[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrobiono dlanowoczesnego miasta publiczną promenadę, rodzaj ogrodu posadzonego na modłę angielskąwokół murów tej starodawnej moskiewskiej twierdzy.Czy wiesz, co to są mury Kremla? Wyraz „mury” daje pojecie o rzeczy zbyt powszedniej,byle jakiej, zwodzi nas.Mury Kremla to łańcuch górski.Ta cytadela, zbudowana na pograniczuEuropy i Azji, jest wobec przeciętnych murów tym, czym są Alpy wobec naszych pagórków:Kreml to Mont Blanc pośród twierdz.Gdyby olbrzym nazywany państwem rosyjskim miał serce,powiedziałbym, że Kreml jest sercem tego potwora – ale on jest jego głową.Chciałbym dać Ci pojęcie o tej masie kamieni rysującej się tarasowało na niebie.Osobliwasprzeczność!!.ten przybytek despotyzmu powstał w imię wolności, bo Kreml był twierdząwzniesioną przez Rosjan przeciw Kałmukom, jego mury miały dwa cele: sprzyjały niezależnościpaństwa i służyły tyranii władcy.Idą zuchwale za głębokimi meandrami terenu, a kiedy zboczawzgórza robią się zbyt strome, mur zniża się stopniami.Te stopnie wznoszące się między niebema ziemią są ogromne, to drabina olbrzymów stających do walki z bogami.Linia tego pierwszego pasa budynków jest przecięta fantastycznymi wieżami, tak wysokimi,tak mocnymi i o tak dziwnych formach, że przypominają różnokształtne skały i lodowcemieniące się wszystkimi kolorami tęczy.Ciemność sprzyjała zapewne powiększeniuprzedmiotów, nadawała im nienaturalny rysunek i zabarwienie.Mówię „zabarwienie”, bo noc maswój koloryt, jak sztych.Przemierzyłem ogrody publiczne posadzone na stokach cytadeli carów, widziałem wieże,potem inne wieże, piętra, potem inne piętra murów, i moje spojrzenia unosiły się nadzaczarowanym miastem.Słowo „feeria” jeszcze nie oddaje cudowności zjawiska!.Trzeba byelokwencji młodości, którą wszystko zdumiewa i zaskakuje, by znaleźć słowa analogiczne dotych cudownych rzeczy.Ponad długim sklepieniem, które właśnie przebyłem, dostrzegłemwiszącą drogę, którą piechurzy i powozy dostają się do świętego grodu.Ten widok wydał mi sięniezrozumiały: nic tylko wieże, bramy, tarasy spiętrzone jedne na drugich, nic tylko stromezbocza, tylko łukowate podjazdy służące do dźwigania dróg, którymi wychodzi się lub wyjeżdżaz Moskwy dzisiejszej, Moskwy pospolitej, by się dostać na Kreml, do Moskwy historycznej, doMoskwy cudownej.Te akwedukty bez wody podtrzymują jeszcze inne piętra jeszczefantastyczniejszych budowli.Dostrzegłem oparty na jednym z tych wiszących pasaży okrągłąwieżę, całą najeżoną blankami z grotów; olśniewająca biel tego osobliwego ornamentu odcina sięna murze koloru krwi: krzyczący kontrast, który dostrzegam w zawsze nieco przejrzystym mrokuborealnych nocy.Wieża ta, jest olbrzymem górującym o całą swoją głowę nad sąsiednim fortem iwydaje się jego strażnikiem.Kiedy się już nasyciłem rozkoszą śnienia na jawie, próbowałemodnaleźć drogę powrotną do siebie, a wróciwszy zabrałem się do pisania, zajęcie niezbytwłaściwe, by uśmierzyć podniecenie.Ale jestem zbyt zmęczony, nie mogę odpoczywać, dospania trzeba mieć siły.Czegóż nie widzimy nocą przy blasku księżyca, krążąc u stóp Kremla? Wszystko tu jestnadprzyrodzone, wierzy się tu wbrew sobie w zjawy.Kto mógłby się zbliżyć bez zbożnej grozydo tej czcigodnej warowni, której jeden kamień wyrwany przez Bonapartego doleciał aż naŚwiętą Helenę, by zmiażdżyć na środku oceanu zuchwałego tryumfatora.Ujrzawszy to, co ujrzałem dziś wieczór, dobrze bym zrobił wracając prosto do swego kraju:wzruszenia podróży są wyczerpane.Moskwa, 8 sierpnia 1839.Chciałem powtórzyć dziś wczorajszą wieczorną przechadzkę, aby porównać Kreml dziennyz fantastycznym Kremlem nocnym.Ciemność powiększa, przemieszcza wszystkie rzeczy, alesłońce przywraca przedmiotom ich kształty i proporcje.Podczas tej drugiej próby twierdza carów znowu mnie zaskoczyła.Światło księżycapowiększało i uwypuklało niektóre zwały kamieni, ale kryło przede mną inne.Prostując parępomyłek, stwierdzając, że wyobraziłem sobie za dużo sklepień, za dużo krytych galerii, za dużowiszących dróg, krużganków i podziemi, odnalazłem dosyć tych rzeczy, by usprawiedliwić mojezaskoczenie.W Kremlu jest wszystko, jest to kamienny krajobraz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]