Home HomeAbercrombie Joe Pierwsze prawo 03 Ostateczny argument królówGoodkind Terry Pierwsze prawo magiiLackey Mercedes Prawo mieczaZajdel Janusz A Prawo do powrotuR. Walczak Prawo Turystyczne'Prawo Turystyczne' R.WalczakPanstwo I Prawo W Cywilizacji LWalczak R. Prawo TurystyczneMaciej Zerdzinski Opuscic Los RaquesZientarowa Maria Drobne ustroje (SCAN dal 1028)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • tgshydraulik.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Carlos wydaje się odprężony i chyba bawi sięrównie dobrze jak mój brat.Mama rozciera mi ramię.– Wszystko dobrze? – mówi, poruszającbezgłośnie ustami.Przytakuję.– Niepokoję się o ciebie.– Wszystko dobrze.– Cofam się myślami dotego popołudnia.Gra z Brandonem i Carlosemsprawiła mi dużą frajdę.Przytulam mamęmocno.– Lepiej niż dobrze.– Chyba nieźle się bawią – mówi i pokazuje głową na scenę wojenną rozgrywającą się wpokoju Brandona.– Myślisz, że Carlos cieplejodnosi się do pomysłu, że ma tu mieszkać?– Może.– Pięć minut minęło dawno temu – słyszę głosCarlosa.Mama wchodzi do pokoju i podnosi Brandona,gasząc w zarodku jakiekolwiek typowe dla niegopróby negocjowania warunków.– Czas spać, Bran.Jutro idziesz do szkoły.–Pakuje go do łóżka, otula kołdrą i pyta: – Umyłeśzęby?– No… – Brat kiwa głową.Ale dostrzegam, żeusta ma zamknięte.Domyślam się, że nie mówiprawdy.– Dobranoc, Ścigaczu.– Carlos wychodzi zamamą z pokoju.– Dobranoc, Guerrero.Kiara, Carlos nie chce mi opowiedzieć żadnej historyjki.Możesz mizaśpiewać? Albo zagrać w literki? Proszę – błagaBrandon.– Co wolisz? – pytam.– Literki.Brat siada plecami do mnie i podnosi górę odpiżamy.Gram z nim w literki, odkąd skończył trzylata.Palcem piszę literę na jego plecach.Musi zgadnąć, jaką.– A – mówi z dumą.Piszę następną literę.– H!I kolejną.– D… nie, B! Zgadłem?– Tak.Okej, jeszcze jedna.A potem śpisz.Piszę kolejną literę.– Z!– Tak.– Całuję go w czoło i otulam kołdrą.–Kocham cię – mówię.– Też cię kocham.Kiara?– Tak?– Powiedz Carlosowi, że jego też kocham.Zapomniałem mu powiedzieć.– W porządku.A teraz już śpij.Carlos opiera się o ścianę na korytarzu.Mamazniknęła, prawdopodobnie poszła do salonuoglądać z tatą telewizję.– Słyszałem, co powiedział, więc nie musisz mipowtarzać – mówi Carlos.Jego zwykła arogancjagdzieś zniknęła.Wydaje się teraz odkryty, jakgdybywyznanieBrandonazburzyłoemocjonalny mur, który wzniósł.Na chwilęukazuje się zza niego prawdziwy Carlos.– Okej.– Wbijam wzrok w buty, bo szczerzemówiąc, nie jestem w stanie patrzeć Carlosowi woczy.Ma teraz intensywne, hipnotyzującespojrzenie.– Jeszcze raz dziękuję, no wiesz, że pobawiłeś się z moim bratem.On cię naprawdęlubi.– Bo nie wie, jaki jestem naprawdę.29.CarlosJeszcze przed szkołą idę za trybuny piłkarskieposzukać Nicka.Jak było do przewidzenia, paliskręta.Panika przemyka przez jego twarz, ale szybkomaskuje ją uśmiechem.– Hej, chłopie, co jest grane? Podobno cięzapuszkowali w zeszłym tygodniu.To do dupy.–Wyciąga swojego skręta.– Chcesz się sztachnąć?Łapię go za kołnierzyk i przyciskam dometalowej bariery.– Dlaczego mnie wrobiłeś?– Zwariowałeś!? Nie wiem, o czym gadasz.Poco miałbym cię wrabiać?Biję go pięścią w twarz.Osuwa się.– Może to ci odświeży pamięć?– O, do cholery – krzyczy Nick, gdy nad nimstoję.Skopię go, jeśli nie puści pary.Jeżeli jest w jakikolwiek sposób powiązany z Gurreros delbarrioiWesemDevlinem,toKiaraiWestfordowie mogą być w niebezpieczeństwietylko dlatego, że u nich mieszkam.Nie mogę dotego dopuścić.Chwytam go za koszulkę i podnoszę z ziemi.– Dlaczego włożyłeś narkotyki do mojejszafki? Gadaj! I lepiej się pośpiesz, bo nie jestemw dobrym nastroju, odkąd gliniarze zakuli mniew kajdanki.Podnosi ręce na znak, że się poddaje.– Jestem tylko pionkiem, Carlos, tak jak ty.Tomój dostawca, ten Devlin, kazał mi podrzucićnarkotyki.Nie wiem, po co.Miał broń.Dał mi puszkę i powiedział, że mam ją wsadzić doplecaka albo gdzieś.Nie wiem, po co.Przysięgam, że to nie był mój pomysł.W takim razie muszę się dowiedzieć, czyj.Problem w tym, że to wymaga skontaktowaniasię z Devlinem, a wtedy trzeba mieć oczydookoła głowy.– Carlos, kolej na ciebie.Siedzę w REACH.Wszyscy wlepiają we mnieoczy.Berger chce, żebym się przed nimiwywnętrzał.Jakby nie starczyło, że muszęwysłuchiwaćopowieścioichgłupichproblemach.O tym, że tata Justina ciągle mupowtarza, że jest idiotą albo że Keno ma się za bohatera, bo jego znajomi pili piwo przez cały weekend, a on się nie dał namówić.Co za kupa bzdetów!Pani Berger patrzy na mnie znad okularów.– Carlos?– Tak?– Chcesz nam opowiedzieć o tym, co robiłeś wzeszłym tygodniu i co było dla ciebie ważne?– Nie za bardzo.Zanaprychaiwydymapociągniętebłyszczykiem usta.– Carlos myśli, że jest ponad to.– Tak – dołącza się Carmela.– Uważasz, żejesteś lepszy od nas, co?Keno rzuca mi groźne spojrzenie, jakby chciałmnie przestraszyć.Ciekawe, czy wie coś oDevlinie.Wiem, że nie mam co liczyć na Meksykanina,więc patrzę na Justina.– Możesz robić, co chcesz – mówi Justin,dzieciak z zielonymi włosami.– O ile to mnie niedotyczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •