Home HomeUmberto Eco Imie Rozy (2)Eco Umberto Imie RozyEco Umberto Imie Rozy (2)Frank Herbert Dune 5 Heretics of DunePullman Philip Mroczne materie 01 Złoty kompasTolkien J R R Wladca Pierscieni T 1 WyprawaScience Fiction (28) lipiec 2003Hogan James P Najazd z przeszlosciMark W. Harris Historical Dictionary of Unitarian Universalism (2003)Zimmer Bradley Marion Dom swiatow (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tlumiki.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .38Mistrz Tajemny.Mistrz Doskonały, Mistrz od Ciekawoś­ci, Intendent Gmachów, Wybraniec Dziewięciu, Kawaler Prawdziwej Arki Salomona i Mistrz Dziewiątej Arki, Wielki Szkot Świętego Sklepienia, Kawaler Orientu i Miecza, Książę Jerozolimy, Rycerz Wschodu i Zachodu, Książę Różanego Krzyża i Kawaler Orła i Pelikana, Wiel­ki Pontifex i Wzniosły Szkot Niebiańskiego Jeruzalem, Czcigodny Wielki Mistrz Wszystkich Lóż ad vitam, Kawa­ler Pruski i Patriarcha Noachicki, Kawaler Rzeczywistego Topora albo Książę Libanu, Książę Tabernakulum, Ka­waler Miedzianego Węża, Kawaler Współczucia i Łaski, Wielki Komtur Świątyni, Kawaler Słońca albo Książę Adept, Kawaler Świętego Andrzeja Szkockiego lub Wiel­ki Mistrz Światła, Kawaler Wielkiego Wybrańca Kadosza i Kawaler Białego i Czarnego Orła.©(Wyższe Stopnie Masonerii Rytu Szkockiego Antycznego i Uzna­nego)Przeszliśmy korytarzem, pokonaliśmy trzy schodki i otworzyliśmy drzwi ze szlifowanego szkła.Od razu znaleźliśmy się w innym świe­cie.Pomieszczenia, które oglądałem dotychczas, były mroczne, za­kurzone, poobijane, te przypominały salon dla VIP-ów na między­narodowym lotnisku.Rozlewna muzyka, błękitne ściany, sala o wy­glądzie kojącym, markowe meble, ściany ozdobione fotografiami, na których widnieli panowie o twarzach posłów do parlamentu, wrę­czający skrzydlatą Nike panom o obliczach senatorów.Na stoliku, rzucone niedbale niby w poczekalni u dentysty, jakieś czasopisma wydrukowane na lakierowanym papierze.„Dowcip Literacki", „Po­etycki Atanor", „Róża i Kolec", „Parnas Winopłynny", „Wiersz Swobodny".Nigdy nie widziałem ich w obiegu i potem dowiedzia­łem się dlaczego.Były rozprowadzane wyłącznie wśród klientów fir­my Manuzio.W pierwszej chwili sądziłem, że znaleźliśmy się w strefie dyrektor­skiej Garamonda, ale szybko musiałem zmienić zdanie.Byliśmy w biurach innego domu wydawniczego.W korytarzu Garamonda była mroczna i brudna gablota z ostatnio wydanymi książkami, ale były to książki skromne, wymagające rozcięcia i miały nie rzucające się w oczy, szarawe okładki - przypominały francuskie wydania uniwersyteckie drukowane na papierze żółknącym po niewielu latach, co miało sugerować, że autor, a już zwłaszcza autor młody, publiku­je od nie wiadomo jak długiego czasu.Tutaj była inna witryna, oświetlona od środka, goszcząca książki domu wydawniczego Manu-zio, niektóre otwarte na najpiękniejszych stronicach: okładki białe, lekkie, foliowane, bardzo eleganckie, papier ryżowy, czcionka pięk­na, wyraźna.Serie Garamonda nosiły nazwy poważne i skłaniające do reflek­sji, jak Studia Humanistyczne albo Filozoficzne.Serie Manuzia mia­ły nazwy subtelne i poetyckie: Nie Zrywaj Tego Kwiatka (poezja), Ziemia Nieznana (proza), Godzina Oleandru (gościła tytuły w ro­dzaju Dzienniczek chorej dziewczynki), Wyspa Wielkanocna (zdaje się, że ta obejmowała różnoraką eseistykę), Nowa Atlantyda (ostat­nim opublikowanym dziełem była Koenigsberg Redenta - Prolego­mena do wszelkiej przyszłej metafizyki, która zaprezentuje się.jako podwójny system transcendentalny, i wiedza o noumenie fenomeno-logicznym).Na wszystkich okładkach znak firmy, pelikan pod pal­mą, i dewiza: „Mam tyle, ile dałem innym."Belbo był mglisty, a jednocześnie zwięzły: Pan Garamond ma dwa wydawnictwa, to wszystko.W następnych dniach spostrzegłem, że przejście między Garamondem a Manuziem jest całkowicie pry­watne i poufne.Oficjalne wejście do Manuzia było przy via Marche-se Gualdi, gdzie zaropiały świat z via Sińcero Renato ustępował miejsca wyszorowanym świeżo fasadom, szerokim schodom wejścio­wym, lśniącym od aluminium windom.Nikt nie mógł podejrzewać, że apartament starego przedsiębiorstwa przy via Sincero Renato łą­czy się trzema ledwie schodkami z firmą jak się patrzy, mieszczącą się przy via Gualdi.Aby uzyskać na to pozwolenie, pan Garamond musiał nieźle się nagimnastykować, zdaje się, że skorzystał nawet z rekomendacji jednego ze swoich autorów, pracownika urzędu bu­dowlanego.Zostaliśmy przyjęci od razu przez panią Grację, łagodnie macie­rzyńską, w apaszce znanej firmy i kostiumie dopasowanym kolorem do ścian, która ze stosownym uśmiechem wprowadziła nas do gabi­netu map.Pomieszczenie nie było zbyt duże, ale nasuwało na myśl salon w Palazzo Venezia, pewnie z powodu globusa przy wejściu i, w głębi, mahoniowego biurka pana Garamonda, który wyglądał tak, jakby patrzyło się na niego przez odwrotną stronę lunety.Garamond ski­nął, żebyśmy podeszli, i poczułem się nagle onieśmielony.Później.kiedy wszedł De Gubernatis, Garamond wybiegł mu naprzeciw i ten gest serdeczności nadał mu jeszcze większy charyzmat, gdyż gość najpierw widział, jak Garamond kroczy przez salę, a później wraca tą samą drogą, prowadząc go pod ramię: przestrzeń w jakiś magicz­ny sposób powiększała się dwukrotnie.Garamond kazał nam usiąść naprzeciwko swojego biurka i trakto­wał nas z szorstką życzliwością.- Doktor Belbo chwalił pana, doktorze Casaubon [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •