[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmuszeni byli do powrotu nad rzekę inną, okrężną drogą, przez którą przebili się'z niewielkimi trudnościami - bo zniszczenie fortecy Malchiona wraz z głównymi siłami pozostałej mu armii złamało kręgosłup oporu.Ci, którzy samobójczymi szarżami próbowali zatrzymać pochód, byli doraźnie zarzynani i nigdy najeźdźcy nie byli aż tak naciskani, by Kane musiał korzystać z ostatnich rezerw energii Krwawnika - siły, której potrzebowali dla napędu silników oczekujących statków.Flota opuszczająca umierające miasto niosła ledwie połowę załóg.Ale potęga Breimen rozpłynęła się w całunie dymu, zasnuwającym poranne niebo.XXI.NIE BYŁO ŁEZ W SELONARŁKtoś pukał do jej drzwi.- Teres?Usiadła, zdumiona nieznajomym otoczeniem, przez chwilę myśląc, że obudziła się na wieży Kane'a.Nie, była sama.To była cytadela Dribecka, gdzie spędziła kilka ostatnich dni od powrotu do Selonari z przesłaniem od Wilka i eskortą dwudziestu pięciu jej własnych ludzi.Dribeck potrafił przeczytać między wierszami decyzji Malchiona - i zauważył także świtę Teres - choć zatrzymał swe myśli dla siebie.Teres w poczuciu winy chciałaby, aby jej ojciec pozwolił na przyprowadzenie więcej ludzi, których uważała za lojalnych, ale Wilk podejrzewał, jakie są jej motywy.Przynajmniej będzie garść mieczy, aby zmyć tę plamę na honorze Breimen.- Teres? - Nadal stukanie.- Teres? Tu Dribeck.Muszę z tobą pomówić.Poznała jego głos.- Chwileczkę - zawołała niepewnie.Za oknem jasno świeciły gwiazdy; spała niewiele godzin.Teres usiadła na łożu, naga w słabym migotaniu jedynej lampy.Wciągając jedno z futrzanych okryć, jeszcze ciepłe w miejscu, gdzie pod nim leżała, otuliła się nim i boso skierowała do drzwi.- Co się stało? - szepnęła niepewnie, odsuwając rygiel.Pociągła twarz Dribecka wyrażała troskę.- Lepiej, żebym wszedł do środka - powiedział.- Właśnie przyniesiono mi ponure wieści.Gdy przecisnął się koło niej, nie zwracając uwagi na jej brak ubrania, Teres zmarszczyła brwi.Lord zachowywał się jak nawiedzony przez ducha; był sparaliżowany jakimś druzgocącym nieszczęściem.- Kane.? - zaczęła z wysiłkiem.- Tak.Dribeck patrzył na nią z wyrazem oszołomienia.Jej serce jest sercem wojownika - pomyślał - więc powiedz jej wszystko po prostu, i miejmy to za sobą.- Wieści właśnie do nas dotarły, gdy zaczęły przybywać niedobitki.Dwa dni temu Kane zaatakował Breimen na czele armii Rillytich.Była dzika rzeź, a zamek Malchiona został zniszczony.Gdy Kane się wycofał, pół miasta stało w płomieniach.Pokonane Breimen leży w ruinie, a Kane wrócił do Arellarti z nie tkniętą większością armii.Pod Teres ugięły się kolana.Oparła się o ścianę z poszarzałą twarzą, kłykcie zaciśniętej na okryciu dłoni zbielały z wysiłku.Przez chwilę milczała nie wierząc własnym uszom.Jej wargi drżały, wreszcie wydobyło się z nich słowo.- Jak? - udało jej się wykrztusić.Dribeck posępnie zrelacjonował jej treść pełnych grozy sprawozdań, jakie złożyli mu pierwsi docierający do Selonari.Teres słuchała nie przerywając, biała na twarzy, nieruchoma jak odziany w futro posąg.Zdawało się, że ściana musi się ugiąć pod straszliwym ciężarem, który się o nią wspierał.- Mój ojciec? - spytała słabym głosem.Ton Dribecka był pełen współczucia.- Był wewnątrz fortecy, gdy jej mury rozpadły się w gruzach.Wątpliwe, aby.- Nie dokończył zdania ani nie było takiej potrzeby.Choć twarz zachowała spokojną, w jej oczach i głosie był ból.- Wilk zasługiwał na lepszą śmierć - wyszeptała.Po chwili dodała: - Ale może uważasz, że zasłużył sobie na taki los.Przecież odmówił ci pomocy.zdawało mu się, że Selonari i Kane będą walczyć aż do śmierci, a Breimen zabawi się w sępa.To samo pomyślał sobie Dribeck, ale zaprzeczył jej słowom, mówiąc tylko: - Człowiek walczy według znanych sobie reguł.Wojownik powinien spotkać śmierć w otwartej walce, a nie jako ofiara czarnej magii.- Czemu Breimen? - spytała losu Teres.A po namyśle dodała: - Czy to była zemsta?- Nie sądzę - zapewnił ją Dribeck.- Kane myśli zbyt racjonalnie, by zaryzykować wszystko dla emocjonalnej satysfakcji.Wątpliwe, by wiedział o neutralności Malchiona.Zapewne uznał, że Breimen sprzymierzyło się z Selonari i chciał przeciwdziałać tej groźbie, nim Malchion pomaszeruje na południe.Sądząc z jego taktyki, chciał również obezwładnić strachem swych możliwych nieprzyjaciół, za pomocą pokazu niszczącej siły.- Być może - mruknęła Teres, myśląc, że Dribeck zna tylko jedną stronę spaczonej psychiki Kane'a.Wydawała się opanowana do tego stopnia, że Dribeck odważył się wysunąć następną sprawę, choć z pewnym poczuciem winy.- Oczywiście zbieramy informacje tak szybko, jak napływają.W tej chwili obudzono moich doradców.oczywiście zwołałem posiedzenie nadzwyczajne.Twoja obecność będzie miała wielką wartość, ale biorąc pod uwagę okoliczności rozumiem twoje pragnienie, by.- Rzucić się na twarz i histerycznie płakać? - zgrzytnęła Teres, pokazując białe zęby w jeszcze bielszej twarzy.Dwie szkarłatne plamy wystąpiły na jej policzkach upodabniając je do diabelskiej maski.- Tak powinna głupia dziewczyna uczcić swe zamordowane miasto i rodzinę! Ale wojownik ostrzy miecz zemsty! Przyjdę na twoją cholerną radę!- Jak sobie życzysz - pochwalił ją Dribeck, który miał nadzieję, że usłyszy taką właśnie odpowiedź.- Przyjdź więc, gdy będziesz gotowa.Wiesz już wystarczająco dobrze, gdzie znajduje się sala rady.Z holu zawołał go Asbraln, ale lord zatrzymał się na chwilę dość długą, by dodać: - Teres, wiesz, że moja szczerość bywała niekiedy wątpliwa, ale.Przyjmij dziś wyrazy mojej prawdziwej sympatii.i szacunku.Teres ledwie dostrzegła jego odejście.Przez długą chwilę trwała wsparta o ścianę, ramionami przyciskając futro do ciała.Wreszcie opadła na łóżko, gdy świadomość tego, eo się stało, wreszcie przedarła się przez zaporę niedowierzania.W pustej komnacie rozległ się wtedy dźwięk, spazmatyczne chwytanie powietrza, długie i przeszywające.Ale w oczach Teres nie pojawiły się łzy, więc stłumione dźwięki musiały być tylko przekleństwami.Mechanicznymi ruchami wciągnęła na siebie odzież.Ta czynność wydała jej się tak zwyczajna jak zawsze.Może nic innego w jej życiu się nie zmieniło?Zbliżając się do sali obrad usłyszała gniewny głos Dribecka.A więc już zaczęli; samotna ze swymi myślami zwlekała dłużej, niż sądziła.Znajome twarze spoglądały na nią poważnie, gdy wchodziła, ale sądząc z zewnętrznych pozorów, Teres była niezwykle opanowana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]