[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mniejsza o to.Ale je zażył.To znaczy, że potrzebny mu był jakiś afrodyzjak.Lili Wencel uważała się za osobę nowoczesną, toteż często wybuchały między nimi kłótnie z powodu jej śmiałych wypowiedzi, między innymi na tematy seksualne, i generał zarzucał jej, że jest sprośna, bezwstydna i trywialna.Podniósł się, chociaż wiedział, że mają jeszcze co najmniej kwadrans do wyjścia.- Idziemy już? - spytał.- Jeszcze nie.Nie mam ochoty zastać Idy przy nakładaniu na twarz wojennych barw - odrzekła Lili Wencel czyniąc aluzję do gospodyni przyjęcia, Idy Auffenberg.Generał Wencel usiadł posłusznie z powrotem na krześle.- W gazecie napisali, że Mader miał romans z Anną Gabriel.- Tak, miał.- To by się zgadzało.Był impotentem i musiał mieć kobietę w rodzaju Anny, aby zbudziła w nim mężczyznę.Ale i ona nie potrafiła dokonać tej sztuki.Dlatego zażył te pigułki, przepraszam, kapsułki.- Możliwe, że był impotentem.Co z tego? - Nużył go już ten temat.- Jakież to śmieszne! Tacy z was błędni rycerze.Wielcy kochankowie.Wspaniali goje! Jak wy olśniewacie, czarujecie i uwodzicie na wszystkie strony! Ale jak przychodzi do rzeczy, to gaśniecie jak zmokłe fajerwerki! - wykrzykiwała donośnym, piskliwym głosem, tak mu dobrze znanym i wstrętnym.Spoglądał na nią mocno zakłopotany.Za cichą zgodą obojga nie rozmawiali nigdy o dzielącej ich różnicy pochodzenia.Obydwoje zaliczali się do żarliwych katolików, a niedzielna msza w kościele garnizonowym była jedną z niewielu czynności, w której pospołu uczestniczyli.Zaniepokoiła go więc nagła zjadliwość w jej głosie.Nie wiedział, czy było to wymierzone pod jego adresem, czy Richarda Madera.Ponownie wstał z krzesła.- Chodźmy już - powiedział lodowatym tonem sędziego, przyprawiającym wielu skazanych o dreszcz strachu.- Wolę być za wcześnie niż za późno.Poza tym muszę jutro wstać o świcie, żeby pojechać do Linzu na posiedzenie komisji.Niech to diabli!Umyślnie nie powiedział jej, że podróż dotyczy sprawy Madera.Znów miałaby okazję, by wrócić do rozmowy o zmarłym kapitanie i jego impotencji.Linz spowijała gęsta jesienna mgła.Temperatura spadła do trzech stopni poniżej zera i robiło się coraz zimniej.Nagie drzewa i krzewy chwiały się niczym szkielety na wietrze, zbyt apatycznym, by rozpędzić opary.Dunaj jeszcze nie zamarzł, a jego ziemistoszara toń była odbiciem smutnego nieba.W taki dzień lato wydaje się wytworem fantazji pijanego poety.Bo czyż słońce może kiedykolwiek wychynąć spod grubej warstwy chmur ścielących się jak okiem sięgnąć niczym rozpostarty baldachim?Mimo wszystkich środków ostrożności podróż komisji nie pozostała długo tajemnicą.Z pociągu, którym przyjechali do Linzu, wysypała się też gromada reporterów.Gnali za fiakrami wiozącymi członków komisji od stacji do miasta, jak głodne wróble polujące na końskie łajno.Pułkownik von Instadt, który powitał komisję w swej kancelarii w dowództwie pułku, zareagował na oskarżenie wysunięte pod adresem porucznika Dorfrichtera tak samo, jak wtedy, gdy się o tym dowiedział, to znaczy nie dawał temu wiary.- Nie, panowie - powiedział.- Po pierwsze, nie mogę uwierzyć, by którykolwiek oficer tej armii mógł popełnić tak potworną zbrodnię.Po drugie, to nieprawdopodobne, by Peter Dorfrichter był w to wmieszany.Mówicie o urażonej ambicji, zawiści i psychopatii.Ależ to absolutnie sprzeczne z charakterem Dorfrichtera! Tak się właśnie składa, że znam tego człowieka bardzo dobrze.Kiedy pułk mój brał udział w aneksji Bośni i Hercegowiny, Dorfrichtera przydzielono na oficera łącznikowego do 15 brygady.Byłem wówczas, z powodu incydentu, nad którym nie chcę się teraz rozwodzić, czasowo zwolniony z dowodzenia.Wielu mych kolegów oficerów uznało, że padłem ofiarą niepomyślnego zbiegu okoliczności, ale tylko jeden Dorfrichter miał odwagę wysłać raport do Ministerstwa Wojny w tej sprawie.Postąpił wbrew regulaminowi i, o czym dobrze wiedział, ryzykował całą swą karierę.Gdyby był psychopatą, jak wy to utrzymujecie, nie walczyłby w mej sprawie ściągając na siebie niechęć ministerstwa.Po trzecie, jest wyjątkowo utalentowanym człowiekiem i mógłby sobie z łatwością znaleźć miejsce w świecie cywilów, ale on woli zawód wojskowego.Jest oficerem najbardziej oczytanym i wykształconym wśród mych podwładnych.Mówi i pisze w sześciu językach: niemieckim, francuskim, angielskim, włoskim, węgierskim i czeskim.Moim zdaniem to wielki błąd i strata dla armii, że go nie wcielono do Korpusu Sztabu Generalnego.- Ufam całym sercem, że słuszność jest po pana stronie, drogi pułkowniku - odrzekł generał Wencel.- Musimy jednak kontynuować śledztwo.Ale będziemy postępować z największym, jak tylko można, taktem i ostrożnością, by nikt, nawet sam Dorfrichter, nie domyślił się, że go podejrzewamy.Nie chcemy bowiem naznaczać piętnem niewinnego człowieka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]