Home HomeTolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krola3 Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot KrolaTolkien J R R Hobbit czyli tam i z powrotemt 1 Tolkien. .Niedokonczone.opowiesci.Tom.1Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 1 WyprawaTolkien J R R Niedokonczone opowiesci t IJ.R.R Tolkien Niedokonczone opowiesci t.1Tolkien J.R.R Powrót króla (2)King Stephen Mroczna Wieza II Powolanie trojkiJeromin Gałuszka Grażyna Magnolia
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • us5.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Na razie, żeby nie tracić czasu, spróbujemy sięczołgać.Ruszyli więc w ten sposób.Grunt był miękki, ustępliwy, co ułatwiało zadanie, leczposuwali się niezmiernie wolno.Okrążyli z daleka ognisko rohańskiej straży i pełzlimozolnie krok za krokiem, póki nie dotarli na skraj nadrzecznej skarpy.Woda pluskała wnieprzeniknionych ciemnościach między wysokimi brzegami.Stąd hobbici obejrzeli sięza siebie.Gwar ucichł w oddali.Najwidoczniej oddział Mauhura wycięto w pień lubprzepłoszono.Rohirrimowie wrócili na stanowiska i w złowrogiej ciszy otaczali obózorków na wzgórzu.Wkrótce zapewne sprawa rozstrzygnie się ostatecznie.Noc miała sięjuż bowiem ku końcowi.Na wschodzie bezchmurne niebo zaczynało blednąć.- Musimy się skryć - powiedział Pippin - żeby nas nie wypatrzyli.Niewiele nam pomoże,jeżeli ci dzielni wojacy po naszej śmierci odkryją, że nie jesteśmy orkami! - Wstał, tupnąłparę razy.- Powrozy pokaleczyły mi skórę, ostre były jak druty; ale czuje już ciepło wnogach.Zdołam chyba pokuśtykać.A jak ty się czujesz, Merry? Merry wstał.- Tak, ja też chyba zdołam pokuśtykać.Te lembasy rzeczywiście pokrzepiająnadzwyczajnie.I dają jakąś zdrowszą siłę niż rozgrzewający trunek orków.Ciekawe, zczego oni go przyrządzają.Lepiej może nic o tym nie wiedzieć.Napijmy się wody, żebyspłukać tamto wspomnienie.- Nie tutaj - odparł Pippin.- Tu brzeg jest za wysoki.W drogę!Powędrowali z wolna, ramię przy ramieniu, wzdłuż rzeki.Za nimi niebo na wschodzie zkażdą chwilą bardziej się rozjaśniało.Idąc wymieniali wspomnienia i, zwyczajemhobbitów, mówili żartobliwie o wszystkim, co przeżyli w niewoli u orków.- Spisałeś się dobrze, mości Tuku - rzekł Merry.- Zasłużyłeś, moim zdaniem, na osobnyrozdział w księdze starego Bilba, jeżeli oczywiście będę miał sposobność zameldowaćmu o twoich wyczynach.Piękna rozgrywka.Zaimponowałeś mi szczególnie, kiedyodgadłeś, co knuje ten kudłaty podlec, i potrafiłeś go zaszachować.Ale ciekaw jestem,czy ktokolwiek natrafi na nasz ślad i znajdzie twoją zapinkę.Nie chciałbym swojejstracić, bo co do twojej, obawiam się, że już jej nigdy nie odzyskasz.Będę musiałporządnie wyciągać nogi, żeby ci dotrzymać kroku.Odkąd kuzynek Brandybuck wysuwasię na czoło pochodu.Na niego teraz kolej.Zdaje mi się, że nie masz pojęcia, gdziejesteśmy.ja z większym pożytkiem spędzałem czas w Rivendell niż ty.Otóż znajdujemysię nad Rzeką Entów.mamy przed sobą ostatnie szczyty Gór Mglistych i las Fangorn.Właśnie tuż przed nimi wyrosła czarna ściana lasu.Noc jakby tam chroniła się w cieńolbrzymich drzew uciekając przed nadchodzącym świtem.- Prowadz, mości Brandybucku, naprzód - rzekł Pippin - albo wstecz! Ostrzegano nasprzed lasem Fangorn.Zresztą hobbit, który tyle wiedzy połknął, na pewno nie zapomniałrównież o tej przestrodze.- Nie zapomniałem - odparł Merry - lecz mimo wszystko las jest dla nas mniej grozny niżpowrót w sam wir bitwy.Poprowadził przyjaciela pod grube konary drzew.Zdawały się stare jak świat.Gęste,splątane brody mchów i porostów zwisały z nich, kołysane podmuchem wiatru.Schowani w ich cieniu hobbici wyjrzeli na step.Dwie drobne, przyczajone w półmrokufigurki wyglądały jak dzieci elfów za dawnych dni, gdy z głębi dziewiczej puszczy po razpierwszy patrzały zdumione na wschód słońca.Daleko za Wielką Rzeką i BrunatnymiPolami, za rozpostartą na wiele mil przestrzenią szarzyzny wstawało słońce, czerwonejak płomień.na jego powitanie zagrały głośno myśliwskie rogi.Jezdzcy Rohanu jakby sięnagle zbudzili do życia na głos pobudki; zewsząd odpowiedziało granie.Merry i Pippin usłyszeli wyrazne w chłodnym powietrzu rżenie bojowych koni.Zpiersi wojaków buchnęła chórem pieśń.Rąbek słońca płomiennym łukiem podniósł sięw górę nad krawędzią ziemi.Wówczas gromkim okrzykiem jezdzcy Rohanu ruszyli odwschodu do ataku.Zbroje i włócznie lśniły czerwonym odblaskiem.Orkowie wrzasnęli iz wszystkich łuków, jakie im jeszcze zostały, świsnął rój strzał.Hobbici widzieli, jakkilku jezdzców zwaliło się z koni, lecz szereg nie załamał się prąc stokiem na wzgórze,aż pod szczyt, zataczając krąg, nacierając raz jeszcze z bliska.Niedobitki bandyrozpierzchły się na wszystkie strony; jednego po drugim dopadali jezdzcy i kładlitrupem.Lecz spośród ogólnego zamętu wysunął się zwarty oddział i z desperacką siłąniby czarny klin przebijać się zaczął ku ścianie lasu.Z impetem natarł na stróżujących ustóp wzgórza wojowników.parł naprzód i zdawało się, że ujdzie cało z okrążenia.Jużtrzech jezdzców, którzy mu zagrodzili drogę, padło ściętych szablami orków.- Za długo przyglądaliśmy się tej bitwie - rzekł Merry.- Patrz, to Ugluk! Nie mam ochotyspotkać się z nim znowu.Hobbici zawrócili i pomknęli w ciemną głąb puszczy.Toteż nie zobaczyli ostatniego starcia, gdy jezdzcy dopadli Ugluka i osaczyli gopod samą ścianą lasu.Poległ z ręki Eomera [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •