogo?- Każą mi.myśleć o tych drzwiach, i każą mi wierzyć w te drzwi, a potem każą mi.przechodzić przez te drzwi i nienawidzę ich!- Nienawidzisz swojego taty? -Tak!- Bo każe ci przechodzić przez drzwi do grudnia?- Nienawidzę tego! - zaskomlała dziewczynka z furią i udręką.- Melanie, co się dzieje, kiedy przechodzisz przez drzwi do grudnia? - zapytał Dan.W transie dziewczynka nie słyszała żadnych głosów prócz własnego i matki, więc Laura powtórzyła pytanie.- Co się dzieje, kiedy przechodzisz przez drzwi do grudnia? Melanie zaczęła się krztusić.Nie jadła jeszcze śniadania, więc nie miała czym zwymiotować, ale dostała suchych torsji tak gwałtownych, że przeraziły Dana.Trzymał ją i czuł, jak każdy spazm wstrząsa całym ciałem dziewczynki, jakby miał rozerwać ją na kawałki.Laura nadal obejmowała dłońmi twarz córki, teraz jednak rozluźniła uścisk.Przytrzymywała Melanie i jednocześnie pieściła, wygładzała zmarszczki cierpienia, przemawiała czule do dziecka.Wreszcie Melanie przestała się szamotać, zwiotczała, i Dan włożył ją w ramiona matki.Dziewczynka pozwoliła się objąć i beznadziejnie smutnym głosem, który zmroził serce Dana, powiedziała:- Nienawidzę ich.wszystkich.taty.innych.- Wiem - szepnęła uspokajająco Laura.- Zadają mi ból.tak bardzo boli.nienawidzę ich!- Wiem.- Ale.ale najbardziej ze wszystkich.Laura usiadła na podłodze i wzięła córkę na kolana.- Najbardziej ze wszystkich? Kogo nienawidzisz najbardziej ze wszystkich, Melanie?- Siebie - odparła dziewczynka.- Nie, nie.- Tak - potwierdziła dziewczynka.- Siebie.Nienawidzę siebie.nienawidzę siebie.- Dlaczego, kochanie?- Bo.bo to robię - zatkało dziecko.- Co robisz?- Przechodzę.przez drzwi.- I co się dzieje?- Przechodzę.przez.drzwi.- I co robisz po drugiej stronie, co widzisz, co tam znajdujesz? - pytała Laura.Dziewczynka milczała.- Maleńka? Brak odpowiedzi.- Mów do mnie, Melanie.Nic.Dan pochylił się, żeby obejrzeć twarz dziecka.Odkąd znaleziono ją wędrującą po ulicy nago, dwie noce wcześniej, spojrzenie miała odległe i nieprzytomne, teraz jednak jej oczy były jeszcze bardziej obce i puste niż przedtem.Nawet nie wyglądały jak oczy.Zaglądając w nie, Dan pomyślał, że przypominają dwa owalne okna otwarte na niezmierzoną otchłań, równie pustą jak zimny przestwór kosmosu w centrum wszechświata.Siedząc na podłodze w pokoju motelowym i obejmując córkę, Laura zapłakała bezgłośnie.Wargi jej zadrżały i wygięły się w podkowę.Kołysała córeczkę w ramionach i łzy płynęły jej z oczu, toczyły się po policzkach.Całkowite milczenie podkreślało intensywność jej cierpienia.Wstrząśnięty wyrazem jej twarzy, Dan chciał wziąć ją w ramiona i kołysać tak samo, jak kołysała córeczkę.Zdobył się jedynie na to, żeby położyć jej rękę na ramieniu.Kiedy Izy Laury zaczęły wysychać, Dan powiedział:- Melanie mówi, że nienawidzi siebie za to, co zrobiła.Jak myślisz, co chce przez to powiedzieć? Co ona zrobiła?- Nic - odparła Laura.- Widocznie uważa, że coś zrobiła.- To powszechny syndrom w takich przypadkach, prawie we wszystkich przypadkach maltretowania dzieci -oświadczyła Laura
[ Pobierz całość w formacie PDF ]