Home HomeBahdaj Adam Trzecia granica (SCAN dal 803)Clifford Francis Trzecia strona medaluBahdaj Adam Trzecia granicaChmielewska Joanna Dwie trzecieBahdaj Adam Trzecia granica (2)Evanovich Janet Seven Up (SCAN dal 1069)Evanovich Janet Po czwarte dla grzechu(27) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Skarb generała Samsonowa tom 2Heart of the Mind by Connirae Andreas & Steve AndreasPetersin Thomas Ogrodnik Szoguna ( 18)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anna-weaslay.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Byłam ubrana w dżinsy, golf i czarną skórzaną kurtkę.Zdjęłam ją, włożyłam204 kamizelkę kuloodporną i narzuciłam na nią kurtkę.Następnie wyjęłam z torby czar-ny nylonowy pas z kaburą i miejscem na pieprz w sprayu, nie wspominając już o Smi-th&Wessonie.Wysiadłam z samochodu, opasałam się tym całym majdanem, przymo-cowałam do nogi kaburę na trzydziestkę ósemkę, przypięłam do pasa kajdanki, a dwiezapasowe pary kajdanek nylonowych wepchnęłam do kieszeni.A skoro już wiedziałam, czym zajmował się Mo, żałowałam, że nie zabrałam też gu-mowych rękawiczek.Znowu wsiadłam do samochodu i czekałam.Wyłamywałam sobie palce i czułam sięidiotycznie, uzbrojona po zęby jak żywy arsenał.Siedziałam bez ruchu, dopóki nie pojawił się Ranger w bronco.Podeszłam do niego,a on uśmiechnął się. Oho, nie ma żartów. Ludzie ciągle do mnie strzelają. No to faktycznie nie ma żartów.On też miał kamizelkę kuloodporną.Zapiął pas z bronią, a ja wyjaśniłam mu sytu-ację. To twoja akcja  powiedział. Masz jakiś plan? Podjechać.Zapukać.Aresztować. Ty od frontu czy od tym? Od frontu. Zostawię tu bronco i przejdę piechotą przez las.Daj mi parę minut na dojście i za-czynaj.Nie miałam gwarancji, że Mo jest w domu.Gdybym miała więcej czasu, wzięłabymdom pod obserwację.A tak albo przestraszymy jakiegoś biedaka na śmierć, albo ktośjuż przy drzwiach zrobi z nas sito.Choć może jednak Mo naprawdę nikogo nie zabiłi nie był aż tak niebezpieczny.Dałam Rangerowi czas na dotarcie na miejsce, wjechałam na drogę wiodącą dodomu, zatrzymałam się obok samochodu w szopie i podeszłam prosto do frontowychdrzwi chatki.We wszystkich oknach rolety były zaciągnięte.Już unosiłam rękę, żeby za-pukać, kiedy drzwi uchyliły się i wyjrzał zza nich Mo. No  powiedział. Tak myślałem. Jakoś nie jest pan zaskoczony. Prawdę mówiąc, kiedy usłyszałem warkot, niezle się przestraszyłem.Ale wtedy zo-baczyłem ciebie i ulżyło mi. Bał się pan, że to wielebny Bill? O, to już wiesz o Billu. Pokręcił głową. Będę szczęśliwy, kiedy się to wszyst-ko uspokoi.Nigdzie nie jestem już bezpieczny.205 Weszłam do środka i rozejrzałam się.Dwie sypialnie, jedna łazienka, salon, kuchniaz tylnym wejściem.Dywan wytarty, ale czysty.Meble skromne.Dość pusto.Kolory wy-blakły i zlały się w jeden, nieokreślony.Kanapa, duży klubowy fotel, telewizor i wideo.Stolik odkurzony. Jak sądzę, ty też nie czujesz się bezpiecznie  dodał Mo. Solidnie wkurzyłaśBilla.Teraz sobie przypomniałam.Niechcący stanęłam na czatach tuż przed KościołemWolności.Mo i Bill pewnie dostali kota ze strachu.Myśleli, że chodzi mi o nich.Czasa-mi zadziwiam samą siebie.Jak można jednocześnie tak strasznie się mylić i mieć rację?Mo uchylił rolety i wyjrzał na zewnątrz. Jak mnie znalazłaś? Pogadałam z paroma osobami.Odwrócił się do mnie z wyrazem zgrozy na twarzy.Spojrzałam mu w oczy i wyraz-nie zobaczyłam, że jego umysł pracuje z ponaddzwiękową szybkością. To niemożliwe.Nikt w Miasteczku nie wie o tym domu. Larry Skolnik wie.Pamięta pan Larry ego? To ten, co pisał sobie tajne wiadomo-ści na ręce.Teraz pracuje w pralni