[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak, ostatnio dbają o nas.Opóźnienie nie przekracza dwóch tygodni.- Kiedy zakładaliśmy pierwszą stację, przysłali nam gazety sprzed trzech miesięcy.- Rowan z zainteresowaniem przeglądał bogato ilustrowany miesięcznik.Z przyjemnością dotykał lśniącej bieli papieru, oglądał barwne, dające złudzenie trzech wymiarów ilustracje i przez chwilę miał wrażenie, że siedzi w swoim starym wygodnym fotelu, we własnym mieszkaniu, które w rzeczywistości było oddalone o dziesięć dni drogi najszybszych rakiet kosmicznych.- To jubileuszowy numer - powiedziała Bris.- Dwutysięczny.Przeczytaj sobie ten reportaż z akcji ratunkowej na Ganimedzie.Rowan zatrzymał się jednak na innym tytule.Przeczytał kilka pierwszych zdań artykułu i poczuł się trochę nieswojo.„Nie wszyscy zdają sobie sprawę," pisał autor artykułu, „jak wielkie znaczenie ma szczegółowa analiza sytuacji, które nie doprowadziły wprawdzie do rzeczywistego zagrożenia życia lub zdrowia pracownika, lecz mogły takie zagrożenie spowodować.Niejednokrotnie szczęśliwy przypadek, tak zwany łut szczęścia, ratuje człowieka w sytuacji, w 'jakiej stu innych straciłoby życie.Ujawnianie takich przypadków ma ogromne znaczenie dla profilaktyki.Nie zawsze jednak niedoszłe ofiary sygnalizują kierownictwu zaistnienie takiej sytuacji.Wśród motywów takiego postępowania jedno z czołowych miejsc zajmuje obawa przed narażeniem się na ośmieszenie z powodu chwilowego gapiostwa czy nieumiejętności właściwego postępowania.Niekiedy przyczyną jest brak wyobraźni utrudniający ocenę wagi wydarzenia."Rowan przerwał czytanie i zamyślił się głęboko.Zdarzyło się to przed miesiącem, kiedy Rowan wyruszył błotopławem na rekonesans w rejon Wielkiego Bagna.Był z nim wówczas Luv, ten sam, który kiedyś proponował nazwać potykacza imieniem Rowana.Luv był trochę zbyt złośliwy, jak na gust Rowana - szczególnie, gdy stroił żarty na jego temat.Kiedy po kilku dniach powolnego przedzierania się przez płytkie wody i grząskie, przypominające torfowisko obszary bagna dotarli wreszcie do jednej z nielicznych suchszych wysepek, obaj z przyjemnością rzucili wreszcie noszone na pasach przerzuconych przez ramię przyrządy pomiarowe i analizatory, po czym wyciągnęli się na skrawku suchego lądu, by naprawdę odpocząć.We wnętrzu błotopławu nie było zbyt wygodnie, choć mogli tam zdjąć skafandry.Nad bagniskiem wisiała mgła, w promieniu kilkunastu metrów widać było jedynie kilka kęp roślinności wystającej nad powierzchnię burej wody.Rowan wpatrywał się w gęstniejące kłęby oparu podnoszącego się nad bagniskiem.Pomyślał wtedy, jaki wiele wysiłku będzie kosztowało doprowadzenie tej planety do stanu, w którym nada się ona do wykorzystania przez ludzi.Widział, jak Luv układa się wygodnie do drzemki.Po chwili jego chrapanie było słychać nawet poprzez kulisty hełm.Rowan leżał wśród rozrzuconego sprzętu, podłożywszy sobie pod głowę płaską skrzynkę podręcznego zestawu analitycznego.Przymknął oczy.Kiedy obudził się, nie potrafił sobie uprzytomnić, jak długo trwała jego drzemka.Gdy otworzył oczy i spojrzał przed siebie, w stronę bagna, wydawało mu się, że kątem oka dostrzega jakąś ciemniejącą plamę we mgle.Zwrócił głowę w tamtym kierunku i zdrętwiał.Nad powierzchnią bagna, o kilka kroków od brzegu wysepki, na której odpoczywali, rysowała się wyraźnie na tle mgły ciemna bryła jakby ulepionej z błota kukły zanurzonej po pas w wodzie.Podobieństwo kształtu do ludzkiego popiersia było, być może, osobistym wrażeniem Rowana, jednak nie dało się zaprzeczyć, że przedtem tego czegoś tam nie było!Rowan nie bardzo jeszcze zdawał sobie sprawę, czy śni, czy rzeczywiście ogląda to dziwne monstrum.I właśnie w tym momencie, gdy usiłował uszczypnąć się przez skafander, postać w bagnie poruszyła się, zaczęła powoli sunąć w stronę wysepki.Rowan nigdy potem nie umiał sobie wytłumaczyć, dlaczego to zrobił, w tym jednak momencie bez chwili zastanowienia chwycił pierwszy przedmiot, jaki miał w zasięgu ręki, i.cisnął nim w stronę czarnej zjawy.Zniknęła w jednej chwili, jakby wessana przez bagno, a w ślad za nią zniknął pocisk Rowana, którym, jak się później okazało, był analizator mineralogiczny.Rowan wstał i zbliżył się do brzegu bagna wytężając wzrok.Wszystko było jednak po dawnemu, senna mgła snuła się nad topieliskiem, którego powierzchnia nie zdradzała nawet miejsca, gdzie domniemany potwór bagienny zanurzył się przed chwilą.Coś mi się zdaje, że jednak.jestem zmęczony, pomyślał Rowan.Gdy Luv obudził się po długiej drzemce, Rowan stwierdził lakonicznie:- Utopiłem w bagnie analizator.Luv nawet się nie zdziwił.Jemu też zdarzało się niekiedy coś utopić w tym paskudnym bagnie.- Co z tobą, Rowan? - Bris patrzyła z niepokojem na kierownika trzeciej stacji.- Wyglądasz, jakbyś zobaczył smoka na tamtej ścianie, tak się w nią wpatrujesz od kilku minut.- E, nic.Zamyśliłem się.Do dyżurki wszedł Gray
[ Pobierz całość w formacie PDF ]