Home HomePaul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3 (2)Makuszynski Kornel Romantyczne i dziwne opowiesciAndre Norton Opowiesci ze Swiata Czarownic t (3)Andre Norton Opowiesci ze Swiata Czarownic t (4)Rice Anne Opowiesc o zlodzieju cialt 1 Tolkien. .Niedokonczone.opowiesci.Tom.1Lew Tolstoj Anna KareninaKsięga tysiąca i jednej nocyStanislaw Grzesiuk Piec lat KacetuCarpenter Leonard Conan Renegat
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • grabaz.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Mnieposadzili razem z nimi.Przez całą kolację wymyślali sobie nawzajem, a na koniec pobili się.Inspektor wyszedł do sieni i położył się spać w komorze, kucharka zaczęła sprzątać, myćmiski i łyżki, wymyślając swojemu staruszkowi.Posiedziałem i doszedłem do wniosku, że szybko się ona nie uspokoi.Mówię do niej -Gdzie by tu, mateńko, położyć się spać? Zmęczony jestem drogą.- Zaraz ci, ojczulku,przygotuję.- Przysunęła ławkę do ławy przy oknie frontowym, rozłożyła kawał wojłoku ipołożyła podgłówek.Położyłem się i zamknąłem oczy, jakbym spał.Kucharka długo jeszczekręciła się, wreszcie skończyła, zgasiła ogień i podeszła do mnie.Nagle całe okienko, to wkącie z frontu, rama, szyby, resztki futryny rozleciały się w kawałki i spadły ze strasznymtrzaskiem, cała izba zatrzęsła się, a za oknem rozległ się bolesny jęk, krzyk i słychać byłoszamotanie.Kobieta w przerażeniu wyskoczyła na środek izby i runęła na podłogę.Zerwałemsię nieprzytomny, myśląc, że się pode mną rozwarła ziemia.Patrzę: dwóch wozniców wnosido izby człowieka, całego we krwi, tak że nawet twarzy nie było widać.To jeszcze bardziejmnie przeraziło.Okazało się, że był to kurier, który galopował tu, by zmienić konie.Jegowoznica, nie zdoławszy dobrze skręcić w bramę, wybił dyszlem okno, a ponieważ przeddomem był rów, bryczka wywróciła się, a kurier, upadając, głęboko rozciął sobie głowę ozaostrzony kół, który umacniał przyzbę.Kurier zażądał wody i wina, by przemyć sobie ranę,przyłożył do niej okład z wina, do tego wypił szklaneczkę i krzyknął - Konie! Stojąc przy nimpowiedziałem - Jakże wam, ojczulku, jechać z takim bólem? - Kurier nigdy nie choruje -odpowiedział i pogalopował.Kobietę bez zmysłów woznice zanieśli w kąt przy piecu,przykryli kawałkiem płótna i powiedzieli - Coś dziwnego przytrafiło się jej ze strachu,dojdzie do siebie.A inspektor poprawił sobie i znów poszedł dosypiać.Zostałem sam.Wkrótce kobieta podniosła się i zaczęła chodzić z kąta w kąt, jak szalona, a w końcuwyszła z izby.Po modlitwie poczułem, że opadam z sił i przed świtem trochę zasnąłem.Rankiem pożegnawszy się z inspektorem, wyruszyłem w drogę.Szedłem i wznosiłem mojąmodlitwę z wiarą, ufnością i dziękczynieniem ku Ojcu dobrodziejstw i wszelkiej pociechy,który wybawił mnie od bliskiego nieszczęścia.Sześć lat po tych wydarzeniach przechodziłem obok pewnego żeńskiego monasteru izaszedłem do cerkwi pomodlić się.Gościnnie usposobiona wobec pielgrzymów przeorysza10[40] przyjęła mnie po mszy ipoleciła podać herbatę.Nagle przyjechali do niej nieoczekiwani goście, wyszła do nich, amnie zostawiła z mniszkami, które jej posługiwały.Pokorna mniszka nalewająca herbatępobudziła moją ciekawość i zapytałem - Dawno jesteś, mateńko, w tym monasterze? - Pięć lat- odpowiedziała.- Przyprowadzili mnie tu bez zmysłów i tu Bóg się nade mną zmiłował.Amateńka przeorysza zostawiła mnie u siebie i dokonała postrzyżyn.- Od czego utraciłaśzmysły? - zapytałem.- Z przerażenia.Pracowałam na jakiejś stacji i nocą, gdy spałam, koniewybiły okno.Przeraziwszy się straciłam zmysły.Cały rok moi krewni prowadzali mnie poświętych miejscach i dopiero tu wróciłam do zdrowia.Usłyszawszy to uradowałem się wduszy i sławiłem Boga, który tak mądrze z wszystkiego wyprowadza dobro.10[40]to w oryginale igumen'ja (rodz.m.: igumen), przełożona monasteru, z greckiego egoumene, jw.; por.grecki hegoumenos, prowadzący.Przeorysza (rodz.m.: przeor), przełożona klasztoru żeńskiego, od łac.prior, pierwszy starszy, znaczniejszy. - Wiele byłoby jeszcze do opowiadania - rzekłem zwracając się do mego ojca.- Gdybyopowiadać po kolei, to i trzech dni by nie starczyło, ale może dodam jeszcze jeden przypadek.Był jasny, letni dzień, gdy w pobliżu drogi zobaczyłem cmentarz, albo lepiej: cały zespółcmentarny, to znaczy jeszcze cerkiew i kilka domów dla duchownych i służby cerkiewnej.Dzwonili na mszę i poszedłem tam.Szli tam także mieszkający w pobliżu ludzie.Inni, niedochodząc do cerkwi, siedzieli na trawie i widząc mnie spieszącego się mówili: Nie spieszsię.Nastoisz się do woli zanim zacznie się msza.Odprawia się tu bardzo długo, kapłan choryi jakiś opieszały.Rzeczywiście odprawiało się bardzo długo, kapłan młody, ale straszliwiechudy i blady, celebrował bardzo powoli, zresztą bardzo uroczyście.Na końcu mszy wygłosiłz uczuciem przepiękne, zrozumiałe kazanie o tym, jak posiąść miłość ku Bogu.Kapłan poprosił mnie do siebie i zatrzymał, bym zjadł obiad.Przy stole powiedziałem - Jakuroczyście i dostojnie odprawiasz mszę, ojcze! - Tak, odpowiedział - choć przychodzącym tosię nie podoba i szemrzą, ale co zrobić.Każde słowo modlitwy muszę najpierw rozważyć,porozkoszować się nim, a dopiero potem mogę już wypowiedzieć je głośno, bo bezwewnętrznego odczucia i przyjęcia każde wypowiedziane słowo będzie i dlawypowiadającego je, i dla innych bezużyteczne.Cała rzecz polega na życiu wewnętrznym iuważnej modlitwie! Ale jak mało ludzi zajmuje się tymi sprawami -dodał.- To dlatego, że niechcą, nie dbają o duchowe, wewnętrzne oświecenie - powiedział kapłan.Znów zapytałem -Ale jak je osiągnąć? Wydaje się to bardzo trudne.- Ani trochę.Aby oświecić się w duchu ibyć człowiekiem uważnym, wewnętrznym, należy wziąć jakikolwiek tekst z Pisma Zwiętego ijak najdłużej skupić tylko na nim jednym całą uwagę i rozważania, a otworzy się światłozrozumienia.W ten sam sposób należy postępować przy modlitwie: jeśli chcesz, by była onaczysta, prawa i by przynosiła pocieszenie, należy wybrać jakąś modlitwę krótką, składającąsię ze słów niewielu, ale mocnych, i powtarzać ją wielekroć i długo, a wtedy poczujesz chęćmodlitwy.Bardzo spodobało mi się to pouczenie dane przez kapłana: jakże było onopraktyczne, proste, a jednocześnie głębokie i pełne mądrości! W myślach dziękowałem Bogu,że ukazał mi takiego prawdziwego pasterza swego Kościoła.Po zakończeniu posiłku kapłan powiedział do mnie - Prześpij się po obiedzie, a ja zajmę sięczytaniem Słowa Bożego i przygotowaniem jutrzejszego kazania.- Wyszedłem do kuchni.Nie było tam nikogo, tylko w kącie, zgarbiona, siedziała jakaś wiekowa staruszka i kaszlała.Siadłem w pobliżu okienka, wyjąłem z torby moje Dobrotolubije i zacząłem sobie pocichutku czytać.Na koniec usłyszałem, że siedząca w kącie staruszka nieustannie szepczeJezusową modlitwę.Ucieszyłem się słysząc często wypowiadane Najświętsze Imię Pańskie imówię do niej - Jak to dobrze, mateńko, że wciąż odmawiasz tę modlitwę! To najbardziejchrześcijańskie, zbawiające zajęcie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •