Home Homet 1 Tolkien. .Niedokonczone.opowiesci.Tom.1Tolkien J R R Niedokonczone opowiesci t ITolkien J.R.R. Dwie Wieze (2)Tolkien J.R.R. Dwie WiezeJ.R.R Tolkien Niedokonczone opowiesci t.1Weber Ringo tom 4 Nas niewieluAgata Christie Tajemnica Wawrzynow (3)Bear Greg Wiecznosc (SCAN dal 1073)H.P. Lovecraft Cos na proguKress Nancy Zebracy nie maja wyboru
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mostlysunny.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Takiej drogi nigdy jeszcze w życiu nie spotkał; musiało to być dziełopotężnych ludzkich rąk z czasów dawniejszych niż najdawniejsze pieśni.Drogawijąc się jak wąż wrzynała się w nagą skałę.Stroma jak schody skręcała to w jed-ną, to w drugą stronę, wstępując coraz wyżej.Mogły po niej iść konie, mogły na-wet powoli wjeżdżać wozy, lecz jeśliby obrońcy czuwali na górze, nieprzyjacielnie zdołałby jej pokonać, chyba lotem ptaka.U każdego zakrętu sterczał wielkikamień, wyrzezbiony na podobieństwo ludzkiej postaci, z grubo ciosanymi koń-czynami; jakby olbrzym kamienny przycupnął krzyżując potężne, niezdarne udai splótłszy krótkie, tępe ręce na tłustym brzuchu.Wielu z nich czas zatarł obliczapozostawiając tylko ciemne jamy oczu, które smutnie patrzyły na jadących drogąpodróżnych.Jezdzcy prawie ich nie widzieli, nazywali ich Pukelami i nie zwracalina nich uwagi, stracili bowiem od dawna odstraszającą moc; Merry jednak przy-glądał im się z podziwem i niemal z litością, tak żałośnie wydali mu się wśródzmierzchu.Kiedy po chwili obejrzał się za siebie, stwierdził, że jest już o paręset stópponad doliną, lecz wciąż jeszcze, choć z dala, dostrzega w mroku krętą kolumnęjezdzców przeprawiających się przez brody i ciągnących ku przygotowanemu dlanich obozowisku.Tylko król z przyboczną gwardią jechał w górę do Warowni.Wreszcie poczet królewski dotarł na ostrą grań, skąd droga, wrzynając się mię-dzy ściany skalne, wiodła krótkim zboczem na rozległą platformę.Ludzie zwali ją58 Firienfeld, a była to zielona hala porosła trawą i wrzosem, górująca nad głębokimkorytem Znieżnego Potoku, wsparta o zbocza ogromnych gór, które ją osłania-ły; od południa piętrzył się nad nią Nagi Wierch, od północy zaś zębaty jak piłagrzbiet Dwimorbergu, Nawiedzanej Góry, wystrzelającej ponad zalesione ciem-nymi świerkami stoki.Dwa szeregi sterczących pionowo, bezkształtnych głazówdzieliły płaszczyznę na pół, niknąc w oddali w mroku i w cieniu drzew.Kto by sięodważył iść tą drogą, zaprowadziłaby go wkrótce do czarnego lasu Dimholt podNawiedzaną Górą, przed ostrzegawczy kamienny słup i ziejącą ciemną paszczęzakazanych drzwi.Tak wyglądała Warownia Dunharrow, działo dawno zapomnianego plemie-nia.Zaginęło w niepamięci nawet jego imię, nie zachowane w żadnej pieśni anilegendzie.Nikt też nie wiedział, jakiemu celowi służyło pierwotnie to obronnemiejsce, czy było tu ongi miasto, czy może tajemna świątynia, czy też grobowieckróla.Ludzie trudzili się ociosując tu skały za Czarnych Lat, zanim pierwszy sta-tek przybił do zachodnich wybrzeży, zanim Dunedainowie założyli państwo Gon-doru; nie zostało po dawnych mieszkańcach innych śladów prócz kamiennychposągów wytrwale strzegących każdego zakrętu drogi.Merry przyglądał się szpalerowi kamieni; były czarne i poszczerbione zębemczasu, niektóre pochyliły się, inne padły na ziemię, jeszcze inne popękały i rozsy-pały się w gruzy.Wyglądały jak rzędy starych drapieżnych zębów.Zastanawiającsię, jakie mogło być ich przeznaczenie, hobbit miał nadzieję, że król nie zamie-rza jechać wytyczonym przez nie szlakiem dalej w noc.Nagle spostrzegł po obustronach kamiennej drogi zgrupowane namioty i szałasy, wszystkie jednak odsu-nięte nieco od drzew i skupione raczej w pobliżu krawędzi urwiska.Większa ichczęść znajdowała się na prawo od drogi, tam bowiem Firienfeld rozpościerało sięszerzej; na lewo rozbity był mniejszy obóz, pośród którego wznosił się wysoki na-miot.Z tej właśnie strony na spotkanie skręcających z drogi przybyszów wyjechałjezdziec.Jezdziec okazał się kobietą, jak Merry stwierdził podjeżdżając bliżej; w mro-ku lśniły długie warkocze, chociaż głowę okrywał rycerski hełm, a pierś zbroja,u pasa zaś zwisał miecz. Witaj, Władco Marchii!  krzyknęła. Serce moje raduje się z twojegopowrotu. Witaj, Eowino!  odparł Theoden. Wszystko w porządku? W porządku  odpowiedziała, lecz Merry miał wrażenie, że głos kłamiesłowom i że młoda pani jest spłakana, jeśli można posądzać o łzy kobietę o takmężnym obliczu. Wszystko dobrze.Ciężka to była wyprawa dla ludzi ode-rwanych znienacka od rodzinnych domów.Doszło do sprzeczek i narzekań, boprzecież dawno już wojna nie wypędzała nas z naszych zielonych pól.Teraz jed-nak panuje zgoda i porządek, jak widzisz.Mieszkanie dla ciebie przygotowane,doszły mnie bowiem wieści, że wracasz, i oczekiwałam cię właśnie o tej godzinie.59  A więc Aragorn dojechał pomyślnie  rzekł Eomer. Czy jest możejeszcze tutaj? Nie, już go nie ma  odparła Eowina odwracając twarz i patrząc na góry,ciemniejące od wschodu i południa. Dokąd pojechał?  spytał Eomer. Nie wiem  odparła. Przybył póznym wieczorem i ruszył dalej wczorajo świcie, zanim słońce wyjrzało zza szczytów. Widzę, że jesteś zmartwiona, moja córko  rzekł Theoden. Co się stało?Powiedz, czy mówił ci o tej ścieżce?  Wskazał Nawiedzaną Górę majaczącąu końca kamiennej drogi, która już ginęła w mroku. czy wspomniał o ZcieżceUmarłych? Tak, królu  odparła Eowina. Przekroczył próg ciemności, z którychnikt nigdy jeszcze nie powrócił.Nie mogłam go od tego powstrzymać.Poszedłtam. A więc rozstały się nasze drogi  powiedział Eomer. Aragorn zginął.Musimy dalej jechać bez niego i z mniejszą nadzieją w sercu.Posuwali się z wolna przez niskie wrzosy i trawę, nie rozmawiając już wię-cej, aż znalezli się przed namiotem królewskim.Wszystko było na przyjęcie go-ści gotowe, a Merry przekonał się, że nie zapomniano nawet o nim.Tuż obokkrólewskiej siedziby wzniesiono namiocik, z którego hobbit, siedząc samotnie,obserwował ludzi wchodzących do wielkiego namiotu i wychodzących z niegopo otrzymaniu od króla rozkazów.Noc zapadła, gwiazdy uwieńczyły ledwie wi-doczne szczyty górskie na zachodzie, lecz na wschodzie niebo było czarne i puste.Szpaler kamieni ginął sprzed oczu, za nim jednak majaczyła czarniejsza niż ciem-ność nocy ogromna i zwalista bryła Nawiedzanej Góry. Zcieżka Umarłych  mruknął do siebie Merry. Zcieżka Umarłych? Coto znaczy? Wszyscy mnie porzucili.Wszyscy poszli na spotkanie groznego lo-su: Gandalf i Pippin na wschód, na wojnę, Sam i Frodo do Mordoru, a Legolasz Gimlim na Zcieżkę Umarłych.Ale teraz pewnie przyjdzie wkrótce kolej i namnie.Ciekawe, o czym oni tak dokoła tu rozprawiają i co król zamierza robić.Booczywiście wypadnie mi pójść tam, dokąd on pójdzie.Wśród tych posępnych rozmyślań nagle przypomniał sobie, że jest okropniegłodny, wstał więc, żeby rozejrzeć się po dziwnym obozowisku, czy nie znajdziesię w nim nikt, kto by podzielał jego apetyt.W tej samej jednak chwili zagrałatrąbka i przed namiocikiem stanął goniec wzywając Theodenowego giermka dosłużby przy królewskim stole.Pośrodku namiotu odgrodzono haftowanymi zasłonami niewielką przestrzeńi wysłano ją skórami.Tam przy małym stole zasiadł Theoden z Eowiną, Eomeremi Dunhernem, wodzem ludzi z Harrowdale.Merry stanął za krzesłem króla, aby60 mu służyć, lecz po chwili starzec ocknąwszy się z zadumy zwrócił się do niegoz uśmiechem: Nie, mości Meriadoku  rzekł  nie będziesz tak stał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •