[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ujął Leię pod rękę i poprowadził do wielkiej szafy, w którejkiedyś Leia, gdy zajmowała ten sam gabinet, trzymała ubrania.- Jeden otwarty zbiornik wodny na całej powierzchni planety, a ty musiałeś właśnie tuskierować nasze X-skrzydłowce? - zapytała Mara, owijając aerołubki wokół złamanej kostkinogi.- Jeden jedyny! Co sobie wtedy myślałeś, Skywalkerze?- Maro, naprawdę nie miałem wyboru - odparł Luke.Bijący z silników \ar stopiłtkaninę kombinezonu na jego plecach i osmalił włosy tak bardzo, \e mistrz Jedi musiałby jekrótko ostrzyc, \eby znów wyglądać jak człowiek.- Mogłem albo pogrą\yć maszyny w tejwodzie, albo pozwolić, \eby roztrzaskały się o ścianę wie\owca.Mara i Luke spoglądali na oświetloną blaskiem płonących budynków taflę wodyogromnego sztucznego jeziora, zwanego Wielkim Zachodnim Morzem.Było to słynnemiejsce wypoczynku istot najró\niejszych ras i wspierało się na dziesiątkach tysięcy kolumn idachów wie\owców.Kilkanaście lejów wodnych znaczyło miejsca, w których lądujące nietak ostro\nie gwiezdne statki przebiły grube durastalowe dno i pozwoliły, \eby wodazalewała strumieniami ni\sze poziomy podziemi Coruscant.Prawdę mówiąc, Skywalkerowiewybrali najlepsze miejsce na lądowanie po katapultowaniu, ale dno było tak zaśmieconeporzuconymi automatami i wrakami powietrznych śmigaczy, \e odnalezienie ulubionejjednostki typu R2 sprawiało kłopoty nawet komuś tak doświadczonemu jak mistrz Jedi.Mara przycisnęła guzik kompresora aerołubków i nawet się nie skrzywiła, kiedysprę\one powietrze ścisnęło jej złamane kości.Wyciągnęła z pakietu medycznegowtryskiwacz i wstrzyknęła sobie porcję znieczulającego płynu bacta.W normalnychokolicznościach nie zastosowałaby środku uśmierzającego ból, ale wiedziała, \e w ciągu kilkunajbli\szych godzin musi pokonać du\ą odległość.Nie chciała, \eby złamana kość jej w tymprzeszkadzała.Zauwa\yła, \e Yuuzhan Vongowie zaczynają ściągać z orbity wielkie okręty,aby ich artylerzyści rozprawili się ze stanowiskami turbolaserów na dachachwysokościowców.Wyczuwała, \e kapitan Byrta z małym Benem na pokładzie nie zdołałwskoczyć do nadprzestrzeni.Musiał zawrócić na orbitę, i to szybko.W końcu Luke wyciągnął rękę w kierunku tafli wody.W oddali powierzchnia sięzmarszczyła i wyłonił się spod niej kadłub uszkodzonego X-skrzydłowca.Natychmiast odstrony słońca zanurkowały dwa yuuzhańskie powietrzne skify.Ich piloci natknęli się jednakna ogień pobliskiej baterii turbolaserów.Na kilka sekund powietrze nad jeziorem przemieniłosię w świetlistą sieć płonących kuł plazmy i blasterowych błyskawic.Kiedy jeden skifrozleciał się w rozbłysku ognistej eksplozji, pilot drugiego zrezygnował z ataku.Zadarł dzióbswojej jednostki i ścigany strugami laserowych smug, zawrócił prosto ku słońcu.Na znak wdzięczności Mara pomachała artylerzystom.Byli tak dobrze zamaskowanina dachu pobliskiego wie\owca, \e nie zauwa\yła ich, dopóki nie posłu\yła się Mocą.Lukeprzywołał X-skrzydłowiec do brzegu i wyciągnął donośnie ćwierkającego R2-D2 z gniazdaastrome-chanicznego robota.Je\eli nie liczyć osmalonej powierzchni, automat nie sprawiałwra\enia uszkodzonego.Serie protestujących pisków stanowiły najlepszy dowód, \e aniogień, ani woda nie wyrządziły \adnej szkody jego podzespołom.Nagle nad głowami obojga Skywalkerów nastąpiła ogromna eksplozja.Wybuchzaćmił na kilka chwil nawet blask słońca i ozdobił niebo długimi jęzorami białego ognia.Luke i Mara unieśli głowy i czekali, a\ malejąca intensywność blasku pozwoli im dostrzecopadające na powierzchnię planety wirujące w locie szczątki gwiezdnego okrętu.Niepotrafiliby powiedzieć, czy to liniowiec Yuuzhan Vongów, czy Nowej Republiki.Czująccoraz większe przygnębienie, Mara ujęła mę\a pod rękę i oparła się na jego ramieniu.- Luke, jak z tego wybrniemy? - zapytała.Zanim się katapultowali, zauwa\yli, \ewszystkie szlaki powietrzne Coruscant są albo nieprawdopodobnie zatłoczone, albozablokowane ruinami zniszczonych wie\owców.Nawet gdyby zdołali dotrzeć dokosmoportu, nie znalezliby \adnego statku, którym dałoby się wznieść się w przestworza.-Będziemy mieli szczęście, je\eli w ogóle wystartujemy, a co dopiero marzyć o ratowaniuBena.Luke objął ją ramieniem.- Zaufaj Mocy, Maro - powiedział.- Na nic więcej cię nie stać? - zapytała z goryczą.- Czy wiara w Moc ocaliła odśmierci Anakina?- Mo\e Anakin oddał \ycie, aby nas ocalić - odparł łagodnie Skywalker
[ Pobierz całość w formacie PDF ]