Home HomeTolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krola2 Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 2 Dwie WiezeTolkien J R R Wladca Pierscieni T 2 Dwie Wieze3 Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot KrolaTolkien J R R Hobbit czyli tam i z powrotemFlash5Corel PHOTO PAINT (6)Preston Douglas, Child Lincoln Pendergast 08 Krag ciemnosci (2)Williams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)Dav
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • bibliotekag2.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Przyjaciel ten zwał się Sador i sługą był w domu Hurina.Kulał przy tym i niewiele znaczył pośród innych.Niegdyś pracował jako drwal i niezręczny zamach toporem pozbawił go prawej stopy, a okaleczona tak noga uschła.Turin wołał go Labadal, czyli Skokostopa.Nie gniewało Sadora to przezwisko, wzięło się bowiem ze współczucia, a nie z pogardy.Znający się nieco na obróbce drewna Sador pracował w obejściu, strugając lub naprawiając wszelkie drobne sprzęty, które choć niewiele warte, to jednak przydawały się w domostwie.Turin przynosił mu to i owo, by Sador nie musiał sam po wszystko kuśtykać, czasem zaś podbierał gdzieś po cichu jakieś narzędzie czy kawałek drewna, jeśli zdało mu się, że rzecz nie ma właściciela, a może przydać się do czegoś przyjacielowi.Sador uśmiechał się wówczas, ale zawsze kazał mu odnieść znalezisko na miejsce.- Dawaj szczodrze, ale tylko to, co twoje - powiadał.Jak mógł, nagradzał przy tym dobroć dziecka, rzeźbiąc dlań figurki ludzi i zwierząt.Turin wolał jednak słuchać opowieści Sadora, który w czasie Bragollach młodzieńcem był jeszcze i z chęcią rozprawiał o tych niedługich dniach męskości poprzedzających okaleczenie.- Powiadają, że była wielka bitwa, synu Hurina.Od­wołano mnie od pracy w lesie, gdyż tamtego roku taka zaistniała potrzeba, ale nie brałem udziału w walce, a szko­da, bo może chwalebniejsze odniósłbym rany.Za późno przybyliśmy, zostało nam tylko znieść na marach starego pana, Hadora, który padł w obronie Króla Fingolfina.Potem wstąpiłem do wojska i służyłem w Eithel Sirion, wielkiej fortecy elfich królów i trwało to wiele lat, a może tylko tak mi się dzisiaj zdaje, skoro wiosny mijają mi teraz podobne jedna do drugiej.Byłem w Eithel Sirion, gdy napadł ją Czarny Król a Galdor (ojciec twego ojca, który dowodził wówczas w zastępstwie Króla) poległ i na moich oczach Hurin przejął godności i dowództwo, chociaż dopiero co osiągnął wiek męski.Płonął w nim ogień, od którego rozgrzewał się mu miecz w dłoni, tak powiadano.Pod jego komendą wdeptaliśmy Orków w piach, i nie ważą się od tamtego dnia podejść na rzut okiem do fortecy.Ale niestety! Aż zanadto nasyciłem się bitwą, sporo krwi tracąc i dość ran doznając, tak więc wrócić musiałem do utęsk­nionych lasów.I tam właśnie okaleczyłem sam siebie.Człowiek bowiem, który ucieka przed własnym strachem, zwykle odwlecze jedynie najgorsze i nic nadto.W ten sposób Sador przemawiał do Turina, gdy ten dorastał, aż chłopiec zaczął zadawać wiele pytań, na które przyjaciel nie zawsze znajdował odpowiedzi, uznając, że nauk winni udzielać mu jego najbliżsi.Pewnego dnia Turin spytał:- Czy Lalaith rzeczywiście podobna była do dziecka elfów, jak powiedział to mój ojciec? I co miał na myśli, gdy stwierdził, że krótsze życie jest jej pisane?- Czasem trudno odróżnić małe dzieci ludzi i elfów - odparł Sador.- Jednak potomstwo człowiecze rośnie szybciej, a młodość rychło przemija, taki już nasz los.- Co to jest los? - zagadnął wówczas Turin.- Spytaj kogoś mądrzejszego od Labadala - odparł Sador.- Tyle wiem tylko, że życie ludzkie nie trwa długo, z sił opadamy i nadchodzi koniec, a bywa i tak, że wcześniej jeszcze człek śmierć napotka.Elfy zaś nie starzeją się i nie umierają, chyba że doznają bardzo ciężkich ran.Ciosy i żałość, gotowe człowieka powalić, im są jedynie chorobą, z której się leczą.Podobno nawet jeśli ciała ich unicestwić, to i tak wracają.Z nami tak nie jest.- To Lalaith nie wróci? - spytał Turin.- Gdzie odeszła?- Nie wróci.Ale dokąd odeszła, tego żaden człowiek nie wie, a w każdym razie nie wiem tego ja.- Czy zawsze tak było? A może ciąży nad nami klątwa tego szalonego Króla, taka jak Złe Tchnienie?- Nie potrafię odpowiedzieć ci na to pytanie.Ciemność kryje naszą historię i ledwo kilka opowieści rozświetla te mroki.Może ojcowie naszych ojców wiedzieli więcej, ale dziś nie rzekną już ani słowa.Nawet ich imiona zatarły się w pamięci.Góry stoją między nami a ich życiem niegdysiej­szym, które porzucili, nie wiadomo przed czym uciekając.- Może się bali? - spytał Turin.- Może.Mogło być i tak, że umknęli ze strachu przed Ciemnością po to tylko, by znaleźć ją tutaj, gdzie kończy się ląd i dalej nie ma już żadnej drogi.- Ale teraz my się nie lękamy niczego - powiedział Turin.- Nie wszyscy.Mój ojciec się nie boi i mi obce będzie to uczucie, a przynajmniej, jeśli kiedykolwiek zaznam strachu, tak jak matka, nie pokażę tego po sobie.Zdało się w tej chwili, że oczy Turina niezbyt przypomi­nają oczy dziecka i Sador pomyślał: „Żal hartuje tylko silnego ducha”.Głośno jednak powiedział:- Synu Hurina i Morweny, co wzrośnie w twoim sercu, tego Labadal nie odgadnie, ale rzadko kiedy i nielicznym tylko będzie dane w nie zajrzeć.- Może lepiej nie wyjawiać swoich pragnień, jeśli nie można ich spełnić - stwierdził wówczas Tuirin.- Ale żałuję, Labadalu, że nie jesteśmy jednymi z Eldarów.Wówczas Lalaith mogłaby wrócić, a ja czekałbym na nią, nawet jeśli wracałaby z bardzo daleka.Gdy tylko dorosnę, wyruszę jako żołnierz z elfim królem, tak ja ty kiedyś, przyjacielu.- Wtedy poznasz ich lepiej - westchnął Sador.- To lud piękny i wspaniały, obdarzony władzą nad ludzkimi sercami.Czasem wydaje mi się, że lepiej by było, gdybyśmy nigdy nie spotkali tego plemienia i trzymali się własnych, pośledniejszych szlaków.Mądrość elfów wywodzi się ze starożytnych czasów, dumni są i wytrzymali.W ich blasku nasz płomień albo blednie, albo gorzeje tym silniej, szybko się wypalając, a wówczas tym ciężej jest człowiekowi przyjąć wyrok losu.- Ale mój ojciec kocha Eldarów - powiedział Turin.- Bez nich nie jest szczęśliwy.Mówi, że prawie cała nasza wiedza od nich właśnie pochodzi, że uczynili nas szlachetniejszymi, powiada też, że ludzie, którzy przyszli niegdyś zza Gór, niewiele różnili się od Orków.- To prawda - odparł Sador - przynajmniej od wielu spośród nas.Ale taka wspinaczka trudna jest i bolesna, a z wysokiego stołka łatwo spaść [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •