Home HomeSimak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (2)Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III (SCAN dalMoorcock Michael Sniace miast Sagi o Elryku Tom IV (SCAN dalMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalMcCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN dAdobe Photoshop 7.0 PL podręcznik uzytkownikaMika Waltari Egipcjanin SinuheGiovanni Boccaccio Dekameron tom 1Wierciński Andrzej Magia i religia. Szkice z antropologii religii
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • jajeczko.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Ten był dyskredytowany zarzutami złej budowy, wiedzy i woli, a nie były to jeszcze dyskwalifikacje skrajne.Powstała koncepcja niewiadomego autorstwa, skwapliwie podchwycona przez prasę, łącząca słabości tego wykładu z końcem GOLEMA.Podług tej koncepcji za spotęgowanie mocy umysłowej przychodzi płacić jej krótką żywotnością.Była to próba utworzenia psychopatologii maszynowego rozumu.Wszystko, co GOLEM mówił o topozofii, miało być jego paranoicznym bredzeniem.Naukowi komentatorzy telewizji prześcigali się w wyjaśnianiu, że wygłaszając ostatni wykład GOLEM znajdował się już w stanie rozkładu.Naukowcy z prawdziwego zdarzenia, którzy mogli odeprzeć te wymysły, milczeli.Najwięcej mieli do powiedzenia o GOLEMIE ludzie, których nigdy do siebie nie dopuścił.Rozważaliśmy z Crevem i kolegami, czy warto wdać się w polemikę z tą lawiną głupstw, lecz poniechaliśmy tego, bo argumenty oparte na faktach przestały się liczyć.Publiczność czyniła bestsellerami książki, które nic nie mówiły o GOLEMIE, wszystko za to o ignorancji ich autorów.Autentyczny był tylko wspólny im ton nie ukrywanej satysfakcji, że GOLEM znikł razem ze swoją przytłaczającą przewagą, więc można było dać upust resentymentom, jakie budził.Nie dziwiło mnie to ani trochę, zastanawiało za to milczenie świata nauki.Ta fala sensacyjnych fałszerstw, która obrodziła dziesiątkami przeraźliwie bezmyślnych filmów o „potworze z Massachusetts”, opadła wreszcie po roku.Zaczęły się pojawiać prace nadal krytyczne, ale wyzbyte agresywnej niekompetencji tamtych.Zarzuty kierowane do ostatniego wykładugrupowały się wokół trzech spraw.Najpierw nieracjonalny miał być ferwor GOLEMOWEGO ataku na uczuciowe życie człowieka z miłością na czele.Dalej — za niespójny i uwikłany w sprzeczności uznawano wywód o pozycji, jaka Rozum zajmuje we Wszechświecie.I wreszcie wytykano temu wykładowi niemiarowość, upodabniającą go do filmu, wyświetlanego zrazu wolno, a potem z rosnącym przyspieszeniem.GOLEM miał się zrazu rozwodzić nad zbędnymi szczegółami, a nawet powtarzać fragmenty pierwszego wykładu, a pod koniec szedł na niedopuszczalne skróty, poświęcając jednozdaniowe ogólniki temu, co wymagało wyczerpującego omówienia.Zarzuty te były i zarazem nie były zasadne.Były takie, gdy się ujmowało wykład w izolacji od wszystkiego, co zaszło przed nim i po nim.Nie były, ponieważ GOLEM to właśnie włączył do swego ostatniego wystąpienia.Złączył też w swojej wypowiedzi dwa różne wątki.Raz mówił do wszystkich obecnych w sali Instytutu, a raz do jednego tylko człowieka.Był nim Creve.Zorientowałem się w tym jeszcze podczas wykładu, znałem bowiem spór o naturę świata, który Creve usiłował narzucić GOLEMO—Wl w naszych nocnych rozmowach.Mogłem więc później wyjaśnić nieporozumienie, powstałe od tej dwoistości, lecz nie zrobiłem tego, bo Creve sobie tego nie życzył.Potrafiłem to zrozumieć.GOLEM nie urwał dialogu tak nagle, jak się to wydawało postronnym.Świadomość ta była dla Creve — a też i dla mnie — tajemną pociechą w tym trudnym czasie.Jednakowoż ani Creve, ani ja nie potrafiliśmy początkowo rozpoznać w całej pełni podwójności tego wykładu.Także ci, którzy gotowi byli przyjąć główna w antropologii GOLEMA zasadę konstrukcyjną człowieka, poczuli się ugodzeni jego atakiem na miłość, ukazaną jako „maska doznaniowego sterowania”, którą molekularna chemia zmusza nas do posłuchu.Lecz mówiąc to, mówił jednocześnie, że odtrąca wszelkie uczuciowe przywiązanie, ponieważ nie może odpłacić go taką samą monetą.Gdyby je okazał, byłoby tylko naśladownictwem obyczajów gospodarzy przez obcego, więc w gruncie rzeczy oszustwem.Z tego samego powodu rozwodził się nad swoją bezosobowością i nad naszym wysiłkiem uczłowieczenia go za wszelką cenę.Wysiłek ten oddalał nas od niego, jakże więc nie miał mówić o tym, skoro miał mówić o sobie.Teraz dziwię się już tylko, jak mogły ujść naszej uwagi te miejsca wykładu, które właściwym znaczeniem wypełniły zajścia najbliższej nocy.Myślę, że GOLEM ułożył tak swoją ostatnią mowę z intencją żartu.Może się to wydawać niezrozumiałe, bo doprawdy trudno0 sytuację, w której żartobliwość byłaby jeszcze mniej stosowna.Ale jego poczucie humoru nie było na ludzką miarę.Zapowiadając, jak NIE rozstanie się z nami, już się właśnie rozstawał.Zarazem nie kłamał mówiąc, że nie odejdzie bez słowa.Wykład był pożegnaniem.Powiedział to wyraźnie.Nie pojęliśmy tego, bo nie chcieliśmy tego pojąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •