[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem rozluznił palce i pozwolił, by wiązka światła wytrysnęła naprzódi przyszpiliła ofiarę.To był szczur, pokryte krostami stworzenie o małych oczach, które uciekłoprzed światłem z piskiem bólu.Var wiedział jedno; szczury nie wędrowały samotnie.Tam, gdzie był jeden,mogła być setka, a tam, gdzie żyły szczury, były też drapieżniki.Zapewne małe,takie jak łasice, norki, czy mangusty, lecz niewykluczone, że liczne.Pamiętał też,że same szczury mogą być agresywne, a niekiedy też wściekłe.Przeszedł szybko przez długi, wąski pokój.Na jego końcu, w świetle sączą-cym się między palcami ujrzał drzwi.Musiał ruszyć w dalszą drogę, zanim zbierzesię tu zbyt wiele szczurów.Za drzwiami znajdowało się kolejne identyczne pomieszczenie i następnedrzwi.Jeszcze jedna tajemnicza konstrukcja starożytnych!37Idąc dalej napotkał węża.Gad był wielki; miał kilka kroków długości.Niewyglądał na jadowitego, ale nie przypominał żadnego ze znanych gatunków.Byćmoże był to mutant.Var wycofał się.W poprzednim pomieszczeniu zdążyło się już zebrać więcej szczurów.Varprzeszedł pomiędzy nimi, kierując latarkę w miejsca, w których zamierzał sta-wiać stopy.Gryzonie rozpierzchały się przed światłem, lecz ponownie zbierałysię z tyłu, szczerząc groznie małe zęby.Były zbyt agresywne, by mógł się czućbezpiecznie.Wtargnął do ich gniazda, a one na własnym terytorium czuły siępewnie.Wysunął się przez okno i zeskoczył na wilgotne podłoże tunelu.Stopy ugrzę-zły mu w błocie.Było ono w tym miejscu bardziej miękkie, lub też jego skorupapękła pod ciężarem Vara.Wyłączył latarkę, odczekał chwilę, by na nowo przy-zwyczaić wzrok do ciemności, odszukał sztabę i ruszył w drogę powrotną.Musiał znalezć jakąś inną drogę.Oprócz szczurów i węży mogły się czaići inne, grozniejsze zwierzęta.Na dodatek ta droga wiodła w złym kierunku.Wtem coś przeleciało cicho wzdłuż tunelu.Var poczuł ruch powietrza i uchyliłsię nerwowo.To był nietoperz, pierwszy z wielu.Czym żywiły się te wszystkie zwierzęta? Wydawało się, że nie ma tu innychroślin oprócz pleśni i grzybów.I owadów.Usłyszał teraz, jak wzbijają się w smrodliwe powietrze ze swychniezliczonych jam.Wylękniony, zapalił latarkę.Były wśród nich białe ćmy.Serce zabiło mu mocniej.W żaden sposób nie mógł uchronić się przed ichśmiercionośnymi żądłami, chyba żeby stał bez ruchu, co również było niebez-pieczne.Musiał iść, ale jeśli wpadnie na jedną z nich.Wtedy zostanie mu paręgodzin, by wrócić na powierzchnię i znalezć pomoc, zanim trucizna sprawi, żezapadnie w śpiączkę, która w tych tunelach z pewnością zakończy się śmiercią.Nawet gdyby otrzymał tylko lekkie użądlenie, które go osłabi, a potem nadejdziedeszcz.albo szczury staną się śmielsze i podążą za nim wzdłuż sztaby.Jednakże nie wszystkie białe ćmy były mutantami ze Złych Krajów.Te wyda-wały się mniejsze.Może były nieszkodliwe.Jeśli należały do śmiercionośnej odmiany, ta droga nie nadawała się do użytku.Ludzie nie będą mogli nią przejść, choćby prowadziła prosto pod samą Górę.Dalsze poszukiwania nie miałyby sensu.Najlepiej było sprawdzić to natychmiast.Var pobiegł przed siebie, aż wreszcieujrzał wysokie pomosty.Wdrapał się na jeden z nich i określił swe położenie,odnajdując tunel, którym tu wszedł.Następnie pognał za białą ćmą i schwytał jąw obie dłonie.Jego ręce i nadgarstki były wystarczająco zręczne do tego celu.Zamknął owada pomiędzy palcami, przerażony lecz zdeterminowany.Stał takprzez długą chwilę, starając się zapanować nad drżącymi, spoconymi dłońmi.38Uwięziona ćma trzepotała skrzydłami, lecz Var nie poczuł żądła.Gdy ścisnąłją lekko, wyrywała się łagodnie.W końcu otworzył dłonie i wypuścił owada.Był on nieszkodliwy.Usiadł na kilka minut, by odzyskać spokój.Wolałby wstąpić do Kręgu, byzmierzyć się z mistrzem miecza, mając okaleczone ręce, niż trzymać w ten sposóbw dłoniach ćmę ze Złego Kraju.Podjął jednak próbę i zwyciężył.Ta droga byładobra.Przeszedł przez rów z dwoma sztabami i wspiął się na drugi pomost.Byłytam tunele prowadzące we właściwym kierunku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]