Home HomeWaltari Mika Egipcjanin SinuheAgatha Christie Uspione morderstwoAsimov Isaac Agent Fundacji (2)Farmer Philip Jose ÂŚwiat Rzeki 04 Czarodziejski labiryntNiemcewicz Julian Ursyn Pamiętniki czasów moichK.W. Wójcicki KlechdyStrugaccy A. i B Trudno byc bogiem (2)Jordan Robert Oko Swiata t.1Le Guin Ursula K Opowiadanie swiataSlaughter Karin Will Trent 06 Zbrodniarz
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lolanoir.htw.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Tylko księżniczka Baketaton podeszła do zwłok matki i dotykając pięknymi rękami jej ciemnych dłoni rzekła:– Źle zrobił twój mąż, matko, że pozwolił ludowi rozszarpać twoich murzyńskich czarowników.– A do mnie powiedziała: – Ci czarownicy to wcale nie byli źli ludzie, niechętnie przebywali tutaj w pałacu i tęsknili do swoich puszcz i palmowych chatek.Nie powinno się było ich karać za postępki mojej matki.Tak to spotkałem księżniczkę Baketaton, patrzyła na mnie i mówiła do mnie, ja zaś wielce byłem ujęty jej dumną postawą i podziwiałem jej piękną twarz.Pytała mnie o Horemheba i naśmiewała się z mojego przyjaciela mówiąc:– Horemheb jest niskiego pochodzenia i mowa jego jest prostacka, ale gdyby wziął sobie żonę, mógłby dać początek możnemu rodowi.Czy nie wiesz, Sinuhe, dlaczego nie wziął on sobie żony?Odparłem:– Nie jesteś pierwszą, która o to pyta, księżniczko Baketaton, ale ze względu na twą piękność tobie tylko jedynej opowiem to, czego nie ważyłem się powiedzieć nikomu innemu.Gdy Horemheb jeszcze jako chłopiec po raz pierwszy przybył do pałacu, zobaczył tam przypadkiem księżyc.Od tej chwili nie mógł patrzeć na żadną kobietę ani stłuc z nią dzbana.Ale jak to jest z tobą, Baketaton? Nie ma na świecie drzewa, które by wiecznie stało w kwieciu, lecz każde drzewo powinno kiedyś zrodzić owoc.Jako lekarz chętnie widziałbym twoje biodra nabrzmiałe płodnością.Dumnie odrzuciła głowę w tył i rzekła:– Wiesz doskonale, Sinuhe, że krew moja jest zbyt święta, by mogła się zmieszać nawet z najszlachetniejszą w Egipcie krwią.Dlatego też byłoby najlepiej, gdyby mój brat wziął mnie za małżonkę stosownie do dobrego zwyczaju, i z pewnością już dawno urodziłabym mu syna.Ponadto, gdybym miała władzę, kazałabym oślepić tego Horemheba, bo haniebna jest dla mnie myśl, że odważył się podnieść oczy na księżyc.Powiem ci też otwarcie, Sinuhe, że już sama myśl o mężczyźnie przeraża mnie, bo dotknięcia mężczyzn są szorstkie i bezwstydne, a ich twarde członki miażdżą wątłą kobietę.Toteż sądzę, że ogromnie się przesadza ową radość, którą mężczyzna może dać kobiecie.Ale oczy jej rozbłysły z podniecenia i mówiąc te słowa oddychała gwałtownie, i widziałem, że rozmowa taka sprawia jej wielką rozkosz.Toteż podniecałem ją jeszcze bardziej mówiąc:– Widziałem, jak mój przyjaciel, Horemheb, samym tylko napięciem mięśni rozerwał mocną miedzianą obręcz, którą włożono mu na ramiona.Członki jego są długie i okazałe, a pierś dudni jak bęben, gdy wpada w gniew i bije się w piersi pięściami.A damy dworskie biegały za nim jak kotki i może zrobić, co tylko zechce, z każdą, która mu się spodoba.Księżniczka Baketaton spojrzała na mnie ostro, a jej malowane usta drżały i oczy płonęły, gdy rzekła gwałtownie:– Sinuhe, to, co mówisz, jest mi wstrętne i nie rozumiem, dlaczego wciąż wracasz do tego Horemheba.Jest on w każdym razie kimś, kto urodził się ze stopami umorusanymi gnojem, i nawet samo jego imię jest dla mnie obrzydłe.Doprawdy chciałabym zrozumieć, dlaczego mówisz do mnie o takich rzeczach przy martwym ciele mojej matki.Nie chciałem jej przypominać, kto pierwszy sprowadził rozmowę na Horemheba.Toteż udałem, że żałuję swoich słów, i rzekłem:– O Baketaton, pozostań kwitnącym drzewem, bo ciało twoje nie starzeje się i możesz kwitnąć jeszcze przez wiele lat.Powiedz, czy matka twoja nie miała rzeczywiście żadnej zaufanej damy dworu, która by płakała i biadała przy jej zwłokach, dopóki nie zabiorą ich do Domu Śmierci i wynajęte płaczki nie zaczną nad nią łkać i wyrywać sobie włosów? Gdybym mógł, płakałbym sam, ale jestem lekarzem i moje łzy dawno już wyschły w zetknięciu ze śmiercią.Życie jest jak upalny dzień, może śmierć jest jak chłodna noc.Życie jest jak płytka zatoka, Baketaton, może śmierć to głęboka, czysta woda.Odparła:– Nie mów do mnie o śmierci, Sinuhe, bo życie ma jeszcze miły smak w moich ustach.Ale istotnie hańba, że nikt nie płacze przy zwłokach mojej matki.Sama nie mogę naturalnie tego robić, bo nie przystoi to mojej godności i farba zaczęłaby spływać z moich rzęs, i zniszczyłaby szminki na moich policzkach.Ale przyślę tu jakąś damę dworu, żeby płakała wraz z tobą, Sinuhe.Obróciłem wszystko w żart i powiedziałem do niej:– O boska Baketaton, piękność twoja podnieciła mnie, a twoje słowa dolały oliwy do ognia.Przyślij więc jako płaczkę jakąś starą i brzydką kobietę, żebym w moim podnieceniu nie uwiódł jej i w ten sposób nie ściągnął sromu na dom żałoby.Pokiwała głową z wyrzutem i odparła:– Sinuhe, Sinuhe, że też ty się nie wstydzisz tych wszystkich głupstw, które wygadujesz.Nawet jeśli nie boisz się bogów, jak o tobie mówią, to powinieneś przynajmniej mieć szacunek do śmierci.Ale że była kobietą, wcale nie czuła się urażona moimi słowy i odeszła obiecując przysłać dworską damę, żeby płakała przy zwłokach jej matki, dopóki nie przybędą tragarze z Domu Śmierci.Ja miałem jednak swój cel, gdy tak bezbożnie wyrażałem się przy zwłokach umarłej.Niecierpliwie czekałem na damę dworu, a gdy przyszła, okazało się, że jest o wiele starsza i brzydsza, niż śmiałem się tego spodziewać, bo w domu kobiet królewskiej matki wciąż jeszcze mieszkały wszystkie żony jej zmarłego małżonka i żony faraona Echnatona, i ich mamki, i damy dworu.Ta, która przyszła, nazywała się Mehunefer i twarz jej świadczyła o tym, że lubi mężczyzn i wino.Zgodnie ze swoimi obowiązkami zaczęła płakać i szlochać, i rwać włosy przy zwłokach wielkiej matki królewskiej.Przez ten czas przyniosłem wina, a gdy już popłakała przez chwilę, zgodziła się napić wina, gdyż jako lekarz zapewniałem ją, że wcale jej to nie zaszkodzi w jej wielkiej żałobie.Gdy piła, zacząłem się do niej zalecać i mówić o jej dawnej piękności.Mówiłem też o dzieciach i o małych córeczkach faraona Echnatona, aż wreszcie na pozór niewinnie zapytałem:– Czy to istotnie prawda, że wielka królewska matka była jedyną małżonką wiecznego faraona, która urodziła mu syna?Mehunefer spojrzała na zmarłą z przerażeniem i potrząsnęła głową, by mi przeszkodzić w mówieniu.Zacząłem więc znowu jej pochlebiać i mówić o jej włosach, szatach i klejnotach, a także o jej oczach i wargach, dopóki nie zapomniała zupełnie o płaczu i nie zaczęła mi się przyglądać z zachwytem.Bo w takie słowa kobieta wierzy zawsze, nawet jeśli wie, że to nieprawda, a im bardziej jest stara i brzydka, tym pewniej w to wierzy, gdyż bardzo chce w to wierzyć.Tak więc zostaliśmy dobrymi przyjaciółmi i gdy tragarze z Domu Śmierci przyszli i zabrali zwłoki, ona zaprosiła mnie do swoich komnat w domu kobiet faraona, ogromnie się wdzięcząc, i piliśmy tam dalej wino [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •