[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawrót wyszedł na ulicę.Ciekawym wzrokiem spoglądał na dom w ogrodzie.Z zamyślenia wyrwał go głos kobiecy:- Pan do pana profesora? Chyba za rano pan przyszedł.Nasz wielki wynalazca pracuje do późnej nocy.Teraz pewno jeszcze śpi.Starsza pani trzymała w ręku koszyczek z zakupami.Widać było, że ma olbrzymią ochotę pogawędzić.Po kilkunastu minutach Nawrot wiedział już, że mieszkała w sąsiedztwie i prowadziła córce gospodarstwo domowe.- Nawrot mimochodem wspomniał, że nie zastał profesora, który wyjechał za granicę.- Jak to?! Przecież widziałam go w poniedziałek zawołała zdumiona.- Właśnie wysiadłam z tramwaju.Szedł z synem i dziećmi swojej szwagierki w kierunku parku!- A może pani się pomyliła? - zapytał zdziwiony Nawrót.- Skądże, zawołałam: “Dobry wieczór panu profesorowi!”, a on spojrzał na mnie i kiwnął głową.Ja bym go nie poznała! Przecież dziesięć lat już sąsiadujemy!Nawrot natychmiast pospieszył na ulicę Fitelberga.Szwagierka potwierdziła słowa dozorczyni.Wyjaśniła również, że owa uczynna sąsiadka jest znanym krótkowidzem.Musiała się pomylić.Zdezorientowany powrócił do Komendy.Porucznik Wadowski siedział zamyślony.Bezwiednie stukał ołówkiem o blat biurka.Przed nim leżały raporty posterunkowych.Zawierały niezrozumiałe sprzeczności.Szwagierka profesora oraz jego gospodyni kategorycznie twierdziły, że naukowiec przebywa od dwóch tygodni w Londynie.Natomiast sąsiadka miała go spotkać owego wieczoru, kiedy to redaktor Kalicki widział zajście przy “beczce” na ulicy Kościuszki.Był to co najmniej dziwny zbieg okoliczności.Raport Maligi w pewnym sensie pokrywał się z opowiadaniem redaktora.Sprzedawczynie z kiosku Ruchu i “beczki” podały rysopis napadniętego mężczyzny.Odpowiadał rysopisowi profesora Rawy.Kto się mylił, a kto mówił prawdę? A może też w Katowicach przebywał ktoś bardzo podobny do wynalazcy?Logiczny umysł oficera śledczego sprawnie segregował zbieżności i różnice w raportach.Rawa nie mógł jednocześnie przebywać w Londynie i w Katowicach.Sąsiadka była krótkowidzem, jej słowa były mało znaczące, lecz redaktor Kalicki osobiście znał wynalazcę.Czy napad przy “beczce” był tylko zbiegiem okoliczności, czy też ktoś dokonał go ze względu na podobieństwo owego osobnika do Rawy? To właśnie najbardziej niepokoiło oficera.Wadowski prosił kiedyś Rawę o konsultację w sprawie skomplikowanego zamka elektronicznego, instalowanego w instytucji państwowej.Przy okazji rozmawiał z profesorem na temat jego niezwykłych osiągnięć naukowych.Wynalazki Rawy były zdumiewające.Na pewno posiadał niejedną tajemnicę.“Ostrożność nie zawadzi - mruknął oficer.- Jedynie bezpośrednia rozmowa z Rawą może rozstrzygnąć wątpliwości”.Doszedłszy do takiego wniosku, ujął słuchawkę telefonu.Gdy zgłosiła się centrala, rzekł:- Proszę zamówić rozmowę z Royal Hotel w Londynie z przywołaniem profesora Piotra Rawy z Katowic.Nieoczekiwana pomocNastał wtorek siedemnastego lipca.Maciek i Bożena przybiegli wczesnym rankiem do swych przyjaciół.Byli niezmiernie ciekawi, czy robot zdołał podsłuchać w Orbisie rozmowę tajemniczych mężczyzn.Marek jeszcze raz odczytał spisaną na kartce relację Roba.Domorośli detektywi rozpoczęli gorączkową naradę.Cóż to za skarb w pancernej kasie profesora Rawy mógł nęcić złoczyńców?! Według zapewnień Andrzeja ojciec nie trzymał w domu pieniędzy.Czyżby więc chodziło o jakiś jego wynalazek?- Musimy natychmiast zawiadomić milicję - bojaźliwie doradzała Bożena.- Ci złodzieje są bardzo niebezpieczni! Nie mogę zapomnieć tego okropnego napadu na Roba!- A może zwierzymy się naszej mamie? - podsunął Maciek.- Szkoda, że ojciec przebywa na wczasach, on wiedziałby, jak należy postąpić.- Nie, nie, nie przerażajmy cioci - zaoponował Andrzej.- W tej sprawie jedynie milicja może nam pomóc.- Z podsłuchanej rozmowy wynika jasno, że oni nie odważyliby się na napad, gdyby pan profesor był w domu - wtrącił Marek.- Na pewno nigdy nie widzieli twego ojca.Dlatego nie poznali go w Orbisie!- Marek ma rację! Kelnerka, która prawdopodobnie często widywała prawdziwego wujka w kawiarni, od razu mówiła do sztucznego sobowtóra “panie profesorze” - potwierdziła Bożena.- Przegapiliśmy świetną okazję! - denerwował się Marek.- Przecież w szatni Orbisu znajduje się telefon! Mogliśmy wtedy zatelefonować do kawiarni i poprosić pana profesora Rawę.- Jaka szkoda, że wcześniej nie wpadłeś na ten pomysł - żałował Andrzej.- Tak, w ten sposób tamci mężczyźni dowiedzieliby się, kto siedzi obok nich.- I pozostawiliby nas w spokoju - dokończył Maciek.- Teraz już nic nie możemy zrobić, musimy jak najszybciej zawiadomić milicję - nagliła Bożena.- Rozmowa utrwalona na taśmie magnetofonowej stanowi chyba wystarczający powód do aresztowania - powiedział Marek.- Poza tym będziemy mieli fotografie.- Złodziejaszki obawiają się milicji.Może nawet są notowani w kartotece kryminalnej - zawołał Maciek.- Milicja na pewno pozna któregoś z nich na fotografii!- Tak, tak, oczywiście, lecz przede wszystkim musimy wywołać błonę fotograficzną - zauważył Andrzej.- Wczoraj wieczorem wyjąłem ją z aparatu Roba.- Spieszmy się, spieszmy - ponaglała Bożena.- A więc do roboty! Nieraz już wywoływałem błony filmowe.Gdzie urządzimy ciemnię? Czy masz wywoływacz i utrwalacz? - zapytał Marek.- W pracowni jest mała ciemnia fotograficzna.Tam znajdziemy konieczne aparaty i przybory - wyjaśnił Andrzej.Nim minęło półtorej godziny taśma filmowa znajdowała się w suszarce.Oczekując na wyschnięcie filmu, czwórka detektywów-amatorów naradzała się w pokoju Andrzeja.Naraz nad drzwiami rozbłysła czerwona lampka.- Andrzej, telefon! - zawołał Maciek, który pierwszy spostrzegł sygnał świetlny.- Może to wujek z Londynu! - krzyknęła BożenaPoderwali się na równe nogi.Pobiegli do gabinetu profesora.Andrzej chwycił słuchawkę telefonu i podniecony nadzieją, zawołał:- Tu mieszkanie profesora Rawy, słucham!- Chwileczkę, łączę.- powiedział w słuchawce kobiecy głos.Potem odezwał się mężczyzna:- Czy mogę mówić z panem profesorem Rawą?Andrzej zawahał się, po czym zapytał:- Czy można wiedzieć, kto prosi?- Redakcja nauki i techniki Rozgłośni Radiowej w Katowicach - odparł mężczyzna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]