Home HomeHiggins Clark Mary Carol Przybierz swoj dom ostrokrzewemChristie Agata Dom Przestepcow (SCAN dal 786)Chmielewska Joanna Nawiedzony dom (SCAN dal 730) 4[4 1]Erikson Steven Dom Lancu Dawne DniGrisham John Malowany Dom (SCAN dal 1066)Christie Ahatha Dom nad kanalem (2)Christie Agatha Dom PrzestepcowChmielewska Joanna Nawiedzony Dom (2)King Stephen Czarny dom 2Php4 Od Podstaw (Helion)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anna-weaslay.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Wierzę, że twe obecne przybycie nie jest bez znaczenia, właśnie teraz, kiedy czuję się osaczo­na i kiedy nie mam się do kogo zwrócić, gdy moi naj­lepsi doradcy, a nawet przyjaciele, przypominają bar­dziej wrogów niż przyjaciół.Irielle!- Tak, o Pani - odezwała się Irielle pełna lęku.Zawsze dotąd Kerridis zwracała się do niej głosem matki folgującej rozbrykanemu dziecku.Teraz zaś jej głos był kamiennym głosem surowej władczyni.- Masz zrobić wszystko, by nie przeszkodzono mi ponownie aż do zebrania się Wielkiej Rady, inaczej niech nas wszystkich chaos pochłonie! I tylko nie złam tego zakazu! - Słowa Kerridis zabrzmiały jak trzask bicza.Z opuszczoną głową Irielle wyszeptała: - Będę posłuszna, Pani.- Cieniu, podejdź.- Kerridis wyciągnęła dłoń w jego stronę.Fenton ujrzał blask wielkiego, migoczącego diademu.Wysoka korona ocieniała część twarzy Kerridis.Nagle tajemniczy blask zamigotał silniej, ziemia zawirowała pod stopami Fentona, a mgliste, słoneczne światło znik­nęło.Cam stał teraz spowity zielonkawą poświatą, przenikającą przez welony z mchu i zasłonę wodospa­du.Poczuł na czole kojący chłód drobinek wody.Kerridis siedziała na posłaniu utkanym z aksamit­nych mchów.Promienie światła odbite od zasłony wodospadu rozjaśniały jej twarz.Wyglądała tak, jakby by­ła spowita w połyskującą światłość, a jej oczy rzucały błyskawice.Fenton drgnął przestraszony.Uśmiechnęła się smutno, gdy to spostrzegła.- Zbieram siły przed Radą.Będę potrzebowała wielkiej mocy, by stawić czoło mym przyjaciołom i wrogom - odezwała się.- Na szczęście nie potrze­buję jej w rozmowie z tobą.Nie powinnam ukazywać się Irielle w takiej postaci, wszak ona nie ma złych za­miarów.- Powoli uniosła połyskujące od klejnotów dłonie na wysokość czoła.Zdjęła koronę, odłożyła ją na bok i oczom Fentona ukazała się blada, smutna twarz kobiety, która była ubrana w seledynową szatę, luźno spływającą po jej smukłym ciele.Włosy Kerridis, deli­katnie okalające jej twarz, również jakby straciły swój dawny blask.Westchnęła i powiedziała:- Jesteś zmęczony, podejdź tu.Oto vrill, powinien ci ulżyć.Palce Fentona zacisnęły się na małym, podłużnym, seledynowym kamieniu.Poczuł ulgę.Skurcze, które do­tychczas chwytały jego mięśnie, zelżały.Kerridis zapro­siła go skinieniem ręki, by usiadł.Zatonął w czymś, co wydawało się łożem z mchu.- Findhal twierdzi, że stanowisz dla nas zagrożenie.Wydaje mu się tak dlatego, że żelazory podążają wszę­dzie tam, gdzie ty się znajdujesz.Ale żelazory były w tym świecie długo przed twoim przybyciem i jeśli ktoś je sprowadził to Pentarn.Nie wierzę, byś był z nim sprzymierzony przeciwko nam.- Nie - rzekł Fenton.- Jestem przerażony, bo że­lazory przedostały się również do mojego świata, a gdy o tym mówię, nikt nie chce mi wierzyć.Kerridis uśmiechnęła się nieznacznie.- Wydaje mi się, że wszyscy wolelibyśmy nie wie­rzyć w żelazory, gdyby tylko nasza niewiara mogła zmusić je do odejścia.Być może istnieją światy, w któ­rych są one mile widziane i życzyłabym sobie, żeby tam pozostały.Findhal ma oczywiście rację, kiedy mówi, że powinniśmy wzmocnić nasze środki bezpieczeństwa i sprzymierzyć się z każdym światem, który będzie nam skłonny pomóc.Sądzę, że Pentarn przekonał żelazory, by uczyniły nas głównym celem ataków.Im to odpo­wiada, bo my i nasze zwierzęta jesteśmy dla nich wyma­rzonym żerem - mówiąc to Kerridis wzdrygnęła się.- To prawda, że one boją się naszych vrillowych mie­czy, tak samo jak my boimy się dotyku ich ciał, ale mi­mo to są silniejsze i liczniejsze od nas.Nie wiem, czy uda nam się je powstrzymać, ponieśliśmy już bardzo ciężkie straty.- Jak Pentarn zdołał to uczynić? - spytał Fenton.- Nie jestem pewna - odpowiedziała - ale sądzę, że znalazł sposób na otwieranie Bram naszego świata bez pośrednictwa Domu na Rozstajach.Strażnicy Do­mu są zaprzysiężeni, aby utrzymywać równowagę mię­dzy światami.Drapieżniki nie mogą więc przechodzić z jednego wymiaru do drugiego poza okresami, gdy Bramy same się otwierają.Jeśli Pentarn był w stanie je otworzyć, można by go przekonać, żeby je zamknął.Wiem, co mogłoby go przekonać, ale nie mam zamiaru tego uczynić.- Co mogłoby go przekonać? - zapytał Fenton, choć właściwie znał już odpowiedź.- Chce odzyskać swego syna.Chce, by Joel Tarns­son wrócił do niego.Ja jednak przyrzekłam Joelowi, że na zawsze może znaleźć u nas schronienie i nie złamię raz danego słowa.W Domu na Rozstajach powiedzenie „Nie ufaj Alfarom" jest przysłowiowe i czasami oba­wiam się, że to prawda.Nigdy nie wyglądamy dwa razy tak samo, ale jest tak dlatego, że nasz świat podlega ciągłym zmianom, a my musimy się zmieniać wraz z przypływami i odpływami czasu naszego świata [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •