[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trwał bez ruchu, ja też.Po dalszych pięciu minutach zrozumiałem, że nie powie nic więcej.Koniec wizyty.Wyszedłem bez słowa pożegnania.Sekretarka obdarzyła mnie szerokim uśmiechem i znalazłem się na avenue Elisee Reclus.Była jedenasta.Zabrałem moje rzeczy z hotelu i pojechałem na lotnisko, ufny w szczęśliwy los.Musiałem czekać dwie godziny na lotnisku i w tym czasie dzwoniłem do Mediolanu do Garamonda, collect cali, gdyż byłem już bez grosza przy duszy.Słuchawkę podniosła Gudrun, robiła wrażenie jeszcze bardziej ogłupiałej niż zwykle, musiałem trzy razy krzyczeć, żeby powiedziała tak, oui, yes.żeby potwierdziła połączenie.Płakała.Diotallevi umarł w sobotę o północy.- I dzisiaj rano nikogo, nikogusieńko z przyjaciół na pogrzebie, co za wstyd! Nie przyszedł nawet pan Garamond, który podobno przebywa za granicą.Ja, Gracja, Luciano i jakiś pan ubrany na czarno, z brodą, kędzierzawymi bokobrodami i w dużym kapeluszu, wyglądał jak grabarz.Bóg jeden wie, skąd się wziął.Ale gdzie pan jest, Casaubon? A Belbo? Co się właściwie dzieje?W odpowiedzi burknąłem coś niewyraźnie i odłożyłem słuchawkę.Wezwano mnie do samolotu.9JESOD118Społeczna teoria spisku.jest konsekwencją braku odniesienia do Boga i wynikającego stąd pytania: „Kto jest na jego miejscu?"(Karl Popper, Conjectures and refutations, Londyn.Routledge, 1969, I, 4)Podróż zrobiła mi dobrze.Nie tylko dlatego, że opuściłem Paryż, ale opuściłem także podziemie, a nawet wypełzłem z ziemi, z ziemskiej skorupy.Niebo i góry białe jeszcze od śniegu.Samotność na dziesięciu tysiącach metrów i to poczucie upojenia, jakie zawsze daje lot, zwiększone ciśnienie wewnątrz samolotu, przebijanie się przez lekkie zaburzenia atmosfery.Pomyślałem, że dopiero tutaj stanąłem obiema nogami na ziemi.I postanowiłem postawić na wszystkim kropkę, najpierw wypisując kolejne punkty w moim notesie, a potem zamknąć oczy i niech się dzieje, co chce.Uznałem, że należy wynotować przede wszystkim niepodważalne fakty.Nie ulega wątpliwości, że Diotallevi nie żyje.Powiedziała mi to Gudrun.Gudrun zawsze pozostawała poza naszą historią, nie zrozumiałaby jej, a więc jako jedyna mówi prawdę.Następnie prawdą jest, że Garamonda nie ma w Mediolanie.Może być oczywiście w dowolnym innym miejscu, ale w poprzednich dniach nie zawiadomił nas ani nawet nie sugerował, iż będzie w Paryżu, gdzie go widziałem.Podobnie nie ma Belba.Spróbujmy teraz wyobrazić sobie, że to, co widziałem w sobotni wieczór w Saint-Martin-des-Champs zdarzyło się naprawdę.Być może nie tak, jak ja to widziałem, gdyż byłem pod wpływem muzyki i kadzideł, ale coś się zdarzyło.To jak historia z Amparo.Wracając do domu, nie miała pewności, czy przeniknęła w nią Pomba Girą, ale wiedziała, że poszła do namiotu umbandy i tam czuła się w mocy Pomba Girą - a przynajmniej tak się zachowywała.A wreszcie, to, co powiedziała mi w górach Lia, jest prawdą, jej odczytanie wszystkiego jest absolutnie przekonywające, tekst z Pro-vins jest rachunkiem z pralni.Nie było żadnych zgromadzeń templariuszy w Grange-aux-Dimes.Nie było Planu, nie było posłannictwa.Rachunek z pralni stał się dla nas krzyżówką o nie wypełnionych kratkach i bez znaczeń słów.Trzeba więc wypełnić kratki tak, żeby wszystko się należycie krzyżowało.Ale może ten przykład nie jest wystarczająco adekwatny.W krzyżówce krzyżują się słowa, a słowa winny krzyżować się na wspólnej literze.W naszej grze krzyżowaliśmy nie słowa, ale pojęcia i fakty, więc rządziły nią odmienne reguły - w zasadzie trzy.Pierwsza reguła.Pojęcia łączy się na zasadzie analogii.Nie ma reguł mówiących od samego początku, czy dana analogia jest dobra, czy zła, gdyż każda rzecz jest z jakiegoś punktu widzenia podobna do każdej innej.Przykład.Ziemniak krzyżuje się z jabłkiem, gdyż są to rośliny i w dodatku mają krągły kształt.Jabłko z wężem dzięki skojarzeniu biblijnemu.Wąż z obwarzankiem ze względu na podobieństwo zewnętrzne, obwarzanek z kołem ratunkowym, stąd przechodzimy do kostiumu kąpielowego, od kostiumu do mapy morskiej, od mapy morskiej do papieru higienicznego, od higieny do alkoholu, od alkoholu do narkotyku, od narkotyku do strzykawki, od strzykawki do dziury, od dziury do ziemi, od ziemi do ziemniaka.Bez zarzutu.Druga reguła powiada bowiem, że na koniec tout se tient, gra jest ważna.Od ziemniaka do ziemniaka tout se tient.Więc jest prawdziwe.Trzecia reguła, skojarzenia nie mogą być wzięte z powietrza - w tym sensie, że przynajmniej raz zostały wskazane, a lepiej, jeśli wielokrotnie, przez kogoś innego.Tylko dzięki temu powiązania są dobre jako oczywiste.Była to zresztą koncepcja pana Garamonda.Książki diabolistów nie mają wprowadzać niczego nowego, lecz tylko powtarzać to, co zostało już powiedziane, co bowiem w przeciwnym razie stałoby się z siłą Tradycji?Tak właśnie postępowaliśmy.Niczego nie wymyślaliśmy poza sposobem układania fragmentów.Tak samo postępował Ardenti, niczego nie wymyślił, tyle że jego układanka okazała się niezgrabna, a poza tym był mniej wykształcony od nas, miał więc do dyspozycji mniejszą liczbę fragmentów.Oni mieli fragmenty, ale nie mieli schematu krzyżówki.A zresztą my okazaliśmy się - znowu - lepsi.Przypomniałem sobie zdanie, które powiedziała mi Lia w górach, kiedy karciła mnie za to, że bawimy się paskudnie.„Ludzie są spragnieni planów i jeśli podsuniesz im plan, rzucą się jak zgraja wilków.Ty zmyślasz, a oni wierzą.Nie należy powoływać do życia więcej tworów wyobraźni niż jest to potrzebne."W gruncie rzeczy zawsze się tak dzieje.Młody Herostrates gryzie się, gdyż nie wie, jak zyskać sławę.Pewnego dnia widzi film, w którym wątły chłopak strzela do gwiazdy country musie, tworząc w ten sposób wydarzenie dnia.Znalazł sposób, zabija Johna Lennona.To jak z NWA
[ Pobierz całość w formacie PDF ]