[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I zapomniawszy najwyraźniej o przegnaniu kwaśnej nuty ze swego głosu.- Idzie o tych cudzoziemców, którzy tu przybywają całymi rzeszami, sprowadzając wszystko to, czego my tu nie chcemy.- Jakby nie pamiętał, że ona też jest cudzoziemką; większość mieszkańców Dwu Rzek o tym zapomniała.Dziwaczne zwyczaje, moja pani.Nieobyczajne odzienie.Dowiesz się od kobiet, jak te ladacznice z Arad Doman się ubierają, jeśli jeszcze nie słyszałaś.Tak się złożyło, że słyszała z ust niektórych, aczkolwiek przelotny błysk w oku Cenna zdradził jej, że jeśli ona ostatecznie ulegnie ich żądaniom, on będzie pierwszym, który tego pożałuje.- Obcy kradną nam strawę od ust, bo odbierają nam pracę.Tamten jegomość z Tarabonu i to jego głupie układanie dachówek, na przykład.Odbiera ręce, które można by zaprzęgnąć do jakiego użytecznego zajęcia.Jego nie obchodzą dobrzy ludzie z Dwu Rzek.I na domiar wszystkiego.Wachlując się, przestała słuchać, jednocześnie sprawiając pozory, jakby cała zamieniła się w słuch; była to umiejętność, której nauczył ją ojciec, niezbędna przy takich okazjach.No jasne.Dachówki pana Hornvala mogły swobodnie rywalizować ze strzechami Cenna.Nie wszyscy podzielali zdanie Cenna odnośnie do nowo przybyłych.Haral Luhhan, kowal z Pola Emonda, wszedł w spółkę z nożownikiem z Arad Doman i blacharzem z Równiny Almoth, a pan Aydaer najął trzech mężczyzn i dwie kobiety, którzy znali się na robieniu mebli i rzeźbieniu, a także pozłacaniu, mimo iż bez wątpienia nie było skąd brać złota w tych okolicach.Krzesła jej i Perrina były ich dziełem, równie piękne jak te, które widywała w innych miejscach.Zresztą sam Cenn przyjął pół tuzina pomocników i to wcale nie wyłącznie spośród ludzi z Dwu Rzek; sporo dachów spłonęło podczas napaści trolloków i wszędzie budowano nowe domy.Perrin nie miał prawa zmuszać jej, by sama wysłuchiwała tych bzdur.Ludzie z Dwu Rzek ogłosili go swym lordem - po tym, jak pod jego dowództwem odnieśli zwycięstwo nad trollokami - a do niego być może powoli docierało, że już tego nie zmieni - z czego powinien zdawać sobie sprawę, kiedy tamci tak się kłaniali i nazywali go w twarz lordem Perrinem, mimo iż mówił im, że mają tego nie robić - a mimo to pakował się po uszy w pułapki, które wynikały z bycia lordem, w to wszystko, czego ludzie spodziewali się po swych lordach i lady.Co gorsza, dał się wciągnąć w obowiązki lorda.Faile znała się dokładnie na tych sprawach jako najstarsze, pozostałe przy życiu dziecko Davrama t'Ghaline Bashere, lorda Bashere, Tyru i Sidony, Strażnika Granicy Ugoru, Obrońcy Ziemi Serca, Marszałka-Generała królowej Saldaei, Tenobii.Później uciekła, by wziąć udział w Wielkim Polowaniu na Róg - a potem zrezygnowała z tego na rzecz męża, co niekiedy jeszcze do teraz ją dziwiło - ale pamiętała.Perrin słuchał, kiedy wyjaśniała, a nawet kiwał głową w odpowiednich momentach, ale próba zmuszenia go, by wreszcie coś z tego zrozumiał, przypominała próbę zmuszenia konia, by odtańczył sasarę.Wzburzony Cenn zaczął coś bełkotać, bryzgając śliną; pamiętał tylko o przełykaniu inwektyw, które pieniły się za jego zębami.- Perrin i ja zdecydowaliśmy się na strzechę - odparła spokojnie Faile.Kiedy Cenn jeszcze z satysfakcją kiwał głową, dodała: - A ty jej jeszcze nie skończyłeś.- Wzdrygnął się.- Jak się zdaje, wziąłeś na siebie więcej dachów, niż możesz poradzić, panie Buie.Jeżeli nasz nie zostanie prędko skończony, to obawiam się, że będziemy musieli poprosić pana Hornvala o jego dachówki.- Cenn poruszał gwałtownie ustami, ale milczał; gdyby nakryła dwór dachówkami, wówczas inni poszliby w jej ślady.- Rozmowa z tobą przysporzyła mi moc przyjemności, panie Buie, jestem jednak pewna, że wolałbyś zająć się moim dachem zamiast mitrężyć czas na jałowe konwersacje, choćby nie wiem jak były przyjemne.Cenn zacisnął usta i przez chwilę patrzył na nią spode łba, po czym wykonał coś na kształt ukłonu.Mrucząc całkiem niezrozumiale, wyjąwszy zduszone “moja pani” na samym końcu, wymaszerował, łomocząc laską o nagą posadzkę.I właśnie czymś takim ludzie marnowali jej czas.Perrin będzie w tym uczestniczyć, choćby musiała go związać.Reszta nie była już taka irytująca.Niegdyś krzepka kobieta, w połatanej, haftowanej w kwiaty sukni, wiszącej na niej teraz niczym worek, która przyjechała aż z Głowy Tomana, zza Równiny Almoth, chciała zajmować się ziołami i lekarstwami.Zwalisty Jon Ayellin, gładzący się stale po łysinie i kościsty Thad Torfinn, skubiący wyłogi kaftana, ze sporem o granicę między ich połami.Dwóch ciemnoskórych górników Domani, w długich skórzanych kamizelach, z bródkami przystrzyżonymi tuż przy skórze, którzy uważali, że znaleźli w górach ślady złota i srebra, a także żelaza, aczkolwiek tym metalem byli mniej zainteresowani.I na koniec żylasta Tarabonianka, w przezroczystym welonie zakrywającym twarz i z jasnymi włosami zaplecionymi w mnóstwo cienkich warkoczyków, która twierdziła, że była kiedyś mistrzynią tkania dywaników i zna się na konstrukcji krosien.Kobietę zainteresowaną ziołami Faile odesłała do lokalnego Koła Kobiet; jeśli Espara Soman rzeczywiście wiedziała, czego chce, to one znajdą dla niej miejsce u którejś z wioskowych Wiedzących.Tylu nowych ludzi przybywało, pośród nich wielu w złym stanie po ciężkiej podróży, że w całych Dwu Rzekach nie było Wiedzącej, która nie miałaby jednej albo dwu uczennic, a wszystkie szukały następnych.Może to nie było dokładnie takie rozwiązanie, jakiego oczekiwała Espara, ale przynajmniej miałaby od czego zacząć.Kilka pytań wykazało jasno, że ani Thad, ani Jon tak naprawdę nie pamiętali, którędy przebiega granica - najwyraźniej zaczęli się o to kłócić jeszcze przed narodzinami Faile kazała im więc iść na kompromis i podzielić cały teren na dwie połowy.Dokładnie takiej samej decyzji, jak się zdawało, obaj oczekiwali od Rady Wioski i chyba dlatego tak długo trzymali swój spór w tajemnicy.Pozostałym udzieliła zezwoleń, o które ją prosili.Tak naprawdę to wcale nie potrzebowali żadnych zezwoleń, ale lepiej było dać im od samego początku do zrozumienia, kto tu sprawuje władzę.W zamian za swoją zgodę oraz ilość srebra wystarczającą na kupno narzędzi, wymogła na dwóch Domani, że będą oddawać Perrinowi dziesiątą część tego, co znajdą i że będą też szukali tego żelaza, o którym napomknęli jej mimochodem.Perrinowi mogło się to nie spodobać, ale w Dwu Rzekach nie obowiązywało nic takiego jak podatki, a wszak od lorda oczekiwano, że będzie robił i dostarczał rzeczy, które wymagały nakładów finansowych.A żelazo byłoby równie przydatne jak złoto.Co zaś do Liale Mosrara, to jeśli Tarabonianka przechwalała się tylko swymi umiejętnościami, to jej warsztat nie mógł się długo utrzymać, ale jeśli mówiła prawdę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]