Home HomeBrooks Terry Piesn Shannary (SCAN dal 738)Brooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8 (2)Goodkind Terry Pierwsze prawo magii02 Terry Brooks Mroczne WidmoBrooks Terry Potomkowie Shannary (SCAN dal 8Brooks Terry Potomkowie ShannaryBrooks Terry Piesn ShannaryJordan Robert Triumf chaosu (2)Grisham John Bractwo (3)Makuszynski Kornel Bardzo dziwne bajki
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anna-weaslay.opx.pl
  •  

    [ Pobierz całość w formacie PDF ]
    .- Stara czarownica jest skończona - powiedziała Królowa, zmu­szając Magrat do przyklęknięcia.- Nie powiem, że nie była dobra.Ale nie była dostatecznie dobra.A ty nie jesteś na pewno.Magrat powoli i nieuchronnie opadała na kolana.- Dlaczego nie spróbujesz jakiegoś czaru? - spytała Królowa.Magrat kopnęła.Trafiła stopą w kolano i usłyszała trzask.Gdy Królowa zatoczyła się do tyłu, Magrat skoczyła, chwyciła ją w pasie i powaliła na ziemię.Zdumiała się jej lekkością.Sama była dość chuda, ale zdawało się, że Królowa nic nie waży.- I co? - powiedziała, podciągając się w górę, aż ich twarze zna­lazły się na naprzeciw siebie.- Jesteś niczym.Wszystko tkwi w my­ślach.Bez uroku jesteś.niemal trójkątna twarz, wąskie usta, ledwie zaznaczony nos, ale oczy większe niż ludzkie i teraz wpatrzone w Magrat z wyrazem skoncentrowanej grozy.- Żelazo - szepnęła Królowa.Chwyciła Magrat za ramiona, ale nie miała siły.Siła elfów pole­ga na przekonywaniu innych, że są słabi.Magrat czuła, że Królowa rozpaczliwie usiłuje wedrzeć się do jej umysłu, ale bez skutku.Hełm.leżał w błocie o kilka stóp dalej.Miała akurat tyle czasu, by pożałować, że go zauważyła.Potem Królowa zaatakowała znowu i niepewność Magrat eksplodowała ni­czym supernowa.Była nikim.Nie miała żadnego znaczenia.Była tak bezwarto­ściowa i nieważna, że nawet coś absolutnie bezwartościowego i cał­kiem nieważnego uznałoby ją za niegodną wzgardy.Podnosząc rę­kę na Królową, zasłużyła sobie na całą wieczność bólu.Nie panowała nad swoim ciałem.Nie zasługiwała na to.Na nic nie zasługiwała.Pogarda uderzała w Magrat, rozrywając na strzępy jej istotę.Nigdy niczego nie osiągnie.Nigdy nie będzie piękna, inteli­gentna ani silna.Będzie nikim.Wiara w siebie? Niby w co?Widziała tylko oczy Królowej.Chciała w nich zatonąć.Rozpad Magrat trwał nadal, atak zdzierał kolejne warstwy jej duszy.Aż odsłonił samo jądro.Zacisnęła pięść i trafiła Królową między oczy.Nastąpił moment śmiertelnego zdumienia, nim Królowa krzyk­nęła, a Magrat uderzyła znowu.Tylko jedna królowa w ulu.Tnij! Kłuj!Potoczyły się w bok, lądując w błocie.Magrat poczuła, że coś użądliło ją w nogę, ale wcale się tym nie przejęła.Podobnie jak gło­sami dookoła.Zauważyła jednak, że gdy obie wtoczyły się do kałuży, trafiła ręką na topór.Królowa próbowała ją drapać, ale tym razem całkiem bez sił.Magrat powstała jakoś na kolana, zamachnęła się.i wtedy zdała sobie sprawę, że panuje cisza.Cisza ogarniała elfy Królowej i zebraną naprędce armię Shawna Ogga.Zanikał urok.Na tle zachodzącego księżyca rysowała się ciemna sylwetka.Wietrzyk przedświtu aż tutaj niósł jej zapach.Pachniała klatkami lwów i gnijącymi liśćmi.- On wrócił - szepnęła niania Ogg.Zerknęła w bok i zobaczyła rozjaśnioną twarz Ridcully’ego.Nadrektor uniósł kuszę.- Odłóż ją - powiedziała.- Proszę spojrzeć na rogi tego stwora.- Odłóż!- Ale.- Bełt przeleci na wylot.Niech pan popatrzy, widać przez nie­go drzewo.Jego naprawdę tu nie ma.Nie może przekroczyć bra­my.Ale może przesłać swoje myśli.- Przecież czuję.- Gdyby naprawdę tu był, nie stalibyśmy na nogach.Elfy rozstępowały się, gdy szedł Król.Jego tylne nogi nie zosta­ły stworzone do takiego chodzenia: kolana zginały się w odwrotną stronę, a kopyta były za wielkie.Nie zwracając uwagi na nikogo, zbliżył się wprost do powalo­nej Królowej.Magrat wstała i niepewnie ważyła w ręku topór.Królowa wyprostowała się, skoczyła na nogi i podniosła ręce.Wargi formowały już pierwsze słowa jakiejś klątwy.Król wyciągnął rękę i powiedział coś.Tylko Magrat słyszała.Coś o spotkaniu przy księżycu, mówiła później.***Potem się obudzili.Słońce stało już wysoko ponad Krawędzią.Ludzie dźwiga­li się wolno na nogi i spoglądali na siebie nawzajem.Nie było widać nawet jednego elfa.Niania Ogg odezwała się pierwsza.Czarownice na ogół godzą się na to, co jest, zamiast się upierać przy tym, co być powinno.Rozejrzała się po wrzosowiskach.- Pierwsze, co zrobimy - rzekła - na samym początku, to usta­wimy z powrotem kamienie.- Drugie - poprawiła ją Magrat.Obie spojrzały na nieruchome ciało babci Weatherwax.Kilka spóźnionych pszczół smętnie zataczało kręgi w trawie obok jej głowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • syriusz777.pev.pl
  •