ojca.Zajrzałam do sypialni.Aóżko, schludnie pościelone.Na podłodze dywanik.Stolikz nocną lampką i budzikiem.Druga sypialnia była pusta.Na dywanie ślady po niedaw-nym odkurzaniu.I kilka odciśniętych wgłębień po meblach lub czymś innym.Najwy-razniej niedawno pokój został gruntownie wysprzątany.Otworzyłam drzwi łazienki.Miała okno z grubą zasłoną.Ciemnia, pomyślałam.Pewnie Mo robił swoim gwiazdomrównież zdjęcia.Wróciłam do niego. Wiem o filmach  oznajmiłam.Mo wytrzeszczył na mnie oczy.Spanikowany.Jeszcze mi nie wierzył.Wyrecytowa-łam listę tytułów i aktorów.Rozkoszowałam się swoją przewagą.Niech Mo wie, że gradobiegła końca.Mo wziął się w garść.Uniósł hardo głowę.Postawa obronna. I co z tego? To filmy artystyczne kręcone przy dobrowolnym współudziale osóbdorosłych. Może i dobrowolnym.Wątpię, czy dorosłych.Czy wielebny Bill wie o pańskimhobby? Wielebny Bill to jeden z moich najbardziej zagorzałych fanów.Od lat.Jest zdecy-dowanym zwolennikiem kar cielesnych za złe zachowanie. A więc wie o tym domu. Ale nie wie, gdzie się znajduje.Poza tym to nie hobby.Jestem zawodowym twór-cą filmowym.Mam z tego niezłe pieniądze. No myślę.206  Chyba nie uważasz, że wyżyłbym z emerytury?  warknął Mo. Wiesz, jak sięzarabia na cukierkach? Wcale się nie zarabia.Mam nadzieję, że nie oczekiwał ode mnie współczucia.Bardzo się starałam, żeby niekrzywić się za każdym razem, kiedy przypomniało mi się moje zdjęcie w jego kuchni.Mo pokręcił głową i jakby oklapł. Nie mogę uwierzyć, że to mnie spotkało.%7łyłem przyzwoicie.Odkładałem pienią-dze na emeryturę.Dostarczałem rozrywki wybranej grupie dorosłych.Zatrudniałemobiecujących młodych ludzi.Zgrzytnęłam w duchu zębami.Mo płacił handlarzom narkotyków, żeby rekrutowaliświeży towar do pornosów.Handlarze znali wszystkich uciekinierów i bezdomne dzie-ciaki.Znali małolatów, którzy jeszcze wyglądali zdrowo i zrobiliby wszystko, żeby zaro-bić na działkę. Popełniłem jeden błąd  ciągnął Mo. Jeden błąd i wszystko zaczęło się walićw gruzy.Przez tego okropnego Jamala Brousse. Podszedł do okna, najwyrazniej zde-nerwowany.Wyjrzał zza rolety, splótł ręce i znowu je rozplótł. Mam nadzieję, że niktcię nie śledził  powiedział. Bill mnie szuka. Nikt mnie nie śledził.Chyba.Mo zaczął opowiadać dalej.Podejrzewam, że chciał się uwolnić od ciężaru tej histo-rii.Wyglądał tak, jakby nadal nie mógł się otrząsnąć z oszołomienia.Opowiadał i krążyłpo pokoju.Pewnie mówił tak do siebie i chodził przez wiele godzin, starając się zmusićdo zadzwonienia na policję. Wszystko przez tego Brousse.To handlarz narkotyków i mój dostawca.Zawar-łem z nim jedną niefortunną transakcję na wypożyczenie mi młodego modela.Chcia-łem tylko zrobić mu zdjęcie.Zatrzymał się i zaczął nasłuchiwać. Bill nas zabije, jeśli nas tu znajdzie.Nie miałam co do tego najmniejszej wątpliwości.Chciałam się stąd zbierać, jak tyl-ko Ranger się pokaże. Co było z tym Brousse?  spytałam, bardziej po to, żeby odwrócić jego myśli odwielebnego Billa, niż z czystej ciekawości. Wywiązałem się z naszej umowy, ale on ciągle do mnie wracał.Chciał coraz wię-cej.Szantażował mnie.Wpadłem w rozpacz.Nie wiedziałem, co robić.Sklep nie przy-nosi wielkich dochodów, ale zyskałem sobie w naszej społeczności pewną pozycję, któ-rą sobie cenię.Ten Brousse chciał mi to odebrać.Aż pewnego dnia do mojego sklepu wstąpił Bill, a ja wpadłem na pomysł.Przypu-śćmy, że powiedziałbym mu o tym gościu, tym całym Jamalu Brousse, który sprzeda-je dzieciom narkotyki.Doszedłem do wniosku, że Bill go nastraszy.Może da mu w nosalbo co.Może każe mu odejść [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •