[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z wielu powodów sądziłem, że związek ten może istnieć.Gdy wylądowałem, był chłodny, pochmurny ranek.Od razu udałem się do biura Fentrisa.Zbierało się na burzę.Ciemna ściana chmur zbliżała się z zachodu.Gdy już stałem przed budynkiem, w którym znajdowało się biuro, pierwsze krople deszczu spadły na jego brudną ścianę.Nawet oberwanie chmury nie oczyściłoby ani tego budynku, ani żadnego innego w pobliżu.Strząsnąłem kilka kropel z ubrania i wszedłem do środka.Znalazłem właśnie drzwi; zapukałem.Po chwili zapukałem znowu.Bez rezultatu.Nacisnąłem klamkę i drzwi otworzyły się.Wszedłem do małej poczekalni.Podłoga była wyłożona zielonym dywanem.Na stoliku leżała warstewka kurzu.Podszedłem do przepierzenia za stolikiem i zajrzałem do sąsiedniego pomieszczenia.Zobaczyłem człowieka odwróconego do mnie plecami.Chrząknąłem głośno.Odwrócił się w moją stronę.- Słucham?Spojrzeliśmy na siebie.Nosił w dalszym ciągu okulary w rogowej oprawce, lecz szkła były grubsze niż dawniej.Policzki miał trochę bardziej zapadnięte, a włosy rzadsze.Nic nie wskazywało na to, że mnie poznaje.Przed nim leżał plik jakichś schematów.Na stole obok spoczywał odwrócony do góry dnem koślawy pojemnik.- Nazywam się Donnę, John Donnę - przerwałem milczenie.- Szukam Davida Fentrisa.- To ja.- Miło mi pana poznać - powiedziałem, podchodząc do niego.- Biorę udział w badaniach dotyczących przedsięwzięcia, w którym pan kiedyś uczestniczył.- Pewnie chodzi o Hangmana.Miło mi pana poznać.- Tak, chodzi o Hangmana.Sporządzam sprawozdanie.- I chce pan poznać moją opinię na temat niebezpieczeństwa, jakie on stanowi.Proszę usiąść.- Wskazał mi krzesło.- Może napije się pan herbaty?- Nie, dziękuję.- Mam już przygotowaną.- Jeśli nie sprawi to panu kłopotu.Podszedł do jednego ze stołów.- Niestety nie mam śmietanki.- Nic nie szkodzi.Jak pan się domyślił, że chodzi mi o Hangmana?Zaśmiał się, podając mi filiżankę.- Słyszałem, że powrócił, a poza tym jest to jedyne przedsięwzięcie z tych, w których brałem udział, warte zainteresowania.- Nie ma pan nic przeciwko rozmowie na ten temat?- Do pewnych granic.- Jakie to granice?- Powiem, gdy się do nich zbliżymy.- Dobrze.Jak bardzo niebezpieczny jest Hangman?- Powiedziałbym, że jest nieszkodliwy dla wszystkich oprócz trzech osób.- Do niedawna dla czterech.- Ma pan rację.- Dlaczego?- Robiliśmy coś, co wykraczało poza nasze kompetencje.- To znaczy?- Przede wszystkim odważyliśmy się stworzyć sztuczną inteligencję.- Czy właśnie to przekraczało wasze kompetencje?- Człowiek noszący pańskie nazwisko powinien to zrozumieć.Uśmiechnąłem się.- Gdybym był kaznodzieją, powiedziałbym, że Biblia nie zakazuje takich praktyk, o ile nie prowadzą one do bałwochwalstwa.Pokręcił głową.- Nie jest to takie proste i oczywiste.Wiele czasu upłynęło, odkąd napisano Biblię i nie można jej dziś interpretować tak dosłownie.Chodziło mi o coś bardziej abstrakcyjnego.O rodzaj dumy - stawianie siebie na jednym poziomie ze Stwórcą.- Czy odczuwał pan ją?- Tak.- I jest pan pewien, że nie był to po prostu entuzjazm wywołany sukcesem w tak ambitnym przedsięwzięciu?- To przejaw tego samego.- O ile mnie pamięć nie myli, człowiek został stworzony na obraz Boga i miał naśladować go w miarę swych możliwości.Wasza działalność była więc krokiem we właściwym kierunku - dążeniem do naśladowania Stwórcy- Nie ma pan racji.Człowiek nie może tworzyć.Może jedynie zmieniać to, co już istnieje.Tylko Bóg może tworzyć.- Więc nie ma się czym przejmować.Zmarszczył brwi.- Myli się pan.Świadome próby w tym kierunku są występkiem przeciw Bogu.- Czy uważał pan tak w trakcie projektu czy dopiero po fakcie?- Teraz już sam nie jestem pewny- odparł po chwili.- Więc sądzę, że miłościwy Pan będzie skłonny uwzględnić wątpliwości na korzyść pana.Uśmiechnął się smutno.- Nieźle, panie Donnie, ale czuję, że wyrok już zapadł i przegraliśmy tę sprawę.- Sądzi pan, że Hangman jest aniołem zemsty?- Czasami.Uważam, że przybył, aby wykonać wyrok.- Załóżmy, że Hangman, mając potrzebny sprzęt, zbudował swojego sobowtóra.Czy również obarczyłby go pan wtedy taką samą winą?Potrząsnął głową.- Niech pan nie będzie takim demagogiem.Być może się mylę, ale mogą istnieć inne przyczyny, prowadzące do tych samych skutków.- Na przykład?- Doszliśmy właśnie do granicy, o której mówiłem panu na początku naszej rozmowy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]