Home HomeBriggs Patricia Mercedes Thompson 08 Niespokojna NocAnne McCaffrey & Mercedes Lacke Statek ktory poszukiwalAbercrombie Joe Pierwsze prawo 03 Ostateczny argument królówHuelle Pawel Mercedes Benz (3)Huelle Pawel Mercedes BenzGoodkind Terry Pierwsze prawo magiiLackey Mercrdes PrzesilenieKrawedz miecza [Na Krawedzi 4] Andrews IlonaKratochvil Stanisław PsychoterapiaSzkola turystyki gorskiej Zygmunt Skibicki
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oknapcv.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Na wargach maga zaigrał nikły uśmiech.Wykonał gest, jakby czymś rzucał.%7łółtozielone światło w kształcie sztyletu oderwało się od jego dłoni.Próbowałazrobić unik, ale miecz jej nie uwolnił.Instynktownie przygotowała się więc nanajgorsze.Lodowaty strach zmroził ją od stóp do głów.Ale nie wydarzyło sięnic.Znalazłszy się od niej na wyciągnięcie ręki, światło sztyletu zgasło, zniknęło.Zamrugała oczami, próbując zrozumieć to, co się właśnie zdarzyło. Cisnął wemnie magicznym przedmiotem, który do mnie w ogóle nie dotarł.Spodziewał sięmnie zabić.  pomyślała.Mag patrzył zbity z tropu; cofnął się kilka kroków.Miecz skwapliwie to wy-korzystał.Pod jego wpływem Kero postąpiła krok do tyłu i potężnym ciosemrozrąbała świetlny pierścień, jakby wycinała sobie przejście.Kawałek karmazy-nowej bariery natychmiast pociemniał.Kero, pchnięta mocą ostrza, przesadziła tępociemniałą część jak dziewka ognisko w noc świętojańską.Skok skończył sięna dwa kroki przed płaską skałą, Dierną i tym potworem, wessanym jak pijawkaw jej policzek.Dierną już nie krzyczała.Leżała rozciągnięta na skale, jęcząc ci-cho, tak jakby to stworzenie okradało ją z sił.Miała zamknięte oczy i wydawałasię nic nie wiedzieć o obecności Kero.Miecz świsnął ponownie, ale nie zamierzył się na, przypominającego pijawkę,stwora.Przez jedną straszliwą chwilę Kero myślała, że próbuje zabić Diernę, leczgłownia przekręciła się w jej dłoni, tnąc pomiędzy dziewczyną a podobnym dopijawki obłokiem, tak blisko twarzy Dierny, że na ostrzu osiadło kilka kropelekkrwi z jej zranionego policzka.Mag wykrzyknął gniewnie coś niezrozumiałego.Obłok cofnął się i gdy Diernawracała do sił, ustąpił pola, staczając się ze skały; dziwny stwór jeszcze bardziej56 niż do tej pory przypominał pijawkę.Zanim zdołał ponownie wbić się w poli-czek Dierny, Kero wskoczyła na skałę, zasłaniając dziewczynę.Zamierzyła sięmieczem, zmuszając potwora do odwrotu.Rozjarzył się gniewnie, pewny siebie,sycząc na Kero; wściekłe, wewnętrzne ruchy były oznaką zimnej, śmiercionośnejfurii.Rozwścieczony mag recytował coś rytmicznie w języku niezrozumiałym dlaKero, lecz  jak coś jej podszepnęło  zrozumiałym dla miecza.Po raz pierwszypoczuła bijące od niego emocje: dziwny, z wolna narastający gniew, gorący jakkuznia i ciężki jak żelazo.Jej lewa ręka puściła jelec i sięgnęła za pas, po sztylet.Cisnęła nim w maga.Zaatakowany podniósł do góry rękę; sztylet trafił go w dłoń.i nie wyrządzającszkody, odbił się z brzękiem od skały.Kero miała ochotę uciec, lecz nie pozwolił jej na to miecz.Mogła tylko stać,stanowiąc łatwy cel.Mag zaśmiał się szyderczo i wzniósł dłonie.Rozżarzyły sięna chwilę niezdrową czerwienią, a potem żar zajaśniał i pomiędzy rękami strzeliłaiskra.Mag złączył dłonie nad głową, wycelował i posłał piorun  nie, nie w jejkierunku, ale w podobny do pijawki obłok.Ten skręcił się konwulsyjnie, leczKero odniosła wrażenie, że nie z bólu.Nabrał większej solidności, w mgnieniuoka zwiększywszy swoje rozmiary dwukrotnie, groznie nad nią majacząc.Pożerał ją gniew miecza.Przeniosła chwyt z rękojeści na ostrze.Balansowałaswym mieczem w ten sposób, jakby był gigantycznym nożem.I wydawało się, żew tej chwili nie ważył więcej niż sztylet.Wzięła rozmach i rzuciła nim jak dzi-dą.Mignął w przestrzeni oddzielającej ją od maga; prosty jak strzała, z głuchymodgłosem wbił się w żołądek do połowy ostrza.Mag wydał zduszony okrzyk,przeszedł, chwiejąc się, dwa kroki do przodu i upadł, wbijając miecz w siebie ażpo jelec.Krzyk obłoku-pijawki odbił się echem w mózgu Kero.Wydawał się rozłupy-wać jej czaszkę.Upadła na kolana i zasłoniła uszy.Wrzask przepłoszył wszelkiemyśli z jej mózgu.Pozostało jedynie uczucie bólu.Nie mogła jednak oderwaćwzroku od potwora.Jej oczy były spętane jakby hipnotycznym pulsowaniem we-wnętrznego światła.Zwiatło migotało gorączkowo jak oszalałe.Obłok rozciągnąłsię, przerzedził, wyciągnął do góry, urósł do wysokości trzech mężczyzn.a po-tem eksplodował, znikając z potężnym grzmotem.Oślepiona Kero zamrugała, wstrząśnięta i zdrętwiała, po czym z wolna odsu-nęła dłonie od uszu.Cisza, słychać było jedynie trzask ognia i odległe dudnieniekopyt.Podniosła się z ziemi, trzęsąc się tak mocno, że miała kłopoty z ustaniemna uginających się kolanach. Najmilsi bogowie, co się stało? Nie mogłam zabićczegoś takiego, prawda? Miała złudzenie, że spędziła pół nocy na wyczekiwaniu,lecz nic się już nie wydarzyło.W końcu wzięła się w garść i słaniając się podeszłado Dierny.Dziewczyna leżała spokojnie obok skały, z szeroko otwartymi oczami i twarzą57 bladą jak kreda.Zamrugała, ale był to jedyny ruch, jaki wykonała.Przez chwilęKero obawiała się, że Dierna oszalała lub zdarzyło się coś jeszcze gorszego.Jed-nak kiedy Kero weszła w krąg światła z przygasającego ogniska, zobaczyła, żeoczy branki były przytomne.Dierna ujęła podaną jej rękę w swe skrępowane dło-nie, pozwalając Kero podnieść się do pozycji siedzącej. K-K-Kerowyn?  wyjąkała dziewczyna słabym głosem po długiej chwiliciszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •