[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozpoznałemdrzewa, górę, dwa koła i postać człowieka, ale z dziurą w brodzie, oraz jakąśczworonożną bestię z macką zamiast nosa i rogami wystającymi z pyska.Aponiżej coś, co wyglądało jak broda, z której wystawał kij z jakąś kulą.Po paru minutach potrząsnąłem głową i gdy spojrzałem ponownie na drzwi,77znów widziałem jedynie abstrakcję.Cóż, może i były to abstrakcyjne wzory, aresztę zawdzięczałem własnej wyobrazni.Przestałem się tym zajmować i klasnąłem.A potem czekałem przez nie kończącą się minutę.Klasnąłem powtórnie.I znów czekałem.Nadal miałem kontakt z Kulą i przyszło mi do głowy, że mógłbym je po prostuwysadzić.zrezygnowałem po namyśle z tego atrakcyjnego pomysłu.I dobrze, szefie - pochwalił mnie Loiosh.Jak nie masz jakiegoś pomysłu, to bądz uprzejmy się zamknąć, co?Mam.Walnij w nie pięścią: ludzie tak robią.A jeżeli są zabezpieczone magicznie przed dotknięciem?To użyj Spellbreakera.Musiałem przyznać, że to był jakiś pomysł.Postałem jeszcze chwilę, gapiąc się niczym cielę na malowane wrota,westchnąłem i poruszyłem lewym nadgarstkiem.W mej dłoni znalazł się złotyłańcuszek.Zakręciłem nim młynka i ogarnęły mnie wątpliwości:To może wcale nie być taki dobry pomysł.Lepszy niż stanie bezczynnie jak ostatni wsiok.Jeśli boisz się magicznegozabezpieczenia, użyj Spellbreakera.Jeśli nie, to walnij w nie albo pchnij.Ale zróbcoś, szefie!W sumie miał rację.Zirytowało mnie własne niezdecydowanie, więc zakręciłem Spellbreakeremenergicznego młynka i chlasnąłem nim po drzwiach.Rozległ się normalny odgłosmetalu trafiającego w drewno.I to wszystko.%7ładnego mrowienia, żadnychefektów wizualnych.I na szczęście na drzwiach nie pojawiły się żadne śladyuderzenia.Pchnąłem prawe skrzydło.Zaskrzypiało i ledwie drgnęło.Pojawiła się jednakszczelina, w którą zdołałem wcisnąć palce, i odciągnąłem lewą połówkę.Odrzwiabyły takie ciężkie, na jakie wyglądały, ale stopniowo rósł między nimi otwór:wreszcie stał się wystarczająco szeroki, by dało się przez niego przecisnąć.Co też zrobiłem.Przed sobą zobaczyłem migotanie powietrza typowe dla pojawiania się iznikania Verry.Najwidoczniej gospodyni nie było, gdy się zjawiłem.Ciekawe.Nim jednak zrobiłem kolejny krok, już była.I obserwowała mnie uważnie,siedząc na tronie.Zdążyłem zrobić jeszcze dwa kroki, gdy z fałdów jej sukniwynurzył się znany mi już kot.Zeskoczył z podwyższenia, podszedł do mnie iobejrzał dokładnie.Poczułem, jak Loiosh spręża się na moim ramieniu.Szefie, ten kot jest jakiś dziwny.Zupełnie mnie to nie zaskakuje.Uspokój się.Zatrzymałem się parę kroków przed tronem i czekałem, aż Verra się odezwie.Już prawie otwierałem usta, uważając, że tego nie zrobi, gdy oświadczyła:- Krwawisz na moją podłogę.Spojrzałem w dół - lewa dłoń nadal krwawiła, a krew ściekała poSpellbreakerze i kapała na posadzkę.Nie było jej wiele, ale na białych płytkach78czerwone krople rzucały się w oczy z daleka.Odwróciłem dłoń i Spellbreakernagłe ożył, jak mu się to już parokrotnie zdarzyło.Uniósł się i zamarł wygiętyniczym gotowa do ataku yendi.Poczułem mrowienie w dłoni, które sięgnęło aż dołokcia, i rozcięcie przestało krwawić.A zaraz potem zamknęło się, pozostawiająccienką, różową bliznę.Nie wiedziałem, że Spellbreaker potrafi uzdrawiać.Starannie owinąłem go wokół nadgarstka i spytałem:- Mam wytrzeć podłogę?- Może pózniej.Nie wiedziałem, czy żartuje, czy mówi poważnie.Ani z tonu, ani z wyrazutwarzy nie sposób było tego odczytać.Za to zorientowałem się w końcu, co nadajejej obliczu ten obcy wyraz.Jej oczy znajdowały się zbyt wysoko.Niewiele, alewystarczająco, by powodowało to efekt dziwny i obcy.Im bardziej się temuprzyglądałem, tym dziwniejsza się stawała, więc odwróciłem wzrok od jej twarzy.Tym razem Verra przerwała milczenie:- Dlaczego tu przybyłeś?- %7łeby zadać ci kilka pytań - odparłem, nadal nie patrząc na jej twarz.- Niektórzy mogliby to uznać za bezczelność.- Mówi się trudno.Już taki jestem bezpośredni.- Zgadza się.Pytaj w takim razie.Teraz już musiałem podnieść głowę.- Pytałem cię już, dlaczego wybrałaś mnie, abym zabił Króla Greenaere.Możemi odpowiedziałaś, może nie.Teraz pytam, dlaczego uznałaś za niezbędne, byzginął?Spojrzała mi w oczy i wstrząsnęło mną, choć starałem się tego nie okazać.Jeślichciała mi uświadomić, kto tu rządzi, to mogła sobie zaoszczędzić wysiłku -wiedziałem aż za dobrze.Jeśli chciała mnie skłonić do rezygnacji z uzyskaniaodpowiedzi, to była to próba z góry skazana na fiasko.W końcu powiedziała:- Musiał zginąć dla dobra obywateli Imperium, zarówno ludzi, jak iDragaerian.- Pierdoły! - zirytowałem się.- Może tak trochę konkretniej? Bo jak na razie toskutkiem była śmierć załogi dragaeriańskiego statku i aresztowanie kilkunastuludzi, w tym mojej żony.- Co?! - Nie tyle uniosła brwi, ile podjechały jej one w górę samodzielnie.Dopiero w tym momencie zacząłem się naprawdę bać - udało mi się jązaskoczyć, choć tego nie planowałem.A zaskoczona bogini jest już całkowicienieprzewidywalna.- Moja żona należy do pewnej grupy.- Co z nimi? Wszystkich aresztowano?- Przywódców na pewno.W tym Kelly'ego i moją żonę.- Dlaczego?- A skąd mam wiedzieć?! Podejrzewam, że dlatego, iż sprzeciwiali się wcieleniudo wojska i.- Sprzeciwiali.Kretyn! Przecież o to.- i ugryzła się w język.- O to chodziło? - dokończyłem.79 - Nieważne.Okazuje się, że nie doceniłam jego arogancji.- Pięknie! - prychnąłem.- I.- Cisza! - warknęła.- Muszę się zastanowić, jak naprawić ten błąd.- Może zaczęlibyśmy od tego, co próbowałaś osiągnąć? - zaproponowałem.Przyjrzała mi się dziwnie i oznajmiła spokojnie:- Nie chcę ci tego teraz powiedzieć.- Plan był wymierzony przeciw Kelly'emu i jego grupie?- Kelly, jak już powiedziałam, jest durniem.- Może, ale biorąc pod uwagę jego dotychczasowe postępowanie, ma wieleszczęścia.I sprawia wrażenie, że wie, co robi.- Bo wie, ale w bardzo ograniczonym stopniu.Jest socjologiem, jeżeli coś ci tomówi.Naukowcem od spraw społecznych, jeśli nie mówi.I to uzdolnionym podpewnymi względami.Studiował.zresztą nieważne.- Powiedz mi.- Zabrzmiało to bardziej jak polecenie niż jak prośba, ale miałemjuż dość półsłówek i niedopowiedzeń.Prawie się uśmiechnęła, co mnie jeszcze bardziej zaskoczyło.- Dobrze - zgodziła się niespodziewanie.- W czasie Bezkrólewia, gdy twoiprzodkowie panoszyli się po Imperium jak jheregi po ścierwie smoka.No.No!Zamknij się, Loiosh!- Odkrytych zostało wiele archiwów i magazynów schowanych i zapomnianychod tak dawna, że praktycznie nikt już o nich nie pamiętał.Częściowo były toarchiwa prowadzone przez Dom Lyorna, a dotyczące spraw, które powinnyodejść w niepamięć.Zresztą trudno mieć pretensje do archiwistów za solidnewykonywanie obowiązków.poza tym ponoć idei nie sposób zabić.- A jakie idee odkryto na nowo?- Rozmaite.Te czterysta dziewięćdziesiąt siedem lat było okresemzaskakującego rozwoju w wielu dziedzinach, mój drogi zabójco.Używanie magiibyło prawie niemożliwe, najprostsze rzeczy wymagały naprawdę dużychumiejętności.Więc zaczęto te umiejętności doskonalić i przekazywać następcom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]