[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po-tem czekał go jeszcze jeden nad wyraz przykry obowiązek: mianowicie zawiadomienierodziców Pameli Reeves&79IIHarper przyglądał się zadumany domowi rodzinnemu Pameli.Schludna mała willa z ładnym ogrodem.Dom, jakich powstało dużo w ciągu ostat-nich dwudziestu lat na wsi.Lubują się w tego rodzaju domkach emerytowani oficero-wie i urzędnicy.Byli to zazwyczaj porządni, uczciwi ludzie.Można by im postawić tylkojeden zarzut, a mianowicie ten, że byli trochę nudni.Wszystko poświęcili dla wychowa-nia dzieci.Wiedli na ogół życie spokojne i skromne, w którym nie było miejsca na ja-kiekolwiek tragedie.I w to spokojne życie wdarła się teraz tak straszna tragedia.Har-per westchnął.Zadzwonił do bramy.Wprowadzono go do pokoju, gdzie na jego widok zerwał sięczłowiek o siwych wąsach i kobieta o zaczerwienionych od płaczu oczach. Czy pan ma wiadomości o Pameli?Kobieta zatoczyła się w tył, ugodzona współczującym spojrzeniem Harpera. Niestety, musi się pani przygotować na smutną wiadomość. Pamela& wyjąkała kobieta.Major Reeves zapytał krótko: Czy się dziecku coś stało? Tak. Nie żyje? Nie, nie! O nie! krzyknęła pani Reeves, wybuchając gwałtownym płaczem.Major Reeves objął ją ramieniem i przytulił do siebie.Wargi jej drżały, ale oczy spo-glądały pytająco na Harpera, stojącego z opuszczoną głową. Jakiś wypadek? Właściwie nie.Znaleziono ją w spalonym samochodzie, porzuconym w kamie-niołomach. W samochodzie? W kamieniołomach? major nie mógł ukryć zdziwienia.Teraz pani Reeves załamała się całkowicie.Ze szlochem osunęła się na kanapę. Czy nie zaczekać chwilę? zapytał Harper.Ale major Reeves wybuchnął: Co to znaczy? Zbrodnia? Tak wygląda.Dlatego chciałbym panu zadać kilka pytań, jeżeli czuje się pan na si-łach odpowiadać. Nie, nie, ma pan rację.Jeśli to prawda, co pan przypuszcza, nie wolno nam tracićczasu.Ale trudno mi w to uwierzyć.Któż miałby skrzywdzić takie dziecko jak Pamela?Harper pominął bezradnie powyższe pytanie. Zgłosił pan już na policji okoliczności towarzyszące zaginięciu pańskiej córki.80Wyszła z domu na zebranie harcerskie i miała wrócić na kolację, czy tak? Tak. Miała wrócić autobusem? Tak. O ile wiem z relacji jej koleżanek, Pamela powiedziała po zebraniu, że uda się doDanemouth do domu towarowego i wróci pózniejszym autobusem.Czy, pana zdaniem,nie ma w tym nic dziwnego? Nie.Pamela bardzo lubiła zwiedzać dom towarowy.Często jezdziła do Danemo-uth na zakupy.Przystanek autobusowy znajduje się o dziesięć minut drogi stąd. Nie wie pan, czy miała jeszcze jakieś inne plany? Nie wiem. Czy może chciała się z kimś spotkać w Danemouth? Nie, na pewno nie.Powiedziałaby o tym.Czekaliśmy na nią z kolacją.Dlategowłaśnie zatelefonowaliśmy na policję, kiedy zrobiło się pózno, a jej jeszcze nie było.Zwykle przychodziła punktualnie. Czy córka pana nie miała jakichś niestosownych znajomości to znaczy znajo-mości, na które by pan nie zezwolił? Nie, nigdy nie sprawiła nam kłopotu pod tym względem.Pani Reeves odezwała się z płaczem: Przecież to jeszcze dziecko.Była jeszcze całkiem dziecinna na swój wiek.Miałatylko w głowie przyjaciółki, sport i zabawy.Nie była bynajmniej nad wiek dojrzała. Czy zna pan może niejakiego Jerzego Bartletta z hotelu Majestic w Danemo-uth?Major Reeves miał zdziwioną minę. Nigdy o nim nie słyszałem. I nie przypuszcza pan, żeby go córka znała? Na pewno nie! zapewniał major, dodając szybko: A co on ma wspólnego z tąsprawą? To właściciel samochodu, w którym znaleziono pańską córkę.Pani Reeves wyjąkała: Ale wobec tego& wobec tego on&Harper przerwał szybko: Doniósł dziś rano, że jego samochód zniknął.Wczoraj w południe zostawił go nadziedzińcu hotelowym.Prawdopodobnie ktoś go stamtąd ukradł. Czy nie wiadomo, kto go zabrał?Harper zaprzeczył. Dziesiątki samochodów wyjeżdżają i zajeżdżają przez cały dzień.Bartlett miał mi-noana 14.Jest to marka najczęściej spotykana.81Pani Reeves wybuchnęła: Ale niechżeż pan coś robi! Niech go pan znajdzie, niech pan chwyci tego diabła!Moja biedna dziewczynka, och, moja dziewczynka! Chyba nie spaliła się żywcem? Och,Pamelo, Pamelo& ! Nie cierpiała, pani Reeves.Zapewniam panią, że już nie żyła, zanim podpalonowóz.Reeves zapytał z drżeniem w głosie: A w jaki sposób została zamordowana?Harper spojrzał na niego znacząco. Tego nie wiemy.Ogień zniweczył wszelkie możliwości stwierdzenia tego. Zwró-cił się do zrozpaczonej matki: Niech mi pani wierzy, robimy wszystko, co w naszejmocy.Musimy wszystko dokładnie zbadać.Prędzej czy pózniej znajdzie się ktoś, kto wi-dział córkę państwa w Danemouth i będzie nam mógł powiedzieć, z kim ją widział.Nato potrzeba czasu.Otrzymamy dziesiątki, a nawet setki zgłoszeń o harcerce widzianejtu i tam.Musimy dokładnie zbadać wszystkie te zeznania na to potrzeba wiele cier-pliwości i staranności.Ale w końcu wydobędziemy prawdę na jaw tego pani możebyć pewna.Pani Reeves zapytała: Gdzie& gdzie ona& ? Czy mogę iść do niej?Harper znowu spojrzał na ojca. Lekarz policyjny nie ukończył jeszcze badań.Proponuję, żeby mąż pani udał sięze mną w celu załatwienia formalności.Tymczasem proszę sobie przypomnieć wszyst-ko, co Pamela mówiła, rzeczy, na które pani wówczas nie zwróciła uwagi, które jednakmogłyby nam dać pewne wyjaśnienia.Rozumie pani, o co mi idzie może jakieś mi-mochodem rzucone słówko.W ten sposób dopomoże nam pani najlepiej.Zanim wyszli, Reeves wskazał fotografię. To ona.Harper przyjrzał się uważnie fotografii.Była to grupa harcerek grających w hokeja.W środku stała Pamela. Jakie miłe dziecko pomyślał Harper, patrząc na poważną twarzyczkę w obramo-waniu ciemnych warkoczy.Przypomniały mu się zwęglone zwłoki w samochodzie i jego usta się zacisnęły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]