[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. To ona.Nie do wiary, ale to ona.Dlaczego? powtarzał w myślach, wraca-jąc z laboratorium analitycznego. Wtedy i teraz ten sam środek nasenny.Zdobył nareszcie to, o czym myślał przez cały dzisiejszy dzień jakiś ślad,punkt zaczepienia.Teraz jednak napadły go wątpliwości.Czy dwukrotna próbauśpienia go przez Idę musi mieć związek z przypadkami Erwina i Mufiego? Czy36ta miła, zrównoważona dziewczyna wygląda na wariatkę, która chce obezwładnićzałogę astrolotu?Umysł Kamila działał ospale.Kilkanaście godzin bez odpoczynku dawało sięwe znaki.Ale teraz nie mógł pozwolić sobie na chwilę słabości.Wydobył z kiesze-ni dwie pastylki agenu i połknął.Sięgnął do notatnika, przerzucił kilka ostatnichstron, a potem z głową wspartą na dłoni, snuł dalej łańcuch przypuszczeń, notującod czasu do czasu urywki myśli. A jednak wszystko zaczyna się układać w logiczny ciąg wydarzeń.Przy-puśćmy, że ktoś (nie szaleniec, ale po prostu ktoś ) chce zakłócić tok podróżyastrolotu.Najpierw fałszuje dane namiarowe.Jak to robi, zastanowię się pózniej.Na pewno jest na to sposób.A zatem, astrolot zbacza z kursu, po wystartowaniuz Kappy, oczywiście.Erwin jest dobrym nawigatorem.Nie ufa jednostronnym namiarom standar-dowym.Sprawdza kurs różnymi metodami.Odkrywa nieścisłości.W chwili gdyjest już pewien omyłki i chce mi o tym zameldować, zostaje unieszkodliwiony.Tologiczne.Potem Mufi.Erwin wspomniał mu o swoich podejrzeniach.Mufi nie zdążaprzekazać pilotowi obliczeń.Zostaje zaskoczony przy pulpicie komputera.Jegoobliczenia skasowano, on sam zapada w śpiączkę.Ida z tytułu swych funkcji kręci się zwykle w okolicach sekcji kom-puterów.Ona też ponad wszelką wątpliwość, usiłuje dwukrotnie uśpić mnie,ponieważ zdaje sobie sprawę, że mimo wszystko musiały jednak do mnie dotrzećszczątkowe informacje o fałszywym kursie.Więc Ida.Tylko ona.Fakty układająsię ładnie.Ale środki? Jak wprawia ludzi w stan bezwładu, z którego wyprowa-dzić ich nie potrafią nasi lekarze? A cele, motywy?Jakimi motywami może kierować się uczestnik wyprawy międzygwiezdnej,który powoduje odchylenie kursu statku od planowanej trasy? Jeśli nie jest szaleń-cem, to.Nie, to zupełny nonsens! Co powinienem teraz zrobić? Przede wszyst-kim dowiedzieć się, jak wygląda sprawa odchylenia kursu statku.Wprowadzićpoprawkę i wrócić na właściwy szlak.Ale do tego potrzeba nawigatorów i pilo-tów, do których mógłbym mieć zaufanie.Steve? Nie mam podstaw, by mu nie ufać, ale on też był na Kappie.Podobniejak Ida.Zaraz, zaraz.A ci dwaj, uśpieni na Kappie? Dlaczego ich unieszkodliwio-no? Przecież zmiana kursu nastąpiła pózniej, nie mogli niczego wiedzieć.Czyżby wszystko zaczęło się wcześniej? Oni coś wiedzieli! Dowiedzieli sięo tym właśnie tam, na planecie układu Tamiry.Kto pozostał jeszcze z tej siódem-ki, którą sobie wytypowałem jako podejrzaną? Ida, Anna, Piotr, Krystyna, Brian.Ewentualnie także Steve, choć jego należy raczej wykluczyć.Muszę jutro poroz-37mawiać ze Stevem.Kamil odczuwał dokuczliwą senność.Pastylki przestawały działać.Wiedział,że musi jeszcze coś zrobić, coś postanowić.Jeśli zaśnie, jeśli pozwoli sobie nachwilę bezczynności, może wydarzyć się coś nieodwracalnego.Wyszedł z kabiny, zamykając starannie drzwi na klucz.Systematycznie ob-szedł wszystkie stanowiska.Dyżurni specjaliści byli na swoich miejscach.Zmien-nicy odpoczywali w kabinach mieszkalnych.Statek żył normalnym trybem.Na końcu zapukał do kabiny Idy.Nikt nie odpowiedział, pchnął więc drzwi.Nie były zamknięte, lecz Idy nie znalazł w środku.Stał przez chwilę, niezdecydo-wany, w progu, wreszcie wycofał się na korytarz.Spostrzegł ją, wracającą z kąpieli.Miała wilgotne włosy.Była ciasno owiniętapłaszczem kąpielowym. Nie śpisz? spytała wesoło, podchodząc blisko i patrząc mu w oczy. Nie wypiłem przecież tej kawy! powiedział szorstko i w tej samej chwilispostrzegł, jak jej zielonkawe oczy umknęły gdzieś w bok. Nie wypiłem twojejkawy powtórzył. Wybacz! powiedziała przymilnie, chwytając jego dłoń. Nie mogłampatrzeć, jak niszczysz swój organizm.Chciałam ci pomóc.Powinieneś nareszciewypocząć!Kamil zawahał się, patrząc w jej piękne oczy.Milczał przez chwilę, zachwianyw powziętych przekonaniach.Czyżby tylko o to jej chodziło? Chciała podstępemdopomóc mu zasnąć? A tamci? Prawda, ich nie usypiano pastylkami, tylko poprostu. Nie, Ido powiedział, biorąc się w garść teraz już za pózno na docie-kanie.Proszę, wejdz do kabiny i nie wychodz, dopóki ci nie pozwolę.Pchnął ją lekko.Weszła bez oporu.Kamil zaszyfrował zamek według własne-go kodu i zatrzasnął za nią drzwi. Przekonamy się pomyślał i wrócił do swojej kabiny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]