Home HomeAbercrombie Joe Pierwsze prawo 03 Ostateczny argument królówEsslemont Ian Cameron Imperium Malazańskie 02 Powrót Karmazynowej Gwardii 02Goodkind Terry Pierwsze prawo magiiPrawo przyciagania Simone Elkeles (2)Prawo przyciagania Simone ElkelLackey Mercedes Prawo mieczaRemarque Erich Maria Trzej TowarzyszeTim McNeese The St. Lawrence River (2005)Card Orson Scott Uczen Alvin (SCAN dal 706)[Alexandre Dumas] Il Conte di Montecristo
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • konstruktor.keep.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    . To ona.Nie do wiary, ale to ona.Dlaczego?  powtarzał w myślach, wraca-jąc z laboratorium analitycznego. Wtedy i teraz ten sam środek nasenny.Zdobył nareszcie to, o czym myślał przez cały dzisiejszy dzień  jakiś ślad,punkt zaczepienia.Teraz jednak napadły go wątpliwości.Czy dwukrotna próbauśpienia go przez Idę musi mieć związek z przypadkami Erwina i Mufiego? Czy36 ta miła, zrównoważona dziewczyna wygląda na wariatkę, która chce obezwładnićzałogę astrolotu?Umysł Kamila działał ospale.Kilkanaście godzin bez odpoczynku dawało sięwe znaki.Ale teraz nie mógł pozwolić sobie na chwilę słabości.Wydobył z kiesze-ni dwie pastylki agenu i połknął.Sięgnął do notatnika, przerzucił kilka ostatnichstron, a potem z głową wspartą na dłoni, snuł dalej łańcuch przypuszczeń, notującod czasu do czasu urywki myśli. A jednak wszystko zaczyna się układać w logiczny ciąg wydarzeń.Przy-puśćmy, że ktoś (nie szaleniec, ale po prostu  ktoś ) chce zakłócić tok podróżyastrolotu.Najpierw fałszuje dane namiarowe.Jak to robi, zastanowię się pózniej.Na pewno jest na to sposób.A zatem, astrolot zbacza z kursu, po wystartowaniuz Kappy, oczywiście.Erwin jest dobrym nawigatorem.Nie ufa jednostronnym namiarom standar-dowym.Sprawdza kurs różnymi metodami.Odkrywa nieścisłości.W chwili gdyjest już pewien omyłki i chce mi o tym zameldować, zostaje unieszkodliwiony.Tologiczne.Potem  Mufi.Erwin wspomniał mu o swoich podejrzeniach.Mufi nie zdążaprzekazać pilotowi obliczeń.Zostaje zaskoczony przy pulpicie komputera.Jegoobliczenia skasowano, on sam zapada w śpiączkę.Ida  z tytułu swych funkcji  kręci się zwykle w okolicach sekcji kom-puterów.Ona też  ponad wszelką wątpliwość, usiłuje dwukrotnie uśpić mnie,ponieważ zdaje sobie sprawę, że mimo wszystko musiały jednak do mnie dotrzećszczątkowe informacje o fałszywym kursie.Więc Ida.Tylko ona.Fakty układająsię ładnie.Ale środki? Jak wprawia ludzi w stan bezwładu, z którego wyprowa-dzić ich nie potrafią nasi lekarze? A cele, motywy?Jakimi motywami może kierować się uczestnik wyprawy międzygwiezdnej,który powoduje odchylenie kursu statku od planowanej trasy? Jeśli nie jest szaleń-cem, to.Nie, to zupełny nonsens! Co powinienem teraz zrobić? Przede wszyst-kim dowiedzieć się, jak wygląda sprawa odchylenia kursu statku.Wprowadzićpoprawkę i wrócić na właściwy szlak.Ale do tego potrzeba nawigatorów i pilo-tów, do których mógłbym mieć zaufanie.Steve? Nie mam podstaw, by mu nie ufać, ale on też był na Kappie.Podobniejak Ida.Zaraz, zaraz.A ci dwaj, uśpieni na Kappie? Dlaczego ich unieszkodliwio-no? Przecież zmiana kursu nastąpiła pózniej, nie mogli niczego wiedzieć.Czyżby wszystko zaczęło się wcześniej? Oni coś wiedzieli! Dowiedzieli sięo tym właśnie tam, na planecie układu Tamiry.Kto pozostał jeszcze z tej siódem-ki, którą sobie wytypowałem jako podejrzaną? Ida, Anna, Piotr, Krystyna, Brian.Ewentualnie także Steve, choć jego należy raczej wykluczyć.Muszę jutro poroz-37 mawiać ze Stevem.Kamil odczuwał dokuczliwą senność.Pastylki przestawały działać.Wiedział,że musi jeszcze coś zrobić, coś postanowić.Jeśli zaśnie, jeśli pozwoli sobie nachwilę bezczynności, może wydarzyć się coś nieodwracalnego.Wyszedł z kabiny, zamykając starannie drzwi na klucz.Systematycznie ob-szedł wszystkie stanowiska.Dyżurni specjaliści byli na swoich miejscach.Zmien-nicy odpoczywali w kabinach mieszkalnych.Statek żył normalnym trybem.Na końcu zapukał do kabiny Idy.Nikt nie odpowiedział, pchnął więc drzwi.Nie były zamknięte, lecz Idy nie znalazł w środku.Stał przez chwilę, niezdecydo-wany, w progu, wreszcie wycofał się na korytarz.Spostrzegł ją, wracającą z kąpieli.Miała wilgotne włosy.Była ciasno owiniętapłaszczem kąpielowym. Nie śpisz?  spytała wesoło, podchodząc blisko i patrząc mu w oczy. Nie wypiłem przecież tej kawy!  powiedział szorstko i w tej samej chwilispostrzegł, jak jej zielonkawe oczy umknęły gdzieś w bok. Nie wypiłem twojejkawy  powtórzył. Wybacz!  powiedziała przymilnie, chwytając jego dłoń. Nie mogłampatrzeć, jak niszczysz swój organizm.Chciałam ci pomóc.Powinieneś nareszciewypocząć!Kamil zawahał się, patrząc w jej piękne oczy.Milczał przez chwilę, zachwianyw powziętych przekonaniach.Czyżby tylko o to jej chodziło? Chciała podstępemdopomóc mu zasnąć? A tamci? Prawda, ich nie usypiano pastylkami, tylko poprostu. Nie, Ido  powiedział, biorąc się w garść  teraz już za pózno na docie-kanie.Proszę, wejdz do kabiny i nie wychodz, dopóki ci nie pozwolę.Pchnął ją lekko.Weszła bez oporu.Kamil zaszyfrował zamek według własne-go kodu i zatrzasnął za nią drzwi. Przekonamy się  pomyślał i wrócił do swojej kabiny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •