[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ginger Lewis także była na liście i choć nie w pełni doszła do zdrowia, doskonalewiedziała, że Tschu będzie potrzebował wszystkich do uporania się z wrotami ładunko-wymi.Dlatego zamieniła się z dwudziestodwuletnim technikiem komputerowym i bla-da, ale spokojna udała się do kontroli uszkodzeń.Yoshiro Tatsumi również nie skorzystał z szansy ucieczki, wymieniając się z innymsanitariuszem.Doktor Ryder stanęła po jego stronie, kiedy jej potrzebował; wiedział, żeteraz ona będzie potrzebowała jego pomocy.Inni podejmowali takie decyzje z rozmaitych, najczęściej sobie tylko znanych powo-dów.U jednych była to duma, u innych odwaga, ale u wszystkich rolę grała także lojal-ność.Lojalność wobec okrętu, członków załogi, poszczególnych oficerów czy poczuciaobowiązku.a przede wszystkim kapitan.Honor Harrington potrzebowała ich i niemieli zamiaru jej zawieść.* * *Klaus Hauptman siedział skulony, z twarzą ukrytą w dłoniach, w fotelu stojącymw gabinecie.Tym razem nie przepełniał go gniew czy wściekłość, lecz wstyd.Czysty,palący wstyd z gatunku tych, które siedzą w człowieku i potrafią go zniszczyć.Wiedział,że powodem jego wybuchu był paniczny lęk o córkę, ale nie stanowiło to żadnej obro-354ny przed niedowierzaniem, a potem pogardą, które dostrzegł w oczach Stacey jedy-nej osoby we wszechświecie, na której opinii mu zależało.A równie przygnębiająca była pogarda, którą usłyszał w głosie Harrington.Co praw-da nie pierwszy raz ją słyszał, ale tym razem wiedział, że na nią zasłużył, i nie był w sta-nie sobie wmówić, że jest inaczej.A ta prawda wywołała wspomnienia, nad którymi niepotrafił zapanować, i zmuszała go do przyznania się, być może pierwszy raz w doro-słym życiu, że okłamywał sam siebie.Zawsze wydawało mu się, że to słabość, która munie grozi teraz wiedział, że tak nie jest.Podczas pierwszego spotkania Harrington także miała rację.Słusznie nie dała się zła-mać grozbami i miała prawo nim pogardzać za użycie szantażu z tak błahego powodujak urażona duma.Co gorsza, nawet sobie z tego nie zdawał sprawy, bo dla niego w tymmomencie najważniejszy i jedyny był jego własny gniew.A to rzeczywiście było god-ne pogardy.Siedział tak sam na sam z palącą świadomością, kim naprawdę się stał, i jego mają-tek, władza czy osiągnięcia nie miały już najmniejszego znaczenia, bowiem nie stano-wiły żadnej ochrony.* * *Harold Sukowski szedł korytarzem, otaczając ramieniem Chris.Co prawda fizycz-nie w pełni doszła do siebie w czasie pobytu na Wayfarerze, a psychicznie bardziej niżśmiał mieć nadzieję, że stanie się to kiedykolwiek, ale nadal była wrażliwa i niepewna.Złośliwy humor, który stanowił od zawsze jej broń, zniknął.I dlatego starał się być bli-sko i osłaniać ją jak mógł przed panującym wokół chaosem.Margaret Fuchien wysłała stewardów i cały personel kabinowy, by jako przewodni-cy jak najszybciej rozładowywali tłok na galeriach i samym pokładzie hangarowym.Odtego zależało, jak szybko będą w stanie cumować następne jednostki, a więc jak szybkoprzebiegać będzie cała ewakuacja.A czasu nie mieli zbyt wiele.Dlatego zator przy wylocie korytarza był czymś niedopuszczalnym i nietypowym,gdyż załoga Artemis działała jak dotąd niezwykle sprawnie.Oboje szli zaraz za ShannonForaker zamykającą grupę oficerów-jeńców z Ludowej Marynarki pilnowanych przezsamotnego Marines.Powodem nagłego zatrzymania były pełne nienawiści twarze ocze-kujących ich przewodników.Sprawił to widok uniformów floty wojennej, która dopie-ro co zniszczyła osłaniający ich niszczyciel i zabiła trzydziestu członków załogi Artemis,często ich przyjaciół i znajomych.Widząc, na co się zanosi, Sukowski przepchnął się doprzodu, stając między Casletem a starszym stewardem, czyli przywódcą grupy. Zamknij gębę! polecił mu lodowatym tonem, nim ten zdążył wydać dzwiękz otwieranych właśnie ust.355Rozkazujący głos i spojrzenie człowieka przyzwyczajonego do posłuchu u kogoś bezucha i w zwykłym pokładowym kombinezonie tak zaskoczyły starszego stewarda, żezamarł z otwartymi ustami.A Sukowski, korzystając z ciszy, dodał tym samym tonem: Jestem kapitan Harold Sukowski.W oczach starszego stewarda coś błysnęło na dzwięk nazwiska czwartego najważ-niejszego kapitana jego własnej linii żeglugowej.Zaś Sukowski ciągnął dalej: Ci ludzie uratowali życie moje i mojego pierwszego oficera.Odbili nas z łap pira-tów, którzy w systemie Telmach zajęli Bonaventure.I na każdym wykonali sprawiedliwywyrok.A swój okręt stracili, próbując uratować inną jednostkę zarejestrowaną w Kró-lestwie Manticore.Będą traktowani z szacunkiem należnym moim gościom.Czy to ja-sne, proszę starszego stewarda? Uh.tak jest, sir.Jak pan sobie życzy, panie kapitanie. To dobrze.Teraz zabierajcie nas stąd i przestańcie robić sztuczny tłok. Naturalnie, sir.Pan kapitan i.jego goście będą uprzejmi pójść za mną.Mężczyzna odwrócił się, a Sukowski poczuł na ramieniu czyjąś dłoń.Odwrócił gło-wę i spojrzał prosto w oczy Casleta.Było w nich zrozumienie.i smutek.* * * Ostatnia pinasa, skipper zameldował Cardones.Głos miał zachrypnięty od ciągłego wydawania rozkazów i znać było po nim zmę-czenie.Honor naradzająca się z Jennifer Hughes uniosła głowę, słysząc jego głos, i spoj-rzała przypadkiem na oparcie swego fotela.Naprawdę chciałaby ewakuować także Ni-mitza, ale było to równie niewykonalne jak odesłanie Samanthy bez Tschu, a on byłniezbędny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]