[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wystarczy, że pchamy się na teren gildii, ale jeśli kogoś zastrzelimy, będziemy mieli bardzo poważne kłopoty.Lord Vetinari nie ograniczy się do sarkazmu.Może użyć.- Colon nerwowo przełknął ślinę -.ironii.Więc to jest rozkaz.A w ogóle to co chcesz zrobić?- Chcę tylko, żeby coś mi powiedzieli - wyjaśnił Marchewa.- Ale gdyby nie chcieli, masz im nie robić krzywdy, rozumiesz? Jeśli doktor Białolicy będzie niezadowolony, wychodzimy.Czy to jasne? Przy klaunach dostaję dreszczy, a on jest najgorszy ze wszystkich.Jeśli nie odpowie, wynosimy się spokojnie i.sam nie wiem, szukamy innego sposobu.To rozkaz, jak już mówiłem.Czy wszyscy zrozumieli? Rozkaz!- Jeśli nie zechce odpowiadać na moje pytania - powtórzył Marchewa - mam wyjść spokojnie.Oczywiście.- Cieszę się, że rozumiesz.Marchewa zastukał do wrót, uniósł rękę, chwycił tort, który wysuwał się ze szczeliny, i mocno pchnął go z powrotem.Potem kopnął furtkę tak, że odchyliła się na kilka cali do środka.- Aj! - krzyknął ktoś wewnątrz.Furtka otworzyła się do końca, odsłaniając małego klauna zalanego białą farbą i kremem.- Nie musieliście tego robić - powiedział.- Chciałem tylko wczuć się w nastrój - wyjaśnił Marchewa.-Jestem kapral Marchewa, a to jest miejska milicja obywatelska.Wszyscy lubimy się pośmiać.- Przepraszam.- No, może oprócz młodszego funkcjonariusza Cuddy’ego.A młodszy funkcjonariusz Detrytus też lubi się pośmiać, choć na ogół parę minut po wszystkich.Chcemy porozmawiać z doktorem Białolicym.Klaunowi zjeżyły się włosy.Strumyk wody trysnął z dziurki od guzika.- Macie.macie zarezerwowany termin?- Nie wiem.Mamy zarezerwowany termin?- Mam żelazną kulę z kolcami - odezwał się Nobby.- To morgenstern, Nobby.- Tak?- Tak.To nie to samo co termin.Zarezerwowany termin znaczy, że jesteśmy umówieni na spotkanie, natomiast morgenstern to duży kawał metalu używany do okrutnego miażdżenia czaszek.Ważne, żeby jednego z drugim nie pomylić, prawda, panie.- Pytająco uniósł brwi.- Boffo, szanowny panie.Ale.- Gdyby więc zechciał pan pobiec do doktora Białolicego i zawiadomić go, że czekamy tu z żelazną kulą z koi.Goja mówię? Bez zarezerwowanego terminu wprawdzie, ale chcielibyśmy z nim porozmawiać.Jeśli można.Bardzo dziękuję.Klaun odszedł.- Załatwione - odetchnął Marchewa.- Czy było jak należy, sierżancie?- Pewnie będzie wręcz satyryczny - odpowiedział ponuro Colon.Czekali.Po chwili młodszy funkcjonariusz Cuddy wyjął z kieszeni śrubokręt i zbadał przykręcony do furtki aparat rzucający tortami.Pozostali przestępowali z nogi na nogę - z wyjątkiem Nobby’ego, który na swoje nogi cały czas coś upuszczał.Boffo pojawił się znowu w towarzystwie dwóch muskularnych trefnisiów, którzy wyglądali, jakby nie mieli nawet śladu poczucia humoru.- Doktor Białolicy mówi, że nie ma czegoś takiego jak milicja - oznajmił.- Ale.hm.Doktor Białolicy powiedział również, że jeśli to naprawdę ważne, przyjmie niektórych z was.Tylko nie trolla i nie krasnoluda.Słyszeliśmy, że bandy trolli i krasnoludów terroryzują miasto.- Tak właśnie mówią.- Detrytus pokiwał głową.- A przy okazji, nie wiesz czasem, co takiego mówią.- zaczął Cuddy, lecz Nobby uciszył go szturchańcem.- Pan i ja, sierżancie? - zaproponował Marchewa.- I młodsza funkcjonariusz Angua.- Oj.- jęknął Colon.Ruszyli jednak oboje za Marchewa do ponurych budynków; szli mrocznymi korytarzami aż do gabinetu doktora Białolicego.Przewodniczący wszystkich klaunów i błaznów stał pośrodku pokoju, a jeden z trefnisiów próbował przyszyć mu do płaszcza dodatkowe cekiny.- Słucham?- Dobry wieczór, doktorze - przywitał się Marchewa.- Chcę od razu uprzedzić, że lord Vetinari dowie się o wszystkim.- Oczywiście.Na pewno mu powiem.- Nie mam pojęcia, dlaczego zajmujecie mi czas, kiedy w mieście trwają rozruchy.- No cóż.tym zajmiemy się później.Ale kapitan Vimes zawsze mi powtarzał, że są poważne przestępstwa i drobne przestępstwa.Czasem te drobne wyglądają na poważne, a tych poważnych prawie nie da się zauważyć, ale najważniejsze to zdecydować, które są które.Spojrzeli sobie w oczy.- A więc? - zapytał klaun
[ Pobierz całość w formacie PDF ]