Home HomeCameron Christian Tyran 1 TyranFowler Christopher Siedemdziesišt siedem zegarówChristopher J. O'Leary, Robert A. Straits, Stephen A. Wandner Job Training Policy In The United States (2004)Œwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian(1)Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq ChristianJacq Christian Œwietlisty kamień 03 Paneb OgnikRobin Hobb Uczen Skrytobojcy scrHistoryczne Bitwy Psków 1581 1582 Dariusz KupiszBonda Katarzyna Tylko martwi nie kłamiąJustin Scott Poscig na oceanie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mostlysunny.pev.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .- I mieliśmy je - powiedział Tommy.- Czasami spoglądam w przeszłość i dziwię się, jak udało nam się ujść z życiem.- A potem.Pamiętasz, kiedy założyliśmy spółkę i udawaliśmy detektywów.- Och.to dopiero była zabawa - stwierdził Tommy.- Czy pamiętasz.- Nie - przerwała mu Tuppence.- Nie mam ochoty pamiętać.Nie chcę rozmyślać o przeszłości, chyba że.że traktuje się ją jako przygotowanie do przyszłości.W każdym razie, nabraliśmy wtedy wprawy.A potem trafiła nam się następna sprawa.- Aha.Pani Blenkinsop, prawda?Tuppence roześmiała się.- Tak.Pani Blenkinsop.Nigdy nie zapomnę chwili, kiedy weszłam do pokoju i zobaczyłam, że ty tam siedzisz.- Ależ miałaś nerwy, że zrobiłaś to, co zrobiłaś: przesunęłaś szafę, czy co to było, i podsłuchałaś moją rozmowę z panem Jak-Mu-Tam.A potem.- A potem pani Blenkinsop - powiedziała Tuppence.Znów się zaśmiała.- N czy M lub “Gąska gęsiarka".- Ale ty nie.- Tommy zawahał się - nie wierzysz, że to wszystko było tylko przygotowaniem do tego, co dzieje się teraz?- W pewnym sensie było - potwierdziła Tuppence.- To znaczy, na przykład pan Robinson nic powiedziałby ci tego, co powiedział, gdyby nie miał na uwadze tych wszystkich spraw.No i mnie.- Ciebie przede wszystkim.- Lecz teraz wszystko się zmieniło.To znaczy po tym, co się stało.Izaak.Martwy.Uderzony w głowę.W samym środku naszego ogrodu.- Nie myślisz chyba, że to wiąże się z.- Trudno tak nie myśleć.O to właśnie mi chodzi.Nie prowadzimy już śledztwa, by rozwikłać detektywistyczną zagadkę.Nie zajmujemy się odkrywaniem przeszłości i przyczyn, dla których dawno temu ktoś umarł.Teraz to sprawa osobista.Bardzo osobista.Przecież bied­ny stary Izaak nie żyje.- Był bardzo stary i to może wpłynęło na jego śmierć.- Nie zgodzę się z tobą po tym, jak rano wysłuchałam zeznań lekarza sadowego.Ktoś chciał go zabić.Dlaczego?- Dlaczego nie chcieli zabić nas, skoro to ma coś wspólnego z nami? - spytał Tommy.- Może i tego spróbują.Mógł nam coś powiedzieć.Może zamierzał to zrobić.Może zagroził komuś, że porozmawia z nami i zdradzi, co wie o dziewczynie albo o którymś z Parkinsonów.Albo.albo coś o tej aferze szpiegowskiej z tysiąc dziewięćset czternastego.O sprzedanych tajemni­cach.Wówczas ktoś musiałby go uciszyć.Lecz gdyby nie pracował u nas, nie zadawałby pytań i nie usiłował odkryć prawdy, więc nie doszłoby do tego.- Nic przesadzaj.- Nie przesadzam.I nie robię tego dla zabawy.To już nie jest zabawa.Teraz zajmujemy się czymś zupełnie innym, Tommy.Polujemy na mordercę.Kogo dokładnie? Oczywi­ście, jeszcze nie wiemy, ale dowiemy się wkrótce.Nie chodzi o przeszłość.To dzieje się teraz, Izaak zginął zaledwie kilka dni temu, sześć dokładnie.To teraźniejszość.Dzieje się tutaj i łączy się z nami i z tym domem.Musimy dowiedzieć się i zrobimy to.Nie wiem jak.ale musimy prześledzić wszy­stkie wskazówki.Czuję się jak pies z nosem przy ziemi, idący za tropem.Ja zbadam wszystko na miejscu, a ty bę­dziesz psem myśliwskim - zbadasz inne rejony.Tak, jak do tej pory.Zbierzesz informacje.Twoje, jak to nazywasz, badania, zostaną zakończone.Muszą być gdzieś ludzie, którzy coś wiedzą, może nie z własnego doświadczenia, ale z opowiadań.Ludzie, którzy słyszeli różne historie.Plotki.- Tuppence, nie możesz przecież wierzyć, że mamy jakąkolwiek szansę.- Ale ja wierzę - przerwała Tuppence.- Nie wiem jak, w jaki sposób, lecz wierzę, że kiedy raz wpadniesz na naprawdę przekonujący pomysł, kiedy coś, co wiesz, jest czarne, złe, złowrogie.a uderzenie Izaaka w głowę było czarne i złe.- urwała.- Możemy zmienić nazwę domu - podsunął Tommy.- O co ci chodzi? Mamy nazwać go Jaskółczym Gniazdem?Nad ich głowami przeleciało stadko ptaków.Tuppen­ce odwróciła się i spojrzała w tył na bramę ogrodową.- Kiedyś dom nazywał się Jaskółcze Gniazdo.Jak brzmi dalsza część wiersza? Tego, który cytowała twoja poszukiwaczka? Furtka do Śmierci, prawda?- Nie, Furtka Przeznaczenia.- Przeznaczenie.To jak komentarz do śmierci Izaaka.Furtka Przeznaczenia.nasza brama ogrodowa.- Przestań się zamartwiać, Tuppence.- Nie wiem.To tylko pomysł, który przyszedł mi do głowy.Tommy rzucił jej zdziwione spojrzenie i pokręcił głową.- Jaskółcze Gniazdo to naprawdę ładna nazwa - po­wiedziała Tuppence.- Mogła być ładna.Może będzie pewnego dnia.- Masz naprawdę niezwykłe pomysły, Tuppence.- “A jednak coś kwili jak ptak".Tak to się kończyło.Może wszystko skończy się w ten sposób.Kiedy niemal dotarli do domu, dostrzegli stojącą na schodach kobietę.- Ciekawe, kto to - powiedział Tommy.- Widziałam ją już wcześniej - stwierdziła Tuppence.Nie pamiętam w tej chwili, kto to jest.Och, to chyba ktoś z rodziny starego Izaaka.Wiesz, wszyscy mieszkają w jednej chacie.Trzech lub czterech chłopców, ta ko­bieta i jeszcze dziewczyna.Chociaż, oczywiście, mogę się mylić.Kobieta na schodach odwróciła się i podeszła do nich.- Pani Beresford, prawda? - spytała, spoglądając na Tuppence.- Tak - przyznała Tuppence.- Pewnie mnie pani nie zna.Jestem synową Izaaka.Wyszłam za jego syna Stephena.Zginął w wypadku.Prowadził ciężarówkę.Jedną z tych dużych, które jeżdżą daleko.Na drodze Ml.Ml albo M5.Nie.M5 jest bliżej.Może na M4.No, stało się w każdym razie.Pięć lub sześć lat temu.Chciałam tylko.chciałam z panią po­rozmawiać.Z panią i pani mężem - popatrzyła na Tom­my'ego.- Przystaliście kwiaty na pogrzeb, prawda? Izaak pracował dla was w ogrodzie?- Tak - powiedziała Tuppence.- Pracował tu.- To, co się stało, było okropne.- Przyszłam podziękować.To były bardzo ładne kwiaty.Dobre.Z klasą.Wielki bukiet.- Chcieliśmy je przesłać, bo Izaak bardzo nam pomagał - wyjaśniła Tuppence.- Pomógł nam przy przeprowadzce.Wiele nam podpowiedział, sami nie mieliśmy zbyt dużego pojęcia o tym domu.Na przykład gdzie co trzymano.Prze­kazał mi mnóstwo informacji o hodowli roślin.- Tak, znal się na rzeczy.Nie pracował za dużo, bo był stary i nie lubił się schylać.Miał lumbago i nie mógł robić tyle, ile by chciał.- Był bardzo miły i pomocny - stwierdziła stanow­czo Tuppence.- Wiedział wiele o tutejszych sprawach i ludziach i sporo nam opowiedział.- Aha.Sporo wiedział.Jego rodzina pracowała tu od dawna.Mieszkali tu i wiedzieli, co działo się dawno temu.Nie widzieli tego na własne oczy, ale słyszeli plotki.Nie będę zatrzymywać pani dłużej.Przyszłam tylko zamienić kilka słów i podziękować.- To bardzo miłe z pani strony - powiedziała Tuppence.- I ja dziękuję.- Pewnie będzie pani musiała znaleźć kogoś nowego do pracy w ogrodzie.- Chyba tak - przyznała Tuppence.- Sami nie jesteśmy w tym zbyt dobrzy.Czy pani.może pani [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •