[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Biedak został urzeczony. Niewątpliwie.Tata nie miał takiego uśmiechu na twarzy, odkąd nauczył się cho-dzić. O Farrisseyowie nigdy nie byli znani z pogodnego usposobienia, co dobrze pa-miętam.Zaczekaj tutaj, a ja porozmawiam z Elfami.Twój tata jeszcze dziś będzie znówsobą.Conhoon zsiadł z konia i powierzywszy go opiece Kate, ruszył w stronę roztańczo-nego tłumu.Elfy zauważyły przybycie mężczyzny i dziecka, nic nie uchodziło ich uwa-dze, i wiele oczu było zwróconych w jego stronę, kiedy zbliżył się z ręką uniesionąw przyjaznym geście powitania.Ale nawet zaciekawione Elfy wirowały i przemykały,równie niepoliczalne jak płatki śniegu w zamieci.Czarownik na próżno szukał wzro-kiem Finbara O Farrisseya.Na spotkanie wyszedł mu jeden z mężczyzn.Był w wieku pośrednim, gdzieś mię-dzy młodością a starością.Włosy miał kruczoczarne, gęste i lśniące, skórę gładką, ruchy90żwawe i zręczne, ale jego czarne oczy były jak zwierciadła, w których odbiło się jużwszystko, co jest na tym świecie i na paru innych.Nic ich nie mogło zdziwić.Ubranybył prosto, ale elegancko w miękkie tabaczkowe spodnie do kolan, aksamitny płaszczz błyszczącymi guzikami i pantofle ze sprzączkami.Jego koronkowa koszula lśniła bieląniby światło księżyca. Dzień dobry, wędrowcze odezwał się z miłym uśmiechem. Dzień dobry tobie i całej kompanii odpowiedział Conhoon z równie miłymuśmiechem.Zatrzymał się i położył dłoń na brodzie. Jaka piękna siwa broda powiedział Elf. Dziękuję, Ty też jesteś przystojnym mężczyzną i twoi przyjaciele też są piękni.Elf uśmiechnął się jeszcze milej.Zbliżył się o krok i przyjrzał się Conhoonowi z za-interesowaniem. Powiedz mi proszę, jak to się dzieje, że mnie widzisz? spytał. Widzę cię, gdyż jestem czarownikiem.I jeżeli ktoś spróbuje wydłubać mi oczy,wielkie nieszczęście spadnie na cały klan Elfów odparł Conhoon. Ach, tak powiedział Elf z powagą i cofnął się o krok. To dobrze, że nasuprzedziłeś.Tyle rzeczy się dzieje, wiesz, odrobina maści Elfów w jednym oku, szczyptapopiołu z ogniska Elfów w drugim, a oni podglądają, wtrącają się w nie swoje sprawyi widzą rzeczy, których nie powinni oglądać.Chodzi mi tylko o nasz spokój.Nie wątpię,że ktoś taki jak pan rozumie te sprawy. Rozumiem odpowiedział Conhoon.Nie spuszczał swojego rozmówcy z oka,częściowo z ostrożności, a częściowo dlatego, że nieustanny ruch pozostałych Elfówprzyprawiał go o zawrót głowy. Miło to słyszeć.Czy zechcesz zjeść z nami wieczerzę, mój dobry czarowniku? Nie przyjechałem tutaj na kolację, tylko po Finbara O Farrisseya, którego porwa-liście z jego domu dziesięć nocy temu, kiedy wyszedł dojrzeć swoje świnie. A, tego.Znam go powiedział Elf. Przystojny mężczyzna ten O Farrissey. Niezależnie od tego, jaki jest, jego córka chce go mieć z powrotem.To brzydko po-rywać człowieka i zostawiać jego biedną córkę samą na świecie, tym bardziej, że dzieckonie ma jeszcze trzynastu lat powiedział Conhoon marszcząc brwi. Może i tak, ale ja mam plany w stosunku do tego O Farrisseya.Ma się żenić z mojąnajmłodszą córką.Conhoon zasępił się. Marny los człowieka, który wżeni się w klan Elfów powiedział. Nic podobnego.Czyż kilka wieków temu moja najstarsza córka nie poślubiłaDenghusa Mac Oca i czyż nie żyją szczęśliwie do dzisiaj?Brwi Conhoon podjechały do góry. Twoja córka i Denghus Mac Oc?91 Jestem Ethal Anbhuail, król Elfów, i Caer, żona Denghusa, jest moją córką.Terazzaś wyswatałem swoją najmłodszą i nie życzę sobie, żeby ktoś to zepsuł, nawet jeżeli jestto czarownik. W głosie króla Elfów zabrzmiała jakaś nowa, grozna nuta. Nawet jeżeli jesteś królem, nie wolno ci podstępem wciągać biednego śmiertel-nika w związek ze swoją córką. Nie ma tu żadnego podstępu.Moja słodka Edain jest najpiękniejszą istotą, jakachodzi po ziemi od trzech tysięcy lat.Wystarczy, że mężczyzna raz na nią spojrzy, a jużmdleje z pożądania, nie może jeść ani spać.Gdybym nie był ostrożny, ciągnąłby się zanami wszędzie ogon niewyspanych, zagłodzonych mężczyzn.Czy teraz rozumiesz, dla-czego nie chcę, żeby ludzie nas oglądali? Rozumiem i uważam, że to bardzo roztropne.Ale skoro twoja córka jest tak pięk-na, jak mówisz, to dlaczego wybierasz jej na męża zwykłego biednego rolnika, w do-datku wdowca, na którego czeka w domu dwunastoletnia córka?Król Elfów podniósł ręce w geście frustracji. Czy myślisz, że nie wolałbym króla, bohatera albo półboga jak Denghus? To onasama wybrała, czarowniku, nie ja. I nie można jej tego wyperswadować? Nie.Ale jeżeli to będzie dla dziecka jakimś pocieszeniem, możesz powiedziećcórce O Farrisseya, że ojciec będzie wracał do niej co drugi rok. Jakiś dziwny rodzaj małżeństwa zauważył Conhoon podejrzliwie. Nie ma w tym nic dziwnego.Moje córki co drugi rok zmieniają się w łabędzie.Mają to po swojej matce.Ich mężowie nie mają wiele do roboty, podczas gdy ich żonyprzebierają łapami w jeziorze.O Farrissey będzie więc mógł co drugi rok poświęcić siędziecku.Uważam, że to aż nadto dla każdego przyzwoitego dziecka.Conhoon gładząc brodę rozważał te informacje. Przekażę dziewczynce wszystko co usłyszałem powiedział wreszcie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]