Home HomeRodney L. Taylor ConfucianismChmielewska Joanna Babski motyw (2)Grisham John Komora (2)3D Studio MAXKoontz Dean R PolnocRobert Jordan Wschodzacy CienJones James Stad do wiecznosciADAM MICKIEWICZ pantadeuszMarkowski Tadeusz Mutanci (1)Borland Delphi 7 Developer's Guide
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • oknapcv.xlx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .Czy była na górze, czy na zewnątrz, czy też pałętała siępo kuchni, za siedem piąta Czesia stawiała na stole talerz do pierwszego dania, pewna, że nic nie wystygnie.W parę minut pózniej zjawiał się Zenek Jaszczuk, w białej koszulii garniturze.Jego siostra, stara panna, sprzedająca w kiosku przy szosie,szykowała mu codziennie białą koszulę, nie mogąc się nacieszyć, żewreszcie się kimś zainteresował i przestał jezdzić na kurwy. Ona by se lepiej kogo znalazła  skomentował Jaszczuk, gdykiedyś Czesi coś o tej siostrze się wymknęło. Siedzi cały dzieńw budzie jak dla większego psa, czyta na okrągło głupoty z babskichgazet albo odrywa od nich filmy i do północy ogląda w domu.I ryczy.A ja razem z nią, bo co mam robić.Zenek metodą prób i błędów ustalił dokładną porę obiadu Doris.Nim się tu pojawiła, po gębie by dał każdemu, kto by mu powiedział, żebędzie wkładał na co dzień garnitury i przychodził na obiadydo Magnolii.Trzeba przyznać, że ogolony i ubrany jak się należy już niewyglądał jak ostatni cham.Objechał do południa okolicę tą swojązapyziałą furgonetką, trąbiąc po chamsku, a potem się szykował.Jegosiostra, Halinka, nie miała nic przeciwko temu, że Zenek jada pozadomem i jeszcze za to płaci. To mniej na kurwy wyda, prosta sprawa stwierdziła, odrywając oczy od jakiejś łzawej historyjki, gdy Czesi cośsię na ten temat wymknęło, jak kupowała papierosy dla Filipa.Zenek w jednej chwili połykał swój obiad, a potem z uwielbieniempatrzył na Doris, jak je po małym kęsku, ta jego myszka, takadelikatna& Nie! Zjawiskowa. Uwielbiam ją  mówił za każdym razem, odnosząc talerzedo kuchni, choć Czesia tyle razy mówiła, żeby tego nie robił. Na co pan liczy, panie Jaszczuk?  spytała Marlena, gdy razdłużej zamarudziła przy kawie. %7łe Doris pójdzie z panem do łóżka?Zenek spojrzał jej głęboko w oczy i, dłubiąc zapałką w zębach,oświadczył: Ja bym pani Doris nawet taką myślą nie obraził, a co dopiero,żebym miał coś tam tego& Jak mam potrzebę, to jadę na dziwki i tyle.Tylko się nic Halince nie wygadajcie, bo po co ma wiedzieć.Ona takawrażliwa.Zdaje się, że Filip podjął jakąś próbę wytrzezwienia przedniedzielnym obiadem mecenasa Lorki.Chyba tylko ze względu na Czesię, która niby to ukradkiem, ale tak, żeby widział, łzę z okaocierała, mamrocząc pod nosem, że co to będzie za wstyd, co za wstydtak przed całym towarzystwem.I co Lorce odpowiedzieć, kiedy zapyta,gdzie gospodarz? A gospodarz zawsze tu był, mecenas nawet niepotrzebował pytać.Był i zachowywał się tak, jak przystało.No alechyba nie tym razem, bo jeśli ma się w takim stanie gościom pokazać, toniech się lepiej nie pokazuje.Taki wstyd! Gdy się odciął, że całe tocholerne towarzystwo na czele z Lorką utonie w morzu bimbrui na czworakach będzie wchodzić do podstawionych na tę czy na tamtątaksówek, to warknęła: Tak, ale dopiero po obiedzie!Zdaje się, choć nie był do końca pewien, że cały piątek nie pił.I sobotę.Na trzezwo nie mógł jednak znieść porannej kawy Marleny aniśniadania Doris koło południa.Zwłaszcza jej zachwytów nad urodąświata, a to było pewne jak amen w pacierzu, bo w nocy zima sięocknęła, przyprószyła wszystko śniegiem i skuła mrozem.Słońceświeciło mu prosto w oczy, gdy wyszedł z domu i zaczął iść przedsiebie, zawrócił więc i ruszył w inną stronę.Gdzieś w dali zamajaczyła mu sylwetka Olgi, zmierzającejdo Magnolii.Ciągnęła za sobą sanki, a na nich dwa kosze pełne nabiałui wyhodowanych latem warzyw.Odgrzebując w pamięci ciepłyuśmiech, którym go witała lub żegnała, Filip pomyślał, że jakoś tęniedzielę przeżyje.Tylko że ta niedziela to była prawdziwa katastrofa&  Katastrofa?  Maciek przechylił głowę w stronę Filipa i długoczekał, aż tamten zbierze na nowo myśli i wróci do tematu. W jakimsensie?  chciał wiedzieć. W każdym  odparł Filip i znowu zaciął się na długą chwilę.Pochylił głowę do kolan i milczał.Maciek wstał, poszedł w jednąstronę, zawrócił, pomaszerował w drugą.Minął się z cieciem, którygwizdaniem przywoływał psa biegającego za torami. Cholerny kundel  powiedział, gdy Maciek go mijał. Całe dnielata nie wiadomo za czym.Maciek przytaknął ze zrozumieniem, gwizdnął dwa razy na psa, poczym roześmiał się i wrócił do ławki.Filip, wciąż z głową opuszczonąna kolana, też się śmiał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •