Home HomeCameron Christian Tyran 1 TyranFowler Christopher Siedemdziesišt siedem zegarówChristopher J. O'Leary, Robert A. Straits, Stephen A. Wandner Job Training Policy In The United States (2004)Œwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian(1)Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq ChristianJacq Christian Œwietlisty kamień 03 Paneb OgnikSwieci W Dziejach Narodu PolskiEddings DavCornwell Bernard Trylogia Arturiańska Tom 2 Nieprzyjaciel Boga (3)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam0012.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Sąsiedzi zaczęli snuć różne domysły na temat dziwnych mieszkańców,którzy przyjeżdżają i wyjeżdżają o dość niezwykłych porach.Samochody różnych ma-rek pojawiały się nieraz w środku nocy, by zaraz wyruszyć z powrotem, a ludzi na pro-wincji ciekawi życie bliznich.W końcu policja urządziła najazd, zgarnęli trochę gotów-ki i aresztowali trzech mężczyzn, w tym jednego, którego zidentyfikowali. I co, nigdzie was to nie doprowadziło? Właściwie nie.Aresztowani nie chcieli mówić, mieli dobrych obrońców i chociażdostali długie wyroki, w półtora roku byli na wolności.Bardzo sprytnie to załatwiono. Zdaje się, że czytałem coś na ten temat.Jeden z oskarżonych wyparował ze spa-cerniaka, gdzie pilnowało go dwóch strażników. Tak właśnie było.Ucieczkę świetnie przygotowano i wydano na to bajońskiesumy.Uważamy jednak, że ten, kto odpowiadał za pracę drobnych płotek, zrozumiałponiewczasie swój błąd.Po prostu zbyt długo korzystali z jednego domu i w ten sposóbściągnęli na siebie uwagę okolicznych mieszkańców.I być może ktoś potem wykombi-nował, że lepiej mieć nawet trzydzieści domów, ale w różnych miejscach.Jacyś ludzie na przykład matka z córką albo emerytowany wojskowy z żoną  przychodzą i ku-pują dom.Mili, spokojni mieszkańcy zabierają się do remontu, angażują miejscowych110 hydraulików i innych fachowców, potem sprowadzają z Londynu dekoratorów wnętrzi tak dalej.Po paru latach pod byle pretekstem wystawiają dom na sprzedaż i wynosząsię za granicę.I tak się to odbywa.Wszystko w naturalny sposób, milutko i przyjem-nie.Wprawdzie podczas ich zamieszkiwania dom służył do dość niezwykłych celów,ale coś takiego nikomu nie przyjdzie do głowy.Odwiedzali ich przyjaciele, nie za czę-sto, od czasu do czasu.Pewnego wieczora odbyło się większe przyjęcie  może roczni-ca ślubu, może urodziny.Brało w nim udział kilka par w średnim i bardziej podeszłymwieku.Przyjechało dużo samochodów& Powiedzmy, że w ciągu pół roku miało miej-sce pięć poważnych rabunków, ale gotówka za każdym razem spływała nie do jedne-go, tylko do pięciu różnych domów w pięciu różnych częściach kraju.To zaledwie przy-puszczenie, drogi Tommy, na razie wciąż nad nim pracujemy.A gdyby ta twoja starusz-ka podarowała komuś obraz z wizerunkiem któregoś z tych właśnie domów? Gdybytwoja żona gdzieś go rozpoznała i udała się na przeszpiegi? Komuś mogłoby się to niespodobać i wtedy& To bardzo daleko idące. O tak, zgadzam się z tobą.Ale żyjemy w  bardzo daleko idących czasach, a w na-szym szczególnym światku zdarzają się niewiarygodne rzeczy.2Tommy na nieco miękkich nogach wysiadł z czwartej tego dnia taksówki i obrzuciłaprobującym spojrzeniem najbliższą okolicę.Znajdował się w małym cul-de-sac* wci-śniętym skromnie pod jedną z wypukłości Hampstead Heath i zabudowanym z takzwanym artystycznym rozmachem.Każdy dom różnił się diametralnie od swego sąsia-da, a ten konkretny składał się z dużej pracowni ze świetlikami w dachu i doczepionejdo niej z jednej strony (niczym narośl na dziąśle) przybudówki z trzema sypialniami.Do pracowni prowadziły z zewnątrz drabinowe schody, pomalowane na jaskrawozie-lony kolor.Tommy otworzył furtkę, ścieżką dotarł do drzwi i nie zauważywszy dzwon-ka, posłużył się kołatką.Nie doczekał się odpowiedzi, więc po chwili zapukał ponownie,tym razem nieco energiczniej.Drzwi otworzyły się tak gwałtownie, że o mało co nie upadł.W progu stała kobie-ta  na pierwszy rzut oka najzwyczajniejsza w świecie.Miała okrągłą, płaską jak nale-śnik twarz z ogromnymi oczami, z których każde miało inny kolor  jedno było zielo-ne, drugie zaś piwne.Nad wyniosłym czołem sterczał dziki gąszcz włosów.Nosiła fio-letowy kombinezon, pokryty plamami z gliny, ale dłoń przytrzymująca drzwi była nie-zwykłej wprost piękności.*Zaułek111  Och  mruknęła. O co chodzi? Jestem zajęta. Pani Boscowan? Tak.Czego pan chce? Nazywam się Beresford.Czy mógłbym z panią zamienić kilka słów? Sama nie wiem.A musi pan? Czy może chodzi o jakiś obraz?  Zerknęła na pa-kunek pod pachą Tommy ego. Owszem, sprawa dotyczy jednego z obrazów pani męża. Chce pan go sprzedać? Mam ich tu całe mnóstwo, nie zamierzam więcej kupować.Proszę go zanieść do którejś z galerii czy gdzieś.Zaczynają go teraz kupować.Nie wy-gląda pan na takiego, który musi sprzedawać. Ach, nie, nie chcę niczego sprzedawać.Tommy emu wyjątkowo ciężko szła ta rozmowa.Oczy kobiety, chociaż tak się od sie-bie różniły, były bardzo piękne i patrzyły teraz ponad jego ramieniem w stronę ulicyz wyrazem szczególnego zainteresowania czymś odległym. Proszę  rzekł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •