Home HomeZelazny Roger Imie moje legionPreston Douglas, Child Lincoln Pendergast 08 Krag ciemnosciUmberto Eco Imie Rozy (2)Eco Umberto Imie RozyEco Umberto Imie Rozy (2)Moorcock Michael Saga o Elryku Tom 1 Elryk z MelniboneZiemkiewicz Rafal A Czerwone dywany odmierzony krokShakespeare, William Romeo and JulietSw. Jan Od Krzyza DzielaMichelle Hodkin Mara Dyer tom 2 Przemiana
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lwy.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .54.Stary nie wydawał się szczególnie zaskoczony, gdy usłyszał, że Du­szołap może mieć jakieś konszachty z Wyjcem.- Nie liczyłem na to, ale dopuszczałem taką możliwość - powiedział.- Przez całe wieki pracowali razem.Być może chwyciliśmy wła­śnie Długiego Cienia za jaja.- Lepiej, żeby ktoś go za coś trzymał, skoro kontroluje Bramę Cie­nia.A ponadto.- W jaki sposób miałem to wyrazić?- A ponadto?- Kopeć zaczyna, zdradzać oznaki budzącej się osobowości, jak przy­puszczam.- Opowiedziałem mu o tym, co się wydarzyło.- Cholera! Nie chcemy, żeby obudził się właśnie teraz.- Na mo­ment zatopił się w myślach.- Nie mam pojęcia, jakbyśmy mogli po­wstrzymać ten proces, skoro już raz się zacznie.- Lepiej porozmawiajmy o tym z Jednookim.- Przyślij go tutaj.Czekaj! Opowiedz mi jeszcze o tej części forte­cy, gdzie skrywają się Singh i dziewczynka.Zrozumiałem, że jest to coś więcej niż przelotne zainteresowanie.Zażądał, bym mu dostarczył map.Tę część warowni zdołałem już na­nieść na papier.Wszystko, co musiałem zrobić, to wydobyć rysunki z nory Jednookiego.Po drodze wstąpiłem więc do małego czarodzieja.Narze­kał, że się go budzi w samym środku nocy.Kiedy Stary dostał to, czego potrzebował, zaciągnąłem zasłonę nad alkową Kopcia i poszedłem spać, zostawiając ich pogrążonych w ich machinacjach.Nie udało mi się umknąć przed Kiną tylko przez to, że wróciłem do własnego ciała.Czekała na mnie w snach.Wkrótce po tym, jak się poło­żyłem, znalazłem się na równinie szkieletów.Sahra również tam była.Nie miałem najmniejszych kłopotów z pamiętaniem, iż jest tylko złu­dzeniem.W niczym nie przypominała Sahry, która żyła tak nędznie w świątyni Vinh Gao Ghang.Ta była zbyt młoda, zbyt świeża, pomimo jej bladości i wisielczej bruzdy charakterystycznej dla ofiar Kłamców.Zaczynałem podejrzewać, że Kina działała opieszale i bez wyobraź­ni, chociaż niewątpliwie nie brakowało jej mocy.W jaki sposób jednak udawało jej się oddziaływać na Panią?To prawda, że Pani nie miała pojęcia, przeciwko czemu występuje.Zaś ignorancja stanowi szczelinę w zbroi, którą świadomy jej istnienia wróg może łatwo wykorzystać.A także, oczywiście, Kina była Królową Kłamców.Zresztą nie miało już dłużej znaczenia, w jaki sposób Kina oszukała Panią.Teraz chodziło tylko o to, abym ja nie dał się jej oszukać.Ta myśl sprawiła, iż niezdolny byłem udawać, jakobym nie wiedział, że zostałem oszukany.Nie byłem miły wobec fałszywej Sahry.Jej skóra pomarszczyła się, a potem zgniła na moich oczach.Perfumy Kiny, czyli smród martwych ciał, zaatakowały moje nozdrza.W szarej oddali cień skrzepł w czwororęczną, czarną tancerkę, wysoką na sto stóp, której cięż­kie kroki wzbijały w powietrze chmury kościanego pyłu, w miarę jak kręcąc biodrami, kroczyła w moją stronę.Jej kły ociekały jadem.Oczy płonęły niby czarne paleniska.Biżuteria z kości szczękała i grzechotała.Oddech był tchnieniem pomoru.Córka Nocy przycupnęła na jej ramieniu niby maleńka druga głowa.Była podekscytowana jak dziecko po raz pierwszy zabrane przez rodzi­ców na wiejski jarmark.Kina nie była zadowolona z Murgena.Z kośćmi przedramion sterczącymi ze zgnilizny, zagiąwszy w szpo­ny pozbawione ciała palce, szkielet Sahry chwiejnie ruszył w moją stro­nę.Zapragnąłem oddalić się stąd i - uwaga! - udało mi się cofnąć kilka stóp.Znowu zmusiłem swoją wolę i znowu się cofnąłem, niezbyt dale­ko, zadziwiony tym, że potrafię tego dokonać, równocześnie zdumiony, że wcześniej nie przyszło mi to do głowy.Kina przestała tańczyć i ruszyła zdecydowanie w moją stronę.Jej kły wydłużyły się.Sześć piersi sączyło truciznę.Wyrosła jej kolejna para ramion.Córka Nocy podskakiwała podniecona na jej ramieniu, niepo­mna na groźbę upadku.Zmusiłem się, by opuścić to miejsce [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •