[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapłodniliśmy nieskończoną liczbę światów,a w każdym z nich panuje pokój, dobro i harmonia Bóg zamilkł na dłuższą chwilę,ani na chwilę jednak nie burząc swojego niesamowitego bezruchu. Był jednak bógzdrajca, bóg Seph.Nie wierzył w dzieło boże, nie wierzył w spełnienie życia.To on stwo-rzył Ziemców, coś, co nie ma prawa żyć, co nie ma prawa istnieć.Seph został uwięziony,ale jego dzieci, jego menażeria.mnoży się gdzieś, gotując do skoku, gotując do pożar-cia wszystkich światów, które stworzono na nasz obraz i podobieństwo.Meredith nagle zdał sobie sprawę, co przypomina mu Bóg.On.on był podobnydo.kota.Do zwierzęcia potrafiącego trwać w absolutnym bezruchu i pozornej obojęt-ności przez bardzo długi czas, by uderzyć nagle, w najmniej spodziewanym momencie.Znowu przestraszył się swojego porównania. Wy jesteście inni niż wszyscy.Zostaliście stworzeni po to, by powstrzymać Ziem-ców Bóg znowu zamilkł na dłuższy czas. Wy jesteście ludem wybranym.Wy przej-dziecie przez płomień, krew i łzy.U was dzieje się inaczej niż gdzie indziej.Wszystko in-aczej.Ale to wy.tylko wy.możecie zmierzyć się z Ziemcami z podniesionym czołem znowu nieprzyjemnie przedłużająca się cisza. Stworzyliśmy was, stworzyliśmyZakon i stworzyliśmy waszych cichych braci.Po to, żebyście stanęli w naszej obronie.Meredithowi szumiało w głowie.Jakie potwory mogły być tak silne, żeby zagrozićbogom?! Kto to są cisi bracia ?! Pamiętaj, Ziemcy nie mają prawa istnieć.Wszystko musi być zniszczone, wszyst-ko musi pławić się w ogniu Bóg sprawiał teraz wrażenie kogoś, kto albo śni albopodlega działaniu silnych czarów.Ciągle jednak nie drgnął ani jeden jego mięsień wszystko musi zginąć.Zwiat złożony ze wszystkich światów musi pozostać bez zła,bez nienawiści, bez.Znowu cisza.Zimna jasność zdawała się przygasać.Płomień świecy wiądł corazbardziej i w izbie robiło się ciemno. Zwiat przeznaczony jest dla harmonii.Ziemcy nie mają prawa istnieć powtó-rzył Bóg. Ale Seph zostawił im ślad.Trafią tutaj, do jego grobu, do miejsca jego uwię-zienia, a wy zmierzycie się z nimi. Panie.Bóg podniósł dłoń i był to pierwszy ruch, jaki wykonał od czasu, kiedy ukląkł przedczarownikiem.Czy miało to znaczyć nie pytaj więcej ? A przecież.Kim naprawdę sąZiemcy? Kto to są cisi bracia? Czy istnieją smoki? Czy istnieją demony? Która z legendjest prawdziwa, a która nie? Czym kierować się.?66 Idz na wyspę Zakonu powiedział Bóg. To wszystko, o co cię proszę. Ale.chciałbym. Idz na wyspę. Ale. Płomień, krew i łzy Bóg podniósł się z klęczek Płomień, krew i łzy.Nie py-taj więcej.Meredith skołowany, przestraszony, że być może jedyna okazja dowiedzenia się cze-goś o istocie bytu, o wszystkich sprawach świata, o sensie istnienia umyka mu właśnie.Wstał również, nie mogąc zebrać myśli.Musi się dowiedzieć.Musi spytać jeszcze.Cisibracia, Ziemcy, demony i smoki i. Panie.Bóg cofał się do wyjścia.Jego martwa twarz nie wyrażała niczego. Panie ze skołatanej głowy, do której cisnęły się tysiące myśli, nie mogły wyjśćodpowiednie słowa. Panie czy.Czy istnieją demony?Znowu najgłupsza z możliwości.Ale jak można wybrać cokolwiek ważnego z tegochaosu, z tysiąca możliwości? Jak?.Bóg powstrzymał go ruchem ręki, wchodząc do sieni. Na to pytanie ci nie odpowiem.Zwieca zaskwierczała nagle i jej nikły płomień zgasł nagle.W chałupie zrobiło sięciemno.Rozdzia 7ówią, że w nowym miejscu najtrudniejsze są pierwsze dni.Achaja wątpi-ła w prawdziwość tego powiedzenia, a raczej nie miała kiedy się nad nimMzastanawiać.Dzień za dniem mijał jej w jakimś otępieniu, w które popadłjej umysł.Wycieńczone ciało również ogarnął dziwny bezwład.Nie bolało już tak bar-dzo, kiedy bili ją koledzy.Nie bolało tak strasznie, kiedy zdejmowała z nóg zakrwawionesandały po biegu dwadzieścia razy wokół placu.Tak, wykonała taki bieg.Szczerze mó-wiąc niejeden.Pojęła nareszcie, do czego dążył dziesiętnik, wysyłając zamiast niej całyoddział.To, co oddział robił z nią potem w nocy, było o wiele gorsze od wszystkiego, comógł wymyślić dziesiętnik.Ale nie płakała więcej.Była zbyt zmęczona na płacz.Kiedypo raz pierwszy przyniosła kubek wody, bo kazał jej zrobić to Durban.coś się w niejprzełamało.Nie była już księżniczką, córką Wielkiego Księcia.Od tej chwili stała się ma-teriałem na wzorowego żołnierza.Koledzy dalej bili ją, szturchali, kradli jej rzeczy, aleod kiedy zaczęła spełniać ich polecenia, robili to już bez złośliwości.Stała się popycha-dłem w oddziale a w wojsku to nawet pewnego rodzaju awans.Kiedy po jakichś dwudziestu, trzydziestu dniach (naprawdę straciła rachubę) pan-cerz wiecznego, wszechogarniającego zmęczenia zaczął się kurczyć (może się hartowała,może łapała drugi oddech) stwierdziła, że jest chyba jakiś cień szansy, malutki cień, żedożyje do końca służby.Po raz pierwszy pomyślała o tym, ile zostało jeszcze do końca,ale ponieważ wychodziła jej jakaś niewyobrażalna liczba dni, dała sobie z tym spokój.W wojsku nie wszystko było złe.Natomiast (według jej wyobrażeń przynajmniej)wszystko było głupie.Na przykład takie jedzenie.Nie to, żeby było niesmaczne, wprostprzeciwnie ser, oliwki, raz na dziesięć dni mięso było wydawane w ściśle odmie-rzonych porcjach, ale wcale nie najgorszego gatunku, jak mogła się spodziewać.Oczy-wiście, jeśli ktoś trafił na zgniłe, jego pech, więcej nie dostał.Za to suche placki leżaływ koszach, przy długich korytach z wodą, gdzie jedli i każdy mógł wziąć dowolną ilość.68Nie o to chodziło.Najgorszą rzeczą był brak jakichkolwiek przypraw.Nie jakichś wy-szukanych bynajmniej jakichkolwiek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]