Home HomeTrylogia Lando Calrissiana.03.Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBokaTrylogia Hana Solo.01.Han Solo na Krancu Gwiazd090. Gwiazda PO GWIEDZIE (Troy Denning) 27 lat po Nowa Era JediElliott Kate Korona gwiazd 04 Dziecko płomieniaJAKOB BOHME Ponowne narodziny (2)Denning Troy Gwiazda po gwiezdzie (SCAN dalBiernacki Loriliai Renowned Goddess of Women Sex and Speech in TantraNiemcewicz Julian Ursyn Pamiętniki czasów moichAstolphe de Cuistine Listy z RosjiZahn Timothy Widmo PrzeszłoÂści
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam0012.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Dorthy ujrzała część pokrytej rzeźbami posadzki lub ściany.Kilczer podniósł jedną z kart i obrócił ją w dłoni.- Przepraszam - odezwał się Andrews.- Skończyliście już? Gdzie major Ramaro?- Jest tam, sprawdza zdalne sterowanie czujnika telemetrycz­nego, który coś kaprysi.Czekaj, mogę to wziąć ze sobą.Naprawdę chcę, żebyś sprawdziła te stadniki.- Proszę się nie martwić, ja nie zacznę kaprysić.Chcę jak najszybciej skończyć z tym i wrócić do swoich zajęć.Kiedy wypowiadała te słowa, nagle poczuła nieokreślony niepo­kój, jakby cały nadymiot.razem z załogą i stołami z rozłożoną na nich aparaturą, przesunął się o kilka metrów po omiatanej wichrami skale ku przepaści.„Przypuśćmy - pomyślała nagle - tylko przy­puśćmy, że Andrews się myli i że stadniki nie mają nic wspólnego z nieprzyjacielem.Co wtedy zrobi ze mną orbitalne dowództwo? Odeślą mnie do domu, czy każą szukać gdzie indziej?”- Dla mnie to wszystko też jest nierealne - mówił tymczasem Kilczer.- A teraz, kiedy znalazłem się tutaj, wydaje się jeszcze mniej realne, niż kiedy siedziałem w Obozie Zero i czekałem na zezwolenie na lot.- Och, to jednak dzieje się naprawdę - rzekł pojednawczo Andrews.- Dorthy, wyjaśnię sprawy z Ramaro i ruszamy.Obie­cuję.Przecinając pomieszczenie, przeszedł na drugą stronę i pochylił się nad Ramaro, który dwukrotnie rzucił Dorthy szybkie spojrzenie, a potem znów zaczął słuchać pospiesznych wyjaśnień Andrewsa.- Przedtem też wciąż się spierali - rzekł Kilczer - ale myślę, że są do siebie podobni.- Opętani - mruknęła Dorthy.Kilczer wzruszył ramionami i zaczął składać hologramy w stosik.Wreszcie Andrews zakończył spór z Ramaro, musnął czoło pal­cem w drwiącym salucie, po czym wrócił do Dorthy i Kilczera.- Wszystko załatwione - oznajmił.- Zabieram was na dół, żebyście mogli się wziąć do roboty.Rozpadlina umknęła w bok, gdy helikopter wykonał ciasny skręt, kierując się ku przełęczy, a Dorthy poczuła działanie implantu ograniczającego jej talent, redukującego jego przejawy niemal do zera.Gdyby wiedziała, że gdzieś tam, w głębi jej jaźni, istnieje jakiś przełącznik, którym można wyłączyć jej talent, dołożyłaby wszel­kich starań, by do niego dotrzeć, a potem pozbyłaby się go.Oparła się wygodniej, próbując jakoś ułożyć nogi w ciasnym wnętrzu kabi­ny.Tuż przed nią garbił się nad drążkiem Andrews, usiłując dojrzeć coś na ekranie radaru, ponieważ znów zanurkowali w pasma gęstej mgły.Kilczer drzemał, a Dorthy wyczuwała nieuchwytną aurę jego niespokojnych snów.Kiedy przedarli się nad przełęcz i ponownie polecieli z biegiem krętej rzeki, wijącej się wśród skał, Andrews rzucił przez ramię:- Dorthy, jesteś astronomem, prawda?- Lubię tak o sobie myśleć.Zaśmiał się krótko.- Myślę, że to wszystko wydaje ci się nieistotne.Poznałem dość dobrze jednego z was.Uwielbiał udowadniać wszystkim, że w naszym wszechświecie życie jest anomalią, wybrykiem natury.A ty jak uważasz?- Myślę, że to dość powszechne przekonanie.Ile w końcu mamy gwiazd o właściwym zakresie temperatur, pozwalającym na istnienie życia na planetach krążących wokół nich w odległości pozwalającej na swobodną rotację? Ile i tych gwiazd posiada planety istniejące dostatecznie długo, by powstało na nich życie? I na ilu z nich rzeczywiście powstało? Tak, myślę, że życie jest niesłychanie rzadkim zjawiskiem, pomimo ogromnej liczby gwiazd.W tej galak­tyce może być czterysta miliardów gwiazd, ale więcej niż połowa z nich to brązowe karły, tak małe i słabo świecące, że nawet te bliskie naszemu Słońcu wykryto dopiero dzięki holografii wykorzystującej interferencję masy.A większość pozostałych, jak na przykład ta gwiazda, wcale nie jest lepsza.- Oczywiście, stare równanie Drake'a i Sagana.Tyle, że oni przeoczyli jedną rzecz: sposób w jaki życie się rozprzestrzenia, odwraca entropię i wprowadza porządek w swoim systemie.Rozej­rzyj się dookoła - Andrews machnął ręką.Za szybą kabiny widać było gęsty dywan uciekających w tył drzew, których pierzaste liście ociekały kroplami skondensowanej mgły.- Mamy tu planetę, która jeszcze niedawno w ogóle się nie obracała, ponieważ znajdowała się zbyt blisko swego słońca.Coś jednak ją rozkręciło, zwaliło na nią kilka setek gór lodowych i wywierciło kilkadziesiąt wulkanów, których wyziewy wzbogaciły atmosferę, a potem zasiało tu ziarna życia.Czy to nie jest niezwykłe? Oczywiście, wiem wszystko o ga­laktykach Seyferta, czarnych i białych dziurach oraz kwazarach i całej reszcie, ale tamto to po prostu fajerwerki istniejące dzięki przypadkowemu nagromadzeniu materii.Daj nam milion lat i być może sami będziemy umieli stworzyć odpowiedni system gwiezdny z energii, która wydziela się przy kolizji dwu galaktyk.Do licha, skoro o tym mowa, zmienimy wszechświat tak, aby odpowiadał naszym potrzebom.Wydaje mi się, że dopiero zaczęliśmy.Posiada­jąc wiedzę o tym, jak nieprzyjaciel przekształcił ten świat, będziemy mogli szybciej rozszerzyć nasze wpływy.W postępie logarytmicz­nym.Nie będziemy musieli szukać światów nadających się do zamieszkania, wystarczy upodobnić do Ziemi dziesięć czy dwadzie­ścia tych, od których dzieli nas zaledwie trzydzieści lat świetlnych! Możesz zapomnieć o ograniczeniach K5 do FO, za milion lat ze wszystkim damy sobie rAda.Wiesz, w przeszłości, kiedy założono Elysium, za niedobrych czasów Imperiów Rosyjskiego i Amerykańskiego, przed okresem Interregnum, moi przodkowie byli tylko jedną z grup, które chciały żyć po swojemu, jedną z wielu grup wysłanych na Elysium, ponieważ chciano się ich pozbyć.Za tysiąc lat każda z grup, która będzie tego chciała, może mieć własny świat.Ludzkość zasiedli wszechświat w postępie geometrycznym, nie sądzisz? Ta galaktyka, Obłoki Magellana, miejscowa metagalaktyka.- A jeżeli napotkamy kolejnych wrogów? Albo coś innego?- To będziemy z nimi walczyć, albo się z nimi sprzymierzymy.Po to się w końcu żyje, prawda? Na tym polega ewolucja, czy tego nie widzisz? Nie ma litości dla słabych czy leniwych.- A jeśli się okaże, że to my jesteśmy słabi? - Dorthy czuła rodzaj zabarwionej humorem odrazy.Ciekawe, że ktoś tak silnie wierzył w te idee.Andrews płonął z entuzjazmu.- Nieprzyjaciel jest rodzajem próby.Zwyciężymy na BD 20, ponieważ oni nie mają rozszczepraczy fazowych.Będą musieli stawić nam czoła na swoim terenie, ponieważ nie mogą się nigdzie wycofać.A tutaj? Wygląda na to, że wszystko się im rozpadło.Dorthy, na twoim miejscu nie przejmowałbym się tym.- Nie o to mi chodziło.Przypuśćmy, że gdzieś tam są jeszcze potężniejsze cywilizacje: Imperia, Galaktyczne Kluby, nazwij je jak chcesz.Wkroczymy tam z naszymi rozszczepraczami fazowymi i naszą słabiutką bronią.Mogą nas połknąć i nawet się nie zakrztuszą.Ja wolę przyglądać się gwiazdom, a nie zdobywać je [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •