Home HomeJaque, Bobby Fischer Subcampeón del Mundo... por ahora Jose Maria González, 1971 (3424KB)Fagyas Maria Porucznik diabla (SCAN dal 872)Zientarowa Maria Drobne ustroje (SCAN dal 1028)Fagyas Maria Porucznik diabla (4)Fagyas Maria Porucznik diabla (2)Maria Niklewiczowa Bajarka opowiada (3)Nurowska Maria Wiek samotnosciDuenas Maria Krawcowa z MadrytuMorressy John Kedrigern pokazuje co potrafiAlbert Einstein Relativity (2)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oknapcv.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Byli i tacy, którzy gnali nasprecz.Tak dotarliśmy do Marsylii.Czy był pan w Marsylii? A kto tam nie był?  odpowiedziałem. To był teren łowów żandarmerii i ge-164 stapo.Wyłapywali emigrantów przed konsulatami jak zające. Nas także omalże nie złapali  powiedział Schwarz. Trzeba stwierdzić, że pre-fekt Service Strangers w Marsylii robił, co mógł, by emigrantów ratować.Mnie w tymczasie wciąż jeszcze prześladowała jedna myśl: muszę zdobyć wizę amerykańską.Zdawało mi się, że w ten sposób nawet chorobę Heleny udałoby mi się zahamować.Panwie, że wizę amerykańską mogły otrzymać tylko osoby, które były w stanie udowodnić,że grozi im wielkie niebezpieczeństwo albo że znajdują się na sporządzonej w Ameryceliście wybitnych artystów, naukowców, intelektualistów.Jak gdyby nam wszystkim niegroziło niebezpieczeństwo i jakbyśmy wszyscy nie byli ludzmi.Czy podział na wybitnei przeciętne jednostki nie ma w sobie czegoś z rasistowskiej teorii nadludzi? Nie mogli zabrać wszystkich  odpowiedziałem. Tak pan sądzi?  zapytał Schwarz.Nie odpowiedziałem.Bo i co mogłem odpowiedzieć?  Tak i  nie znaczyło tosamo. A dlaczegóż to nie tych najbardziej opuszczonych?  spytał Schwarz. Tych bezgłośnych nazwisk i zasług?I tym razem nie odpowiedziałem.Schwarz miał dwie amerykańskie wizy  o cowięc mu chodzi? Czyż nie wiedział, że Ameryka wydawała każdemu wizę, kto miał po-ręczenie stamtąd, że nie będzie ciężarem dla państwa?Sprawę tę poruszył za chwilę. Nie znałem nikogo po tamtej stronie.Ale ktoś dał mi pewien adres w NowymJorku.Napisałem tam.Napisałem także gdzie indziej.Przedstawiłem naszą sytuację.Potem dowiedziałem się od jednego znajomego, że popełniłem błąd: do Stanów niewpuszcza się chorych.Chorych nieuleczalnie w ogóle nie.Musiałem zatem podaćHelenę jako zdrową.Zdarzyło się, że część tej rozmowy podsłuchała.Było to nie douniknięcia  nikt o niczym innym nie mówił w tym rozgrzebanym mrowisku, jakimbyła Marsylia.Siedzieliśmy tego wieczoru w restauracji w pobliżu Cannebiere.Na ulicy hulał wiatr.Byłem w dość dobrym nastroju.Spodziewałem się, że znajdę współczującego lekarza,który wyda Helenie świadectwo zdrowia.Nadal uprawialiśmy tę samą grę, udawaliśmy przed sobą, że nic nie wiem.Napisałemdo prefekta obozu, w którym przebywała Helena, prosząc o nadesłanie nam potwier-dzenia, że grozi nam niebezpieczeństwo.Znalezliśmy mały pokoik; otrzymałem zezwo-lenie na tygodniowy pobyt i pracowałem w nocy nielegalnie w jednej z restauracji przyzmywaniu talerzy; mieliśmy trochę pieniędzy i pewien aptekarz wydał mi na receptędoktora Dubois dziesięć ampułek morfiny  a zatem chwilowo posiadaliśmy wszystko,czego nam było potrzeba.Siedzieliśmy w restauracji przy oknie i patrzyliśmy na ulicę.Mogliśmy pozwolić165 sobie na ten luksus, ponieważ przez tydzień nie musieliśmy się ukrywać.W pewnejchwili Helena, przerażona, chwyciła mnie za rękę.Jej wzrok wbity był w szumiącą ciem-ność za oknem. Georg!  wyszeptała. Gdzie? W otwartym samochodzie, tam.Poznałam go.Przejeżdżał tędy przed chwilką. Jesteś pewna, że to był on?Skinęła głową.Wydawało mi się to niemożliwe.Usiłowałem rozpoznawać twarze ludzi w przejeż-dżających mimo samochodach.Bez powodzenia.Ale to mnie nie uspokoiło. Dlaczego ma być właśnie w Marsylii?  powiedziałem i natychmiast pomyśla-łem, że oczywiście musi być w Marsylii, w ostatniej przystani emigrantów uciekającychz Francji. Musimy stąd uciekać  powiedziałem. Dokąd? Do Hiszpanii. Czy nie jest tam jeszcze niebezpieczniej?Obiegały wieści, że w Hiszpanii gestapo poczyna sobie jak u siebie w domu i że rów-nież tam emigranci są wyłapywani i wywożeni.Ale w tym czasie słyszało się tak wieleplotek, że trudno było wszystkiemu dawać wiarę.Spróbowałem ponownie starego sposobu: trzeba było postarać się o wizę tranzytowądo Hiszpanii, ale nie można jej było otrzymać, o ile się nie miało wizy portugalskiej, a taznowu była uzależniona od wizy innego kraju.Do tego dochodziła jedna z najbardziejzagadkowych szykan biurokratycznych: zezwolenie na wyjazd z Francji.Któregoś wieczoru poszczęściło się nam.Zagadnął nas jakiś Amerykanin [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •