Home HomeBriggs Patricia Mercedes Thompson 08 Niespokojna NocSalvatore Robert Tom 02 Bezgwiezdna NocGamedec. Obrazki z Imperium. Cz 1 Marcin Sergiusz PrzybylekRemarque Erich Maria Noc w LizbonieChristie Agatha Noc w biblioteceQuinn Julia Tylko ta nocWoods Stuart Propozycja nie do odrzuceniaPiers Anthony Var PalkiCornwell Bernard Trylogia Arturiańska Tom 2 Nieprzyjaciel BogaMoorcock Michael Gloriana
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • abcom.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    ."?- Zamilcz pan! - warknął Ławrientow.- To profanacja!- Jest pan dietetycznym filistrem - ripostował Anty-piątkowiec - ale krzykiem nie zatka pan ust prawdzie! Czy wiecie, że niektórzy z naszych braci udali się już do regionów szczególnie ogarniętych głodem, aby tam na ochotnika dać się poporcjować i spożyć?! I nie przejmowali się nawet tym, że często mówiąc swym konsumentom: „Smacznego!", nie spotkali się nawet ze zdawkowym: „Dziękuję!"- A kto sponsoruje waszą sektę, Europejskie Konsorcjum Mięsne? - nieoczekiwanie włączył się do rozmowy Jeff Johnson.- Jesteśmy ludźmi dobrej woli i zdrowego apetytu -odciął się Antypiątkowiec i zagłębił w lekturze Nowej komunistycznej książki kucharskiej.W Poznaniu sprawy przedstawiały się zupełnie beznadziejnie.Na dworcu i wokoło koczowały tysiące ludzi pragnących wyrwać się na Zachód.Od paru dni połączenia do Warszawy zostały zawieszone.Mówiono: „Do odwołania", ale praktycznie nie było szans na wznowienie ruchu, kilka pociągów w drodze zostało rozbitych (co stało się z podróżnymi, łatwo sobie wyobrazić), a bandy walczące z regularnym wojskiem zniszczyły na dużej długości trakcję elektryczną.- Ugrzęźliśmy tu na parę dni, jeśli nie na dłużej -martwili się naukowcy.Znów jednak nieoceniony okazał się Johnson.Po paru godzinach odnalazł ich w tłumie okupującym dworcową halę.- Chcą dwudziestu krążków - powiedział szeptem do Duvaliera - i mogą zabrać cztery osoby.- Nas jest tylko trzech!- Tym lepiej.Ale stawka pozostaje ta sama.- I dojedziemy do Warszawy?- Do Łodzi, ale to też chyba coś.- Nie mamy wyboru, zgadzamy się - powiedział po konsultacji z Grigorijem Andre.- Warunki jazdy będą niestety okropne.W składzie są tylko kontenery i stary wagon bydlęcy.- Trudno.Pojedziemy.- Ale skoro mamy tam cztery miejsca, to moglibyśmy jeszcze kogoś zabrać - wzrok Duvaliera spoczął na młodym Kanadyjczyku, śpiącym na ławce, parę metrów od nich.- Wasza sprawa - mruknął Jeff, śmiejąc się w duchu z jajogłowców, którzy postępowali ściśle według przewidywanego scenariusza i ciągle nie mieli najmniejszego pojęcia o jego związkach z Benem.Skład odnaleźli na bocznicy.Wagon, do którego wsiedli, był cały zastawiony jakimiś skrzyniami, ledwie zostało kilka miejsc dla pasażerów.Oprócz ich czwórki w wagonie roztasowało się dwóch żołnierzy obstawy pod dowództwem porucznika o cwaniackim wyglądzie, a ósmy pasażer.Ostatnim podróżnym okazał się kaznodzieja, który przywitał ich uśmiechem i otwartą konserwą.- Spożywajcie w pokoju, albowiem i wy będziecie kiedyś spożyci.Atak nastąpił około czterdziestu kilometrów przed Łodzią.Pociąg zahamował z piskiem hamulców, na głowy podróżnych posypały się pakunki.- Co się dzieje? - zaniepokoił się kaznodzieja, wyrwany ze snu.- Zaraz zobaczymy! - Jeden z żołnierzy uchylił małe okienko pod stropem.Sekundę potem mogli zobaczyć jego rozpryskujący się mózg.Rozgorzała kanonada.Sądząc po sile ognia, atakujących było co najmniej kilkunastu.Ostrzeliwana była cała lewa strona pociągu.Po chwili napastnikom zaczęła się odgryzać załoga elektrowozu.Pasażerowie ukryli się za pakunkami.Antypiątkowiec począł odmawiać cichą modlitwę.- Milczeć! - krzyknął nań Ławrientow.Pochwycił automat zabitego żołnierza i kucnął przy oficerze.- Nie ma pan więcej broni? - Ten wskazał głową podłużną skrzynkę.Rosjanin podważył wieko.W środku był cały arsenał.- Czy ktoś jeszcze umie się tym posługiwać? - Podczołgali się Johnson i Yarsky, a po dłuższej chwili również Duvalier.Zwolennik homofagii nawet nie podniósł głowy.Przez chwilę strzelali w mrok przez małe okienka wagonu, oczywiście na oślep.- Cholera, co oni robią!? - zakrzyknął naraz Yarski.-Chcą nas upiec?Napastnicy poczęli właśnie podpalać stosy chrustu ułożone wzdłuż nasypu.- Bierzemy nogi za pas - Jeff uznał, że najwyższa pora przejąć inicjatywę.Używając lufy karabinu jako lewar, otworzył wyjście z prawej strony wagonu.Cień panował tu głęboki.Nasyp od tej strony opadał stromo ku zeschłym chaszczom.- Co pan proponuje? - spytał Rosjanin.- Wiać! W lokomotywie pozostał najwyżej jeden obrońca.Za chwilę będzie po nas.Pierwszy ku drzwiom skoczył oficer.Wyjrzał i natychmiast oberwał od napastnika, który już zdążył przeczołgać się na drugą stronę wagonu.- Są wszędzie -jęknął Duvalier.- Nie udało się nam!Johnson nie podzielał tej opinii.Cofnął się dla nabrania rozpędu i dał susa głową w mrok.Wywinął salto, stoczył się po stromym zboczu w dobroczynną ciemność.Strzelający do niego snajperzy nie mieli wielkich szans.On za to strzelił tylko dwa razy, a odpowiedzią było rozdzierające wycie.Teraz skoczył, może z mniejszą gracją Ben, później Duvalier.Ławrientow spojrzał na ostatniego z żyjących jeszcze konwojentów, który oberwał paskudnie w brzuch.- Pomóc ci, chłopcze? - Odpowiedzią było przeczenie i gest pistoletem, który młody żołnierz skierował ku swym ustom.- Spróbuję was osłaniać - wycharczał.- A potem.Pozostał jeszcze Antypiątkowiec.Skulony łkał i dygotał w kącie.Rosjanin pociągnął go jak worek i razem sturlali się ze zbocza.W świetle pożaru widać było kolejne sylwetki bandytów przeczołgujących się pod wagonami.Tym razem strzelił Ben i postacie zniknęły.Kilkadziesiąt metrów dalej zaczynał się wyschnięty zagajnik.Yarsky nałożył okulary noktowizyjne i poprowadził ich przesieką.- Zaopatrzyłem się w nie okazyjnie w Poznaniu - pochwalił się sprzętem Duvalierowi.- Nie myślałem, że tak prędko mi się przydadzą.- Doskonale strzelasz - Johnson poklepał Bena.- Kiedyś pracowałem jako strażnik przyrody w Górach Skalistych - odparł Kanadyjczyk.- Pan też sobie nieźle radzi jak na grzybiarza - zauważył Ławrientow, który wraz z Johnsonem zamykał stawkę.- Służyło się kiedyś w piechocie morskiej, całe wieki temu, ale pewnych umiejętności się nie zapomina - odpowiedział skromnie zawodowy zabójca.- Cholera - odezwał się w pewnym momencie dotąd milczący jak głaz kaznodzieja.- Zostawiłem wszystkie moje zapasy w wagonie.- Chce pan może wrócić? - zaśmiał się Ben.- Nie umrzemy z głodu, ja zabrałem co nieco - Jefferson wskazał na swój plecaczek - choć być może nie wszystkim będzie to odpowiadać, są to wyłącznie koncentraty grzybowe.Wyszli na otwartą przestrzeń i szerokim łukiem ominęli wiejskie zabudowania pogrążone w upiornej ciszy.Wyglądało na to, że nikt ich nie ściga.- Jeżeli wszyscy udajemy się do Warszawy - odezwał się nagle Antypiątkowiec - to może przyda się moja mapa? Bo zdaje się, że idziemy w niewłaściwą stronę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •