[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sęp położył chochlę i walnął krzyczącego kilka razy w twarz.Ten odszedł dalej i wymyślał, już po rosyjsku.Taka rzecz niemożliwa była do 1943 r.- zabiliby go na pewno.Posterunek siedzący przed wejściem zapytał łamanym językiem niemieckim Sępa, za co uderzył więźnia.- To jest moja rzecz, nie twoja! - odpowiedział Sęp.- O, job twoju mat! - krzyknął posterunek i poderwał karabin do ramienia, a Sęp błyskawicznie zniknął w tunelu.Jednego dnia sam pchałem wózek - obcy wózek, w którym były worki z cementem.Odepchnąłem go za zakręt i wózek spadł mi z toru.Postanowiłem sam ustawić go na torze.Przyniosłem gruby drewniany kloc i długi drąg.Kloc położyłem w poprzek na torze przy samym wózku; jeden koniec drąga wsadziłem pod wózek, a drugi przyciągnąłem do ziemi; docisnąłem go prawie do ziemi ciężarem całego ciała i przesunąłem w bok.Już wózek jedną stroną stał na torze.Odbywało się to tuż przy drutach, za którymi stał na posterunku Ukrainiec-SS.Przyglądał się z ciekawością, jak ja sam dam sobie radę z postawieniem wózka na torze, a w końcu nie wytrzymał i zaczął mi doradzać, co mam robić - po polsku.Gdy już wstawiłem wagon na tor, esesman pochwalił mnie, że jestem cwaniak i mołodiec chłopak.Odpowiedziałem mu coś i zaczęliśmy rozmowę.Rozmawialiśmy dłużej jak godzinę.Pytał mnie o warunki i życie w obozie, a sam opowiadał o swoim życiu.Pytał mnie, kto są ci ludzie, którzy przebywają w obozie, i za co siedzą.Bałem się z początku mówić mu wszystko, co myślałem, i powiedziałem, że ja coś powiem, a on później pokaże na mnie i mnie wykończą.- Jak się boisz, to nie gadaj - powiedział mi.I tu mnie wziął pod włos, jak to mówią po warszawsku.Gadałem mu wszystko, co chciał.Ja o nim dowiedziałem się, że jest Polakiem spod Lwowa, że był w wojsku rosyjskim, dostał się do niewoli, a z niewoli do Gusen na posterunek.- A jak się tu dostałeś? - pytam.- A ty jak się dostałeś? - odpowiedział.- Mnie złapali i wsadzili siłą.- To mnie tak samo - tylko że z tej strony drutów i z karabinem.Ja sam dobrze nie wiem, jak to się stało - mówił dalej.- W obozie jenieckim wybrano nas kilkudziesięciu i zawieziono do innego obozu, gdzie ćwiczyliśmy z kijami zamiast karabinów.A później nikt nas o nic nie pytał, ubrali w mundury i powysyłali w różne strony.Ja trafiłem tutaj.- A uciekać nie możesz? - zadałem odważne pytanie.- Ciężko uciec - odpowiedział.- Jak złapią, to rozwalą.Byłem bystrzejszy od niego.Zobaczyłem, że zbliża się esesman - komendant wartowników.Był jeszcze daleko, ale nie chciałem narazić tego, z którym rozmawiałem; powiedzieliśmy sobie wzajemnie: Cześć, trzymaj się! - i popchnąłem dalej wózek.Gdy wracałem, kontrolujący esesman był już blisko, ale przeszedłem tak, jakby stojący posterunek był powietrzem, nawet w tym kierunku nie spojrzałem.Więcej go nigdy nie widziałem.Innym razem w obozie jeden blokowy chciał wpędzić na druty Kowalskiego - tego handlarza.Kowalski nie dawał się.Blokowy go bił, ale nie mógł podejść za nim na pas zakazany, tuż przy drutach.Kto wszedł na ten pas, posterunek powinien strzelać.Blokowy chciał go wpędzić za to, że Kowalski handlował przed jego blokiem, a złapany nie dał sobie zabrać papierosów.Posterunek stojący za drutami odezwał się po rosyjsku:- Nic się nie bój, podejdź bliżej i stań, a jak będzie chciał wpędzić ciebie dalej, to strzelę do niego.Działo się to przy szczytowej umywalni.Blokowy stał przy samym rogu umywalni i bał się dalej wyjść.Gdy wychylił się trochę, posterunek strzelił - ale nie trafił - a do Kowalskiego krzyknął, żeby uciekał, i wskazał mu na drugą stronę umywalni.Uciekł - a blokowemu odeszła chęć dalszego gonienia.Pewnego dnia znów Ukrainiec-SS zastrzelił Niemca, który poszedł rwać polne kwiaty w pobliżu linii posterunków.- Czego chcesz? - zapytał po rosyjsku.- Kwiatów szukam - odpowiedział mu po niemiecku.Wtedy posterunek pokazał mu ręką, że bliżej niego rosną ładne kwiatki, i pokazując, mówił spokojnie po rosyjsku:- Chodź tutaj, pójdziesz na swobodę.Gdy Niemiec podszedł bliżej, posterunek strzelił.Zranił go tylko, bo Niemiec upadł i głośno darł mordę.- Co? Krzyczysz? - zapytał posterunek.- No, to więcej po niemiecku krzyczał nie będziesz! - Strzelił drugi raz.i trup.Innym razem, gdy wychodziliśmy na apel i czekaliśmy już przy placu na sygnał wymarszu, na plac wystawiono z bloku 3 kozioł, do którego przywiązano młodego Rosjanina.Mógł mieć 17 lat.Widocznie uciekał z obozu i został złapany - a my nic nawet nie wiedzieliśmy.Bili go, a jeden esesman pytał go po rosyjsku, którędy przeszedł.Jak powie, to nie będą bili i nic mu nie zrobią.- Zabijcie, a nie powiem! - odpowiedział chłopak.Odbywało się to kilka metrów przede mną, więc wszystko dokładnie widziałem i słyszałem.Ten, który pytał, to nie Rosjanin, tylko Niemiec, który znał język rosyjski.Gdy chłopaka bili bykowcem, to wrzeszczał z bólu; wtedy inny esesman uderzał go równocześnie dwiema pięściami w skronie.Uderzenia zamraczały go.Przestawał krzyczeć.Wtedy przestawali bić i znów pytał esesman:- Powiedz tylko, którędy przeszedłeś, a nie uderzymy więcej i nic ci nie będzie.Pokaż nam tylko, którędy przeszedłeś.- Zabijcie, nie powiem! - jednakowo odpowiadał chłopak i znów zaczynał się nowy cykl: bicie, krzyk, bicie w skroń i znów pytania i jednakowa odpowiedź: zabijcie - nie powiem.Wreszcie przestali bić i jeden esesman zaprowadził go do krematorium, z którego już nigdy nie wyszedł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]