Home HomeZelazny Roger Imie moje legionMoorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dalGlen Cook A Imie Jej Ciemnosc9.Glen Cook A Imie Jej CiemnoscA imie jej CiemnoscEco Umberto Wachadlo Foucaulta (2)Eco Umberto Wachadlo FoucaultaChristie Agatha Przyjdz i zgin (3)dickens charles ciężkie czasyEating Disorders Mario Maj, KathrineJuan Jose Lopez Ibor, Norman Sartorius
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam0012.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Nie ma środka, nie ma peryferii, nie ma wyjścia, ponieważ kłącze jest potencjalnie nieskończone.Przestrzeń domysłów jest przestrzenią o strukturze kłącza.Labirynt w mojej bibliotece jest labiryntem manierystycznym, ale świat, w którym Wilhelm, jak to sam spostrzega, żyje, ma strukturę kłącza albo też można mu taką strukturę nadać, choć nigdy nie uda się osiągnąć tego do końca.Pewien siedemnastoletni chłopak powiedział, że nie zrozumiał nic z dyskusji teologicznych, ale że funkcjonują one jako prze­dłużenie labiryntu przestrzennego (jakby były niosącą nastrój grozy muzyką w filmie Hitchcocka).Wydaje mi się, że stało się coś takiego; nawet czytelnik naiwny wyczuł, że ma przed sobą opowieść o labiryntach, i to nie o labiryntach przestrzennych.Możemy powiedzieć, iż w jakiś osobliwy sposób okazało się, że odczytanie najbardziej naiwne jest najbardziej „strukturalne”.Czytelnik naiwny bezpośrednio, bez mediacji najistotniejszych znaczeń, natknął się na fakt, że nie może być jednej tylko opowieści.ZabawaChciałem, żeby czytelnik się bawił.Przynajmniej tak, jak ba­wiłem się ja.To sprawa niezmiernie ważna, choć takie podejście wydaje się sprzeczne z wyobrażeniami, jakie w naszym mnie­maniu mamy o powadze problematyki powieściowej.Rozrywać to jeszcze nie oznacza odrywać od problemów.Robinson Cruzoe ma dać rozrywkę swemu modelowemu czy­telnikowi opowiadając mu o rachunkach i codziennych do­konaniach dzielnego homo oeconomicus, dosyć do owego czy­telnika podobnego.Ale bliźni Robinsona, kiedy już zabawił się odnajdywaniem w Robinsonie samego siebie, powinien w ten czy inny sposób zrozumieć coś więcej, stać się kimś innym.Bawiąc się, w pewnym sensie się uczył.Czytelnik uczy się czegoś albo o świecie, albo o języku — ta różnica wskazuje na odmienne poetyki prozatorskie, ale istota rzeczy się nie zmienia.Idealny czytelnik Finnegans Wake winien w końcu bawić się w tej samej mierze, co czytelnik Caroliny Invernizio.Dokładnie w tej samej mierze.Ale chodzi o inną zabawę.Otóż pojęcie zabawy ma charakter zmienny.Są rozmaite sposoby bawienia się, bawienia innych, zależnie od etapu rozwoju powieści.Nie ulega wątpliwości, że nowoczesna powieść ma tendencję do usuwania zabawy z wątku fabularnego, by dać pierwszeństwo innym rodzajom zabawiania.Jako wielki admirator poetyki Arystotelesowskiej, zawsze uważałem, że mimo wszystko powieść winna dawać rozrywkę również, i przede wszystkim, poprzez konstrukcję wątku fabularnego.Z pewnością powieść, która daje rozrywkę, uzyskuje poklask publiczności.Otóż przez jakiś czas uważano, że owo uznanie jest czymś niepożądanym.Skoro powieść cieszy się uznaniem, nie mówi nic nowego i daje publiczności to, czego ona już oczekiwała.Uważam jednak, że powiedzieć: „Jeśli powieść daje czy­telnikowi to, czego oczekuje, zyskuje uznanie”, jest czymś innym niż: „Jeśli powieść zyskuje uznanie, to dlatego, że daje czytelni­kowi to, czego on oczekuje.”Drugie stwierdzenie nie zawsze jest prawdziwe.Wystarczy przypomnieć sobie Defoe i Balzaca, by dojść aż do Blaszanego bębenka i Stu lat samotności.Ktoś powie, że równość „uznanie = bezwartościowość” znalazło wsparcie w polemicznym stanowisku zajmowanym niekiedy przez nas, członków grupy 63, także przed rokiem 63, gdyż książkę, która odniosła sukces, porównywaliśmy do książki budującej, a powieść budującą do powieści z fabułą, nato­miast sławiliśmy utwory eksperymentalne, wywołujące skandal i odrzucane przez szeroką publiczność.Rzeczywiście, zostało to powiedziane, trzeba było to powiedzieć i chodzi tu właśnie o stwierdzenia, które najbardziej oburzyły pisarzy konformistycznych i których nigdy nie wybaczyli nam kronikarze życia literackiego — po to zresztą zostały powiedziane z myślą o powieściach tradycyjnych, z założenia służących pokrzepianiu serc i całkowicie wypranych z ciekawych innowacji w stosunku do problematyki dziewiętnastowiecznej.Później potworzyły się stronnictwa i często pakowano wszystko do jednego worka, ale to było nie do uniknięcia.Przypominam sobie, że wrogami byli Lampedusa, Bassani i Cassola, choć, jeśli o mnie chodzi, dokonałbym dzisiaj subtelnych rozróżnień między tymi trzema [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •