Home HomeBrust Steven Vald Taltos 05 FeniksHarry.Potter.i.Zakon.FeniksaZajdel Janusz A Limes InferiorZajdel Janusz A Wyjscie z cieniaZajdel Janusz A Prawo do powrotuJanusz A. Zajdel List pozegnalnyZajdel A. Janusz Bunt090. Gwiazda PO GWIEÂŹDZIE (Troy Denning) 27 lat po Nowa Era JediNorton Andre Czarodziejskie mieczeKomentarz do księgi o przyczynach. Tomasz z Akwinu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bestwowgoldca.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Ci, którzy posialito nowe życie na naszej planecie, musieli się orientować, kuczemu zmierza nasza cywilizacja.Może nie tylko na naszej Ziemizasiali nowe życie, mogące wegetować w warunkach silnej radi-acji.Graktyty są jakby "nastawione" na pewne określonenatężenia promieniowania, przy których zaczynają się rozwijać.Pewna ich część rozwinie się nigdy, ale te, co trafią na planetę,którą wstrząśnie kataklizm atomowy, zaludnią ją takimi stwora-mi.Ogromna, wielokształtna masa wypełzła prawie całkowicie spodbetonowej pokrywy.Wijąc się i jak ameba zmieniając kształty,poczęła się posuwać po trawiastym gruncie.Kamera filmowa terko-tała bez przerwy.Major powiększył obraz na ekranie.Wśród zwałówgalaretowatego cielska nie sposób było jednak dopatrzyć się ja-kichkolwiek szczegółów.Stwór nie posiadał żadnych wyodrębnionychorganów zewnętrznych.- Odwołuję pogotowie baterii rakietowej! - krzyknął domikrofonu major.- Przygotować działo przeciwpancerne i miotaczognia.Pierwszy na Ziemi przedstawiciel rasy Graktydów pełzał połące, rozpłaszczywszy się na przestrzeni kilkuset stóp kwadra-towych - na własną zgubę, gdyż ułatwiał w ten sposób celowanie.- Cel: obiekt pełzający! - powiedział major głosem lekkodrżącym.- Pociskiem Tx-osiemdziesiąt pięć.Przerwał, milczał przez chwilę, wreszcie zupełnie już cicho,jakby z rezygnacją, powiedział:- Ognia.W miejscu gdzie przed chwilą pełzał Graktyda, wystrzelił wgórę kłąb burej masy zmieszanej z ziemią i kamieniami.- Miotacze, ognia!Jasnożółte płomienie strzeliły wokół miejsca eksplozji, obe-jmując wszystko spopielającym żarem.- Koniec - powiedział major, ocierając pot z czoła irozpinając kołnierzyk munduru.Stali obaj z oczami wbitymi w ziemię.Pierwszy odezwał się Breit.- Nie przewidzieli tego.Nie przewidzieli takiej koncen-tracji izotopów.Ale to dla nich nie ma znaczenia.Być możemieści się to w błędzie planowania.A my.nieświadomie, wobłędnym dążeniu do samounicestwienia.- Miał pan rację.Trudno to nazwać inwazją - powiedział ma-jor.- O n i nie zamierzają nikogo niszczyć.Czekają, ażzałatwimy to między sobą.- Tak.Im się nie spieszy.Spojrzeli niemal równocześnie na dopalające się szczątki.Breit bezwiednie ściskał w dłoni mały, brudnofioletowy kamyk.Płomienie przygasły.Ziemia dymiła jeszcze.1965 r [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